Ta noc nie dla wszystkich skończyła się dobrze…
Ta sugestywna myśl widniejąca na okładce tuż nad tytułem książki, sugerowała tragiczną katastrofę, która faktycznie, jak okazało się później, miała miejsce. Jednak był ktoś, kto takie apokalipsy uwielbiał. Ba! Sam je wywoływał!
Poznałam ją, bo to prawie siedemnastoletnia dziewczyna, już w pierwszych scenach powieści.
Bardzo dynamicznych, niebezpiecznych, wręcz szalonych. Jednym słowem – przygodowych. Nie mogło być inaczej w przypadku zbuntowanej nastolatki przeciwko normom, zasadom i konwenansom dziewiętnastowiecznego społeczeństwa. Tytułowej Ideburgi zwanej przez najbliższych Idą. Zdawałoby się panny na wydaniu z dobrego domu rodu Flemmingów, a jednak całą swoją żywą osobowością i nieroztropnym zachowaniem systematycznie zaprzeczającą tytułowi i pozycji. Może dlatego, że wychowywana bez matki, z dala od ojca w nieustannych wyjazdach i tylko pod opieką starszego o kilka lat brata, pozwalała sobie na więcej, niż status przyzwalał. A może dlatego, że pragnęła przygody, doświadczania fascynujących rzeczy, chłonięcia wiedzy i tego, co świat miał jej do zaofiarowania, całą sobą. Z pewnością nie chciała tęsknić za haftowaniem, planowaniem obiadów i wydawaniem herbatek dla innych zamężnych kobiet.
Aż doigrała się w tej niesubordynacji…
Za jej przyczyną o mało nie spłonął szczeciński teatr. Za karę dla jej własnego dobra tudzież bezpieczeństwa brat wysłał ją do ciotki Guni. Właścicielki pałacu w Dworzyszczu położonym nad Bałtykiem, żeby pospacerować po wydmach i przemyśleć swój całkowity brak odpowiedzialności. Ida była przekonana, że na nadmorskim pustkowiu będzie się bardzo, ale to bardzo niemożebnie nudzić.
Jednak los miał wobec niej inne plany.
Dał znać o nich już na samym początku pobytu, kiedy podczas spaceru plażą wraz z falami wyrzucił jej na spotkanie trumnę z nieboszczykiem. To był zły znak według jej pokojówki Almy. W przypadku Idy raczej dobry, bo zwiastował nieszczęście. A nieszczęścia chodzą parami i są ciekawe, bo za nimi stoją przygody, których Ida była wręcz żądna…
Autor, obierając nastolatkę na główną bohaterkę, z góry określił przygodowy charakter zagadki kryminalnej. Tak odmienny od dotychczas przeze mnie czytanych – Sieci widma, Zbawiciel czy Bursztynowa. Jej konstrukcja bazowała na klasyce powieści kryminalnych tak dobrze znanych z narracji przekazu Agathy Christie, której słowa nie bez powodu przyjął jako motto w książce. Miejsce akcji umieścił w starym pałacu odciętym od świata zewnętrznego przez burzę, która uniemożliwiała sprawcy opuszczenie miejsca zbrodni. Podejrzani zatem byli wszyscy, którzy przybyli na zaręczyny syna właściciela pałacu. Do momentu przybycia śledczego poszukiwania mordercy jednego z gości podjęło się kilka osób. Bystry umysł Idy towarzyszącej poszukiwaniom, jej kreatywność i nieprzeciętna żywiołowość prowadziły meandrami i ślepymi zaułkami, ale konsekwentnie, do wykrycia zabójcy. Całość wydarzeń autor umieścił historycznie w lecie 1890 roku, czyli w okresie znaczących przemian społecznych i gospodarczych, kreśląc na tym tle charakterystyki bohaterów idących z duchem rozwoju lub wbrew niemu. Geograficznie natomiast w Szczecinie i okolicach nadmorskich mojego miasta Trzebiatowa.
To dlatego odebrałam tę powieść na poły kryminalną, na poły przygodową bardzo emocjonalnie.
Bez trudu rozpoznałam w niej historię mojego regionu. Te wątki, obok fikcji literackiej, były jak najbardziej prawdziwe. Mocne zakotwiczenie w nich fabuły było świadomym zabiegiem autora. Jak sam napisał w posłowiu – Poza nielicznymi przypadkami rzadko powstają u nas rzeczy, które opowiadałyby o tamtych czasach w sposób całkowicie pozbawiony narodowych boleści. Na przekór zatem traumatycznym trendom przeszłościowym, umieścił w opowieści pierwsze samochody, walkę o kolej wąskotorową, emancypację, przejmowanie interesów przez mieszczan czy rozbudowę Szczecina, gdzie właśnie rozbierano tutaj szwedzkie fortyfikacje, a miasto rozlewało się coraz bardziej nowymi ulicami, kamienicami i pałacykami przypominającymi wielkie ciastka z kremem. A w jednym z nich, na przedmieściu nazywanym wówczas tutaj Westendem, mieszkała z rodziną Ida von Flemming – moja nowa bohaterka.
Instynkt czytelniczy podpowiada mi, że to dopiero początek kryminalnej przygody z tą żywiołową nastolatką.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Ideburga: Igranie z ogniem – Leszek Herman, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2025, 320 stron, literatura polska.
Wywiad z autorem.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz