Giełda milionerów – Mariusz Koperski
Wydawnictwo Muza , 2019 , 352 strony
Literatura polska
Zlekceważyłam powyższe motto poprzedzające fabułę. To był mój błąd, bo od zrozumienia jego przesłania zależało moje czytelnicze śledztwo i podążanie tropem zabójcy. Przywiązując wagę do konkretów, tkwiłam w rzeczywistości podawanej mi przez bohaterów. Niekoniecznie prawdziwej. W swojej naiwności przyjmowałam ją jednak za jedyną obowiązującą w tej kryminalnej historii.
A było ich tutaj kilka.
Tworzyły delikatną tkankę powiązań. Kruchą sieć układów. Czuły system zależności. Niewidoczną grzybnię przeszłości. Wszystkie nakładały się na siebie warstwami i przenikały, ukrywając to, co widoczne i oczywiste. Stwarzając pozory. Żeby dotrzeć do głębszych pokładów istotnych informacji, trzeba było je bezkompromisowo demaskować. Czasami boleśnie zdzierać, by dokopać się do sedna zbrodni i mordercy.
Nie było mi łatwo.
W Zakopanem, w siedzibie fundacji prowadzonej przez małżeństwo miliarderów, zamordowano pozornie szanowanego i lubianego emeryta – Jana Lewcuna. Wbito mu zwykły, kuchenny nóż prosto w serce. Szybko jednak pojawiły się demaskujące ofiarę informacje, że nie przez wszystkich szanowany i lubiany. Miał wrogów. Śledztwa ustalenia sprawcy podjęło się specyficzne trio policjantów, których status zawodowy zmieniał się z dnia na dzień. Hermann wyleciał z policji, komisarz Karpiel odszedł na urlop, a komendant policji Derebas właśnie pożegnał się z odznaką – jak podsumował ich sytuację burmistrz miasta. Role pozostałych bohaterów również ulegały zmianie w zależności od pojawiających się nowych faktów i wątków, w których obce historie innych stawały się ich osobistymi. Właściwie w miarę prowadzenia śledztwa trochę w sposób oficjalny, a trochę w sposób nieformalny, doszłam do jednego wniosku – każda z postaci miała dobry motyw.
Każdy bohater był potencjalnym zabójcą.
A to za sprawą odczłowieczonych powiązań, zależności i układów biznesowych, ale przede wszystkim wydarzeń z przeszłości, które miały decydujący wpływ na rozwój wypadków w teraźniejszości.
Włącznie z morderstwem.
Autor doskonale znał materię, z którą pracował, lepiąc z niej trudny orzech do zgryzienia. Chociaż odpowiedniejszym porównaniem tutaj byłby mocno zciśnięty węzeł gordyjski. Wiedział, jak go zasupłać, by jego rozwiązywanie było trudne i skomplikowane czyli takie, jakim fani kryminałów lubią najbardziej. Jako mieszkaniec Zakopanego znał jego najciekawsze miejsca, by mnie do nich zaprowadzić, ukazując mroczny urok miejsc nieznanych turystom. Znał również pracę urzędnika miejskiego, by wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenie do misternego budowania skomplikowanych warstw fabuły. Był również dziennikarzem, by wiedzieć, jak z nieistotnej informacji stworzyć nośny dil, a wymowę faktu niewygodnego złagodzić. Jest literaturoznawcą, by rzeczowo, ale i efektownie wykorzystać klasykę literatury w fabule powieści.
Może to jest przepis na świetny kryminał?
Tego nie wiem, ale jednego jestem pewna – nie miałam szansy, by w tym gąszczu dynamicznej, płynnej, zmiennej gry, okazać się lepszą w logice myślenia niż narrator. Ciekawa jestem, czy znajdzie się czytelnik, który tego dokona? Śmiem wątpić, bo ten kryminał to wyzwanie do podjęcia gry bez zasad.
Jak w życiu, które też jest grą.
Autor o książce.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Tagi: książki w 2019, literatura polska
Dodaj komentarz