Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Tajny raport Millingtona – Martin ZeLenay

21 marca 2019

Tajny raport Millingtona – Martin ZeLenay
Przełożył Marcin Osiowski
Wydawnictwo Znak , 2014 , 475 stron
Literatura amerykańska

Wystraszyła mnie ta pierwsza część trylogii!
Nazwana thrillerem politycznym tak naprawdę, dla mnie, okazała się realnym horrorem. Ale nie tym wywołującym bezpieczny lęk przed fikcyjnymi straszydłami w celach rekreacyjno-rozrywkowych, ale zasiewającym strach w jak najbardziej moim realnym życiu. Gatunek literacki był tylko sprytnym albo dobrze przemyślanym sposobem opisania kulis walki z terroryzmem we współczesnym świecie. Dokładnie ukazanym procesem eskalacji jego metod i zasięgu działania. Wrażenie tej realności potęgowała osoba autora, ukryta pod fikcyjnym nazwiskiem, która była uczestnikiem operacji amerykańskiego wywiadu i od tamtej pory pełni rolę konsultanta CIA. Jej charakter stylu przekazu dobrze oddaje zdanie umieszczone w blurbie na tylnej okładce – I choć nie może napisać o wielu rzeczach wprost – wie o czym pisze.
To tego zdania uczepiłam się jak rzep, przesiewając przez nie fikcję literacką. Historię powstania i dalszych losów tytułowego tajnego raportu przygotowanego przez wyjątkowego człowieka we władzach Agencji – Jasona Millingtona. Drugiego z kolei, którego tym razem przełożeni nie zbagatelizowali. Zasadność i realność jego pierwszego raportu, ukazującego skutki błędów w obronie USA, potwierdził atak z 11 września 2001 roku. Przełożeni tym razem powołali specjalną jednostkę antyterrorystyczną oraz zespół operacyjny z prawem do samodzielnego podejmowania działań w zakresie praktycznie nieograniczonym.
Od tego momentu rozpoczęła się akcja powieści.
Wyścig między terrorystami a agentami. Nie tylko śledzenie tych pierwszych, deptanie im po piętach, ale przede wszystkim rozpoznanie ich procesu decyzyjnego, które pozwoliłoby odpowiedzieć na trzy pytania – kto, dlaczego i co chce zrobić? Wyścig ku zagładzie o jeszcze większej skali rażenia niż ten na WTC lub ku jego zapobieżeniu. Przez meandry całej operacji prowadził mnie agent Frank Shepard. Jeden z najlepszych, którego praca polegała na poszukiwaniu elementów puzzli, z których, być może, powstanie czytelny obraz. Pokazywał mi pozornie nieistotne i niepowiązane ze sobą fakty, wydarzenia, zachowania, sytuacje, miejsca i ludzi, tłumacząc, że każdy szczegół ma znaczenie. Ten niepozorny i ten nieistotny także. Dopiero z takim bagażem wiedzy pozwolił mi przyjrzeć się skomplikowanej grze pomiędzy ściganymi i ścigającymi, by na koniec ukazać pełny efekt – krwawą konfrontację obu stron. Takie ułożenie sekwencji rozdziałów, odpowiadające procesowi rozpoznania i zaangażowania operacyjnego pod właśnie takimi tytułami – Puzzle, Gra, Operacja – pozwoliło mi na poznanie logistyki przeprowadzania operacji wywiadowczych i pełnionych w niej ról przez każdego agenta. Począwszy od góry, na dole hierarchii służbowej drabiny skończywszy. Pod warstwą fikcyjnej fabuły ujrzałam nie tylko pracę zespołu antyterrorystycznego, zależności interpersonalne, procedury decyzyjne, metody i narzędzia pracy, ale przede wszystkim zasady działania jego podstawowej jednostki, którą w powieści uosabiał Frank Sheperd. Człowiek o wyjątkowej pozycji wśród agentów operacyjnych, pracujący w najbardziej utajnionej jednostce wywiadu – Wydziale Operacji Specjalnych CIA. To jego osobowość, styl