Emisariusz Niepodległości: wspomnienia z lat 1896-1919 – Michał Sokolnicki
Wydawnictwo Ośrodek Karta , 2019 , 392 strony + 12 stron zdjęć
Seria Świadectwa XX Wiek: Polska
Literatura polska
Co osiągnąłby Józef Piłsudski bez wspierających go ludzi?
Gdyby nie jeden z najważniejszych czynników decydujących o powodzeniu realizacji planów politycznych Naczelnika. Gdyby nie osoby bezgranicznie oddane jemu i jego idei. Lojalni od początku do końca.
Jednym z nich był autor tych wspomnień.
Jak sam napisał – Wzrastałem na wsi w atmosferze patriotycznej tradycji szlacheckiej. Matka przepoiła mnie uwielbieniem dla wierszy polskich, głuchą nienawiścią do wroga i gorzką pamięcią przegranej. (…) Zatem , jeszcze w latach młodzieńczych, w wieku jazdy konnej i gry w krykieta, lekcji tańca i wycieczek łódkami po stawach, byłem już gotowym materiałem na spiskowca. To wystarczyło, żeby widzieć w Rosji okupanta i dawać temu wyraz od najmłodszych lat szkolnych, co przysparzało mu niemało kłopotów w trakcie edukacji. Ostatecznie został historykiem. To szerokie spojrzenie zawodowe na procesy historyczne obdarowało go zdolnością analizowania faktów, wyciągania wniosków i patrzenia w przyszłość. Jasno widział siebie i Polskę na tle Europy u progu zmian niesionych przez 1914 rok, odnotowując podczas pobytu w Berlinie – …oto jestem niewolnik zagubiony w tym potężnym mieście, wgnieciony kołami przez znienawidzoną przemoc, wyzuty z praw, jakie ma każdy szary przechodzeń, lekceważony i mijany przez siły, władające światem: tymczasem ja jeden właśnie, wśród wszystkich tutaj naokoło, wiem i niosę w sobie pewność, rozumiem zwężające się kręgi losów, czuję, co jutro przynosi i znam wyroki ruchu i zmiany, wyroki wszechmocy boskiej, nieznającej zastoju i spokoju.
W wieku dwudziestu kilku lat posiadał pewność wizji.
Szukał jedynie drogi realizacji swoich przekonań. Znalazł ją wśród ludzi reprezentujących socjalizm niepodległościowy nie przez partię i nie przez jej arkana, nie na drodze programu czy pism, ale na tej bezpośredniej trudnej ścieżce od człowieka do człowieka, by dotrzeć ostatecznie do Józefa Piłsudskiego, stając się jego jednym z najbardziej zaufanych współtwórców Niepodległej. W swoich wspomnieniach z lat 1896-1919, ułożonych chronologicznie na podstawie listów, fragmentów książki Sprawa armii polskiej oraz zapisów w dzienniku, pokazał nie tylko realizację swoich idei, planów i marzeń na drodze ku wolnemu krajowi. Nie tylko odpowiedział na nurtujące mnie pytanie, na czym dokładnie polegała praca konspiratora, gdy napotykałam w ogólnych opracowaniach historycznych enigmatyczne wyrażenia – działał jako dyplomata, wysłannik czy kurier. Również pokazał pracę polityczną i logistykę działań obozu piłsudczyków. Trud nieustannego zdobywania sojuszników. Zabiegania o wsparcie finansowe, a nawet ich przemocowe pozyskiwanie. Ewolucję idei oscylującej między myślą socjalistyczną a niepodległościową, rozsadzającą jednomyślność Polskiej Partii Socjalistycznej od wewnątrz i dzielącą ją na dwie frakcje – bierną, ideową i czynną, bojówkową. Pięknie także oddawał charakterystykę ludzi, z którymi współpracował, uchwycając to, co można zaobserwować tylko podczas spotkania twarzą w twarz. Potrafił oddać istotę człowieka, łącząc wygląd z cechami charakteru, które go budowały, które w nim się uwidoczniały. Wywarł na mnie od pierwszej chwili szczególny urok – czymś, co biło z jego uduchowionej twarzy, a więcej jeszcze ze smutno-tęsknych i figlarno-ciekawych oczu. Oczy te, spod wysoko sklepionego czoła i w górę rozchodzących się brwi, wyglądały na skośne i patrzyły na ludzi, jak gdyby z góry coś odpychając, a jednocześnie wiecznie czegoś oczekując. – tak barwnie widział i odbierał Stefana Żeromskiego. Dzięki umiejętności uważnego i wnikliwego obserwatora mogłam przyjrzeć się znanym osobom ze świata ówczesnej kultury i polityki od nieformalnej strony, jakże pięknie uzupełniając ich encyklopedyczny obraz. Kto znał takiego J. Piłsudskiego – Bawiła mnie i uderzała ciągłymi niespodziankami ta umysłowość, tak różna swoją metodą od mojej, tak jak bawił mnie i pociągał zupełnie odmienny od psychiki koroniarzy charakter Litwina: trochę rubaszny, a jednak w każdym calu pański, dobroduszny i serdeczny, ale zarazem nieufny i skryty, pełen zagadkowych zamyśleń i tajonych w sobie mocy, uzewnętrzniający się zawsze tylko częściowo. I te oczy z niepokojącymi błyskami drapieżnego ptaka.
Jego wspomnienia to również obraz Polski.
Stan świadomości Polaków, a raczej ich zniewolenia i bojaźni przed nowym, niepewnym, dla wielu nawet obcym ze swoją ideą niepodległościową. Nie odnotował hurra optymizmu w społeczeństwie, jaki dzisiaj, nam, współczesnym, kojarzy się hasło „niepodległość”. Wystarczy prześledzić zapiski na temat wkraczania Legionów Polskich do polskich miejscowości i wsi.
Ani jednego pozdrowienia dla nas, jadących w czapkach mundurowych ze srebrnymi orłami; ani jednego zaciekawionego spojrzenia; ani zapytań na postojach. (…) Rozterka obejmowała ten kraj, obraz jałowych i biednych stron, któreż mu przyszli budzić, a ona nie życzyła sobie wcale przebudzenia. Autor potrafił na ten stan spojrzeć obiektywnie, tłumacząc przyczyny. Nie tylko ideowe, ogólne i indywidualne, ale również społeczne i gospodarcze, z jakimi borykał się wyzwalający się naród. Choroby, głód, indoktrynacja zaborców, zniszczenia wojenne – uchwycił dokładnie to, o czym czytałam w relacjach świadków zebranych w Polskim wirze I wojny. Potwierdził tym samym moje przekonanie, w jakich piekielnych bólach rodziła się Polska. Jak ogromny wysiłek intelektualny i psychiczny nałożył na swoje barki Józef Piłsudski nie tylko w walkę o niezawisłość, ale również o świadomość Polaków. Według autora – o przerobienie ich bezwładnych dusz stanowiących ogromną większość polskiego społeczeństwa. W tych wspomnieniach widać to, jak pod mikroskopem. Tę inercję, ten brak cywilnej odwagi, to niepojmowanie, że wojna zadecyduje o wszystkim, to szukanie różnych protekcji i chwianie się wśród rozmaitych możniejszych czynników z nadzieją, że ktoś w końcu nam w czymś pomoże lub za nas coś zrobi, to wreszcie jednoczesne stawianie przed sobą wykluczających się wzajem celów, równoczesne śmiałe łamanie traktatów i podstępne na nich z powrotem opieranie się. Czytając wspomnienia autora zastanawiałam się nad jednym.
Skąd w tym człowieku brała się taka pewność słusznej drogi pod prąd?
Nie tyle wiara w samego J. Piłsudskiego, ile w ideę niepodległości? Nigdy w nią nie zwątpił. Najwyżej dawał wyraz irytacji – Kiedyż mnie wybawisz , Boże, od fałszywych ludzi? Od tego uśmiechu zgniłka na twarzy mojego rodaka, od tej bezmyślnej czerni kłótliwej, skąpej i głodnej zysku? Wiecznież będzie kultura w swym wyniku ostatnim spasieniem i pieniężną pychą? Zawsze znajdywał wyjście z beznadziejnej sytuacji. Na zgliszczach budował nowe lub szukał kolejnego gruntu do budowy od podstaw. Czasami działał na wyrost, przejawiając inicjatywę w ratowaniu niemożliwego do uratowania.
A przy tym nic nie tracił ze swojej szlachetności i przyzwoitości.
Zawsze wierny sobie. Przede wszystkim sobie. Może dzięki zalecie, którą on poczytywał za wadę – Moim nieszczęściem w polityce jest, że za wiele rozumiem i na skutek tego widzę zawsze rację podwójną – swoją i czyjąś – i czasem, przez zbytek rozumienia, nie idę ani jedną, ani drugą, lecz pośrednią. Konsekwentnie realizował myśl Zbigniewa Herberta – „idź wyprostowany wśród tych co na kolanach” – z Przesłania Pana Cogito. Może Książę Poetów, tworząc je, miał na myśli, obok Gilgamesza, Hektora, Rolanda, również takich ludzi, jak Michał Sokolnicki?
Piękna, wyjątkowa i nietuzinkowa postać!
To właśnie takim niezłomnym osobowościom, mniej znanym przeciętnemu Polakowi, a przecież budującym spiżową bazę działań Józefa Piłsudskiego, zawdzięczamy wolną Polskę.
Pamiętajmy o tych ludziach stojących za, obok lub w tle wielkich nazwisk.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Tagi: książki w 2019, literatura polska, wojna
Dodaj komentarz