Kobieta z blizną: o powrocie do życia po oblaniu kwasem przez stalkera – Katarzyna Dacyszyn w rozmowie z Ireną A. Stanisławską
Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza , 2019 , 256 stron
Literatura polska
Która z kobiet nie chciała być ładną?
To pytanie retoryczne, bo na etapie dorastania niemalże każda nastolatka czuła taką potrzebę, posiadała takie marzenie, a nawet pragnienie, które realizowała w dorosłości, poddając się operacjom plastycznym. Nic w tym złego, bo we współczesnym świecie powszechnego konsumpcjonizmu uroda to dar przynoszący korzyści. Wiele ułatwia i wiele załatwia. Niebezpiecznym jest tylko to, że mało kto pamięta o jej mrocznej stronie.
Że uroda to również przekleństwo.
Obu jej skrajnych wymiarów doświadczyła autorka tych wspomnień przywołanych w formie rozmowy. Dzięki nieprzeciętnej urodzie mogła wejść do świata modelingu. Szybko znaleźć partnera. Miała więc wszystko, o czym marzy każda dziewczyna na progu dorosłości – urodę, chłopaka i dobrze płatną pracę, w której się realizowała.
Gratis do pakietu szczęścia – „diabła stróża”.
Tak siebie nazywał stalker Robert W., który uosabiał tutaj ciemną stronę urody. Na dodatek okazał się jednym z tych na kilku innych mężczyzn, u którego biegli psychiatrzy stwierdzili wysoką inteligencję połączoną z zaburzeniami osobowości. Mężczyzną, który nie pogodził się z odrzuceniem, a negacja jego zachowań ze strony kobiety eskalowała z jego strony patologią działań. Kierował się tylko jedną myślą – skoro nie będziesz moja, to nie będziesz niczyja, doprowadzę cię do szaleństwa i sama się zniszczysz. I doprowadzał agresywnymi komentarzami, zastraszaniem i śledzeniem, nasilającymi się w miarę upływu czasu. Stalking trwał jedenaście lat i zakończył się tragicznie.
Autorka została oblana kwasem siarkowym o stężeniu 87%.
Poparzenie chemiczne objęło twarz, głowę, szyję, klatkę piersiową, tułów, powłoki brzuszne i prawe ramię w stopniu drugim, trzecim i czwartym czyli do kości. Ze szczególną uwagą śledziłam jej wspomnienia sprzed, w trakcie i po ataku, szukając odpowiedzi na jedno nurtujące mnie pytanie – w którym momencie popełniła błąd? Nie znalazłam ani odpowiedzi, ani błędu. Od początku, od pierwszej wiadomości pozostawionej na fejsbukowym profilu, reagowała negatywnie, zgłaszała na policji, prosiła o pomoc rodzinę oraz przyjaciół i wreszcie wytoczyła sprawę sądową o nękanie.
Z góry była na przegranej pozycji w tym starciu.
Rok 2010 to czas, w którym w prawie polskim nie figurowało pojęcie stalking, znajoma widziała w zachowaniu agresora romantyzm, policja zalecała ucieczkę, a w budynku sądu upośledzony system bezpieczeństwa umożliwił napastnikowi atak. Wszystko sprzyjało sprawcy, a jedyną „winą”ofiary było asertywne zachowanie i uroda.
Czy zniszczona?
Wątpię. Przyglądając się temu zdjęciu, występowi na pokazie autorskiej kolekcji bielizny,
i instagramowym ujęciom widzę nadal piękną kobietę. Trzeba dobrze przyjrzeć się, by zobaczyć ślady dramatu i wysłuchać jej opowieści, by zobaczyć blizny wewnętrzne. To efekt, który zawdzięcza nie tylko lekarzom, ale przede wszystkim sobie. Widziałam to w piekielnie bolesnym procesie kolejnych operacji, przeszczepów, powikłań i procesie gojenia się.
Ciała i duszy.
Podnoszenia się z dna depresji, wychodzenia z traumy i wchodzenia ponownie w życie. W tym zakresie to terapeutyczna opowieść dla wszystkich, którzy z różnych powodów uczą się żyć na nowo. Każda jej myśl, każde zdanie dawało moc wiary w siebie i popychało życzliwie, ze zrozumieniem, do przodu. Pokazała skąd czerpać siły do działania. Pomagała odkryć, jak obcowanie z bólem, ze śmiercią, z przemijaniem, sprawia, że czujesz, jak doświadczasz życia. Już nie unosisz się lekko nad ziemią, tylko szorujesz po niej gębą.
A mimo to…
Musiało paść w tej rozmowie pytanie ze strony współrozmówczyni, którego nie cierpię – Nigdy nie pomyślałaś, że w jakiś sposób sprowokowałaś tego czlowieka? To typowo tendencyjne pytanie czyniące ofiarę z kata i pokazujące nadal powszechne w społeczeństwie seksistowskie nastawienie. Pomimo silnej kampanii #MeToo (#Ja Też), którą rozpoczęła Rose McGowan (Odważna) nadal potrzebujemy takich pozycji, ponieważ nadal żyjemy w kulturze pustych opakowań, która nie ceni zawartości, a ci, którzy powinni stać na straży bezpieczeństwa każdego człowieka bez względu na płeć – zawiedli. To kolejny, ważny wymiar tej historii, w której zostały opisane służby powołane do ochrony obywatela – sądownictwo, pogotowie ratunkowe, lekarze, policja, a nawet media. Świadectwo wystawione przez autorkę nie jest najlepsze. Pokazała upośledzenie systemu pomocy i ochrony bezpieczeństwa, w którym zwiodło Państwo, ale nie zawiedli ludzie – aniołowie-stróże. Przy okazji podzieliła się praktycznymi radami i wskazówkami, jak zachować się w podobnej sytuacji, podkreślając, że najwięcej zależy od nas samych. Naszej trzeźwości umysłu, wewnętrznej siły, przedsiębiorczości i uporu.
Bo my też możemy stać się ofiarą.
Dlatego niech ta książka będzie wsparciem dla tych, którzy go potrzebują, by przechodząc swoje dramaty, wiedzieli w chwilach zwątpienia, że każdy ból ma swój kres i jest lekcją, która kryje jakiś cel. Niech poruszy publicznie kwestię bezdusznego systemu prawa, w którym często ofiara jest wtórnie wiktymizowana ze względu na sposób egzekwowania przepisów.
Przede wszystkim po to została napisana.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Biografie powieść bograficzna
Tagi: książki w 2019, literatura polska
Dodaj komentarz