Obrońcy mórz: piraci, morscy terroryści i polski oficer ochrony statków – Stanisław Sadkiewicz
Wydawnictwo Znak Horyzont , 2019 , 416 stron
Literatura polska
Obrońcy mórz, piraci czy terroryści?
Do tej książki uważałam, że piraci. Taki obraz ugruntował we mnie znany film Paula Greengrassa Kapitan Phillips z Tomem Hanksem w roli głównej. Zjawisko okazało się jednak dużo bardziej skomplikowane, a na tak postawione powyżej pytanie próbował odpowiedzieć autor. Polski oficer ochrony statków. Były żołnierz i weteran walk w Afganistanie, który po odejściu ze służby miał do wyboru albo zaczynać wszystko od nowa, uczyć się nowego zawodu od zera, albo znaleźć pracę, w której (…) doświadczenie byłoby zaletą, nie przeszkodą.
I znalazł ją!
Stał się specjalistą do spraw bezpieczeństwa i zarządzania ryzykiem, przechodząc kurs przygotowujący do zawodu oficera bezpieczeństwa morskiego, człowieka mającego bronić statków przed piratami. Swoją rzeczową opowieść poprowadził dwutorowo, bogato ilustrując zdjęciami.
Opisując proces szkolenia, zasady rekrutacji, procedury zatrudniania, codzienne życie na ochranianym statku czy rutynę zawodową, jednocześnie przenosił mnie w czasie. Najpierw do początków abordażów i ich przyczyn historycznych (wojna domowa, przemoc, bieda, chaos, niestabilność struktur państwowych, susze, nielegalne połowy, frustracja rybaków, zaśmiecanie wód odpadami toksycznymi), kiedy „obrońcami mórz” kierowały słuszne, uzasadnione idee. Racjonalne argumenty obrońców nie tyle somalijskich wybrzeży państwa pogrążonego w chaosie wojny, ile egzystencji rybaków i ich rodzin. Być albo nie być ludzi zdesperowanych, którzy walczyli tylko o to, co im się słusznie i według prawa należało, bronili swojej własności przed rabusiami, a swoje rodziny i całą społeczność przed biedą oraz głodem, odzyskiwali to, co im zagrabiono. Z okresu „romantyzmu” heroicznej walki z nielegalnymi i agresywnymi połowami jednostek obcych państw przeniósł mnie w czasy pirackie. Zwykłej bandyterki, kiedy okazało się, że na porwaniach statków dla okupu można zarobić dużo lepiej niż na połowie ryb. W ogóle można zarobić i przez wszystkich chętnych. A potem do współczesności na wybrzeże jemeńskie, gdzie terroryzm na morzach stał się już poważnym problemem, a jego skutki zagrożeniem dla stabilnej gospodarki państw całego świata, a tym samym dla każdej skorelowanej z nią dziedziny życia.
Każdego człowieka.
Mimo że czyta się opowieść autora trochę jak powieść historyczną, a trochę jak sensację prosto z porwanego statku, to ostatecznie rysuje się obraz kruchych naczyń połączonych globalnego bezpieczeństwa. Wystarczy jeden skuteczny atak na tankowiec z ropą lub chemikaliami, byśmy odczuli to w jakości naszego życia. Jednak nie to najbardziej mnie przeraziło, ale skutki katastrofy ekologicznej oraz bezradność ludzka wobec morskiej wojny asymetrycznej, jaką stosują współcześni morscy terroryści, opartej na nieprzewidywalności.
Autor zabrał mnie do świata, w którym przebywa na co dzień już od pięciu lat, określając swoje zajęcie jako w miarę bezpieczne i… nudne! Myślę, że to mieszanka skromności i kokieterii. Przebywając w jego zawodowej rzeczywistości, czułam to niebezpieczeństwo. To stałe napięcie towarzyszące oczekiwaniu na atak. Nieustanny wymóg czujności, bo wszystko może się zdarzyć, w tym nudne nic. Stres i lęk czaił się w ryzyku. W najbardziej psychicznie wykańczającej sytuacji niepewności i pewności odpowiedzi na podstawowe pytanie – ile czasu zajmie piratom dojście do wniosku, że z tobą czy bez ciebie okup będzie w zasadzie taki sam? To świat dla ludzi lubiących adrenalinę wywołaną ryzykiem. I dobrze, że tacy są, bo to dzięki między innymi takim osobom mogę żyć spokojnie w mojej bezpiecznej bańce , ale teraz już ze świadomością tego, co dzieje się poza nią.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wybrałam spośród nowości księgarni Tania Książka.
Autor był gościem znanego serialu „7 metrów pod ziemią”.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Tagi: książki w 2019, literatura polska
Dodaj komentarz