Niedorajda: czyli co nam radzą poradniki – Michał Rusinek
Ilustrował Jacek Gawłowski
Wydawnictwo Agora , 2019 , 200 stron
Literatura polska
Oplułam książkę!
Nie zrobiłam tego specjalnie. Po prostu nie wiedziałam, że podczas czytania tej pozycji nie wolno jeść, ponieważ wyzwala niekontrolowane odruchy niepohamowanego śmiechu. Nie byłam świadoma, że posiada tak niebezpieczny dla książki, a dla mnie relaksacyjny, ładunek humoru, bo nie czytałam pierwszej części Pypciów na języku. Nie wzięłam sobie do serca zabawnego tekstu umieszczonego na tylnej okładce prof. Andrzeja Markowskiego z poważnie brzmiącej Rady Języka Polskiego. Również opinii o książce coś tam wspominającej o lekko prześmiewczym tonie felietonów autora. Nawet przesłania rysunków z wyraźnym nachyleniem humorystycznym poprzedzających każdy tekst.
Jakoś przywarłam przekonaniem do powagi jego autorytetu poważnej osoby znanej mi z pięknego stylu narracji w Nic zwyczajnego.
Okazało się, że to twarz pokerzysty.
Nie odczytałam jego intencji ze wstępu przybliżającego magię słowa o mocy zaklinania rzeczywistości, a zwłaszcza jej mieszkańców. Ze wstydem przyznaję się, że prześmiewczy, ironiczny, humorystyczny i karykaturalny charakter narracji tych 12 felietonów, które pierwotnie ukazywały się w latach 2017-2019 w krakowskim dodatku Gazety Wyborczej, dotarł do mnie dopiero w trzecim rozdziale Jak być inteligentnym? (sic!). Z ciekawością niemalże rzuciłam się na „słownik inteligenta fasadowego”. Nawet zaczęłam sobie powtarzać pod nosem co bardziej dziwnie brzmiące słowa, jak „abominacja” czy „prokrastynacja”, dopóki nie natrafiłam na znienawidzony przeze mnie i powszechnie używany wtręt kończący zdanie – „tak”, a przez autora nazwany „rozpaczliwym zabiegiem retorycznym”.
Olśniło mnie!
Dobrze, że o trzy rozdziały później niż wcale! Następny, czwarty felieton Jak być paryżanką?, jak wspomniałam wcześniej, oplułam. Po tym niefortunnym doświadczeniu przestałam jeść do ostatniej litery w tej książce. Nie umarłam z głody tylko dlatego, że przeczytałam ją w ekspresowym tempie czyli od obiadu do kolacji. Muszę jednak wspomnieć o dwóch tekstach, które mnie nie rozbawiły.
A właściwie bawiły na smutno.
Pierwszy to Jak korzystać z poczty?Miał być zabawny i trochę taki był, ale wzbudził we mnie dużo mniej zabawną refleksję, a nawet niepokój zwiastowany grafiką.
Właściwie była to analiza, co można znaleźć w placówkach Poczty Polskiej, a właściwie co można poczytać, czekając w kolejce do okienka. Po jego zakończeniu nasunęła mi się smutna myśl, która zmieniła mój pogląd na konieczność czytania czegokolwiek, byleby ono było. Niestety nie ma on zastosowania w państwie, w którym dominuje jeden, poprawny i słuszny światopogląd. Właśnie przekonałam się, jaki światopogląd obowiązuje w moim kraju, wyostrzony, niczym w soczewce, na pocztowych półkach, a który określiłabym jako patriotyczno-chrześcijańsko-kulinarny.
Aksamitna indoktrynacja?
Pocieszam się, chociaż nigdy nie przypuszczałam, że będę się z tego cieszyć, że skoro 63% Polaków nie czyta, to szanse na skuteczność planów rządzących są mierne.
Drugim felietonem, który mnie nie rozbawił, ale zirytował, jeśli nie zdenerwował, to Jak uprawiać seks?. Może dlatego, że w tej tematyce a zarazem wielkim problemie polskiej edukacji, jestem na etapie ubolewania, wściekłości i żalu nad katastrofalnym stanem, a właściwie brakiem wychowania seksualnego w Polsce. Wielokrotnie o tym wspominałam przy okazji literatury seksuologicznej – Seksolatki Izabeli Jąderek, Sztuka obsługi penisa Andrzeja Gryżewskiego czy #sexedpol Anji Rubik. Boli mnie to z racji profesji, w której widzę tego skutki wśród zagubionej seksualnie młodzieży. Nie osiągnęłam jeszcze takiego poczucia bezsilności, przy której pozostało mi już tylko się śmiać. Jeszcze się nie poddaję. Jeszcze na swój sposób walczę z tym za pomocą edukacyjnych książek, podsuwając je zarówno młodzieży, jak i nauczycielom.
Na koniec przyznam się, że omal nie uległam sugestii.
A to za sprawą felietonu Jak tatuować?
Według tatuażystów marnuje się na mojej skórze sporo dobrego miejsca. Główną przyczyną uporu w zachowaniu jej nieskalaną igłą i tuszem były opisy z literatury obozowej, w których mordowano ludzi o pięknych tatuażach, pozyskując materiał na abażury. Wiem, irracjonalny lęk, ale kto mi da gwarancję, że historia, która lubi się powtarzać, nie powtórzy się? Jest szansa, że na „złote myśli” przytaczane przez autora wyróżniane w tekście na zielono, nie będzie amatorów. Może w tym absurdzie tatuażu jest metoda?
A mimo to prawie skusiłabym się!
Autor tak ciekawie i zabawnie przedstawił dzieje tatuażu, że złapałam się na wybieraniu myśli i miejscu jej umieszczenia. Pocieszam się, że autor też tak miał, pisząc – Po przeczytaniu mnóstwa porad dotyczących tatuowania i przyjrzeniu się setkom, a może i tysiącom tatuaży zaczęliśmy rozważać dla siebie jeden, który widzieliśmy na dekolcie pewnej starszej damy: „Proszę nie reanimować”.
Mogłabym zakrzyknąć – całość to dobry humor i zabawa!
Ale czy na pewno? Jeśli dobrze wczytać się w te teksty (a lubię drążyć i dociekać), można dostrzec odrobinę goryczy i rozczarowania stanem kondycji intelektualnej rodaków, w którym mocno nadwątlona jest wiara w rozum. Rozum, który śpi nie niepokojony chociażby książkami, które jego kondycję podnoszą. Chciałam napisać, że nieważne przez jakie, ale zaraz przypomniała mi się Poczta Polska z jedynym słusznym światopoglądem na jej półkach.
Podsumowując!
Nie wiem, czy się po tych felietonach śmiać, płakać czy denerwować? Takie śmieszno-przerażająco—smutne emocje mną targają.
Jeszcze jedno!
Dlaczego autor pisze o sobie „my”? Albo to rusycyzm albo celowy zabieg pokerzysty. To dobre pytanie na spotkanie autorskie.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autor o książce.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Humor anegdota żart
Tagi: książki w 2019, literatura polska
Tego nie wiem, ale na pewno pisze dobrze. 🙂