pracy, doświadczenie i zbudowana na nich intuicja, obrazowały cechy pożądane i niezbędne w tym zawodzie. Precyzja jego toku rozumowania, za którym podążałam, jak za laserowym nożem, wykrawającym z rzeczywistości elementy, szczegóły i szczególiki, ostatecznie tworzyła z nich jednolity obraz sytuacji obecnej lub przyszłej. Mniej lub bardziej prawdopodobnej. To artystyczne spojrzenie od szczegółu do ogółu charakterystyczne przy odbiorze sztuki, a zwłaszcza dzieł malarskich, nie było przypadkowe. Autor, z zawodu historyk sztuki, świadomie wykorzystał tę metodę, by ułatwić mi odbiór niezwykle skomplikowanego i nieprzewidywalnego charakteru pracy agentów, w której podstawowym narzędziem jest umysł i procesy w nim zachodzące – obserwowanie, zapamiętywanie, analizowanie, kojarzenie i im podobne. Przy okazji przemycił do powieści trochę, bardzo ciekawej, wiedzy o malarstwie. Zwrócił też uwagę, tworząc wątek osobisty w życiu Shaperda, na bardzo ważny aspekt zawodu agenta – koszty bycia w nim najlepszym. Psychiczne, ale przede wszystkim rodzinne i osobiste.
Autor mówił wprost – zawód agenta jest dla samotników!
Można wygrać kilka wojen, ale przegrać własne życie – jak mawiał Shaperd. Ale najważniejszy wniosek sformułował na końcu. Powieść była tylko ich bolesnym zilustrowaniem. Wskazał w nim na dwa czynniki, którymi karmi się terroryzm.
Pierwszym z nich jest świadome wykorzystywanie religii do osiągania konkretnych celów. Jego uosobieniem był terrorysta Serov, kierujący się jedną zasadą – W jego świecie flagi to tylko nic nieznaczące symbole, religie to zabobony, a idee to pustosłowie. Liczy się skuteczność, powodzenie operacji, pieniądze i władza. Dokładnie to, o czym pisał dziennikarz Antonio Salas w Ja, terrorysta. Obaj jednym głosem mówią, że obecnie zło nie ma konkretnej twarzy. Współcześni agenci tropią wykonawców, którymi może być każdy. Światopogląd religijny zleceniodawcy nie ma znaczenia. Wszystkie religie głoszą: nie zabijaj. To nie Bóg nakazuje mordować, lecz człowiek.
Drugim czynnikiem są politycy. Nie wszyscy, ale w przypadku terroryzmu wystarczy, wśród rządzących elit, kilku cechujących się krótkowzrocznością, cynizmem, głupotą i chciwością. To dlatego Millington w rozmowie z prezydentem był szczery do bólu, mówiąc, że nie lubi polityków, że im nie ufa, obarczając odpowiedzialnością za ataki terrorystyczne nawet nie procedury działania czy luki w systemie obronnym, ale łańcuch ludzi rządzących państwem – zboczeńców, idiotów, zachłannych, cynicznych, naiwnych i głupich Amerykanów z senatorem Croxem na czele. I dopóki te dwa czynniki będą istnieć jednocześnie, dopóty każdy raport wywiadu, każdego państwa, jest prawdopodobny. Nawet, jeśli będzie podany w formie thrillera politycznego, bo, jak powiedział niemiecki myśliciel Hans Magnus Enzensberger, a którego słowa przytacza jeden z bohaterów, złudzeniem jest, że żyjemy w pokoju, bo od lat, nieustannie, na różnych poziomach, w różnych formach toczy się trzecia wojna światowa, pełzająca i przybierająca różnorodną, zmienną postać. Dzisiejszy terroryzm jest najbardziej drastycznym potwierdzeniem tej tezy.
I złudzeniem jest również to, że przeczytałam tylko thriller polityczny.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 

Tajny Raport Millingtona [Martin ZeLenay]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Kryminał sensacja thriller

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *