Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Kochankowie mojej matki – Christopher Hope

21 marca 2019

Kochankowie mojej matki – Christopher Hope
Przełożyła Ewa Pankiewicz
Wydawnictwo W.A.B. , 2008 , 492 strony
Seria Don Kichot i Sancho Pansa
Literatura południowoafrykańska (RPA)

Alexander Ignatius Healey miał dwie wielkie namiętności w swoim życiu, które niestety nie przynosiły mu szczęścia. Wręcz przeciwnie. Dostarczały mu boleśnie ambiwalentnych uczuć. Kochał i nienawidził swoją matkę tak samo jak kochał i nienawidził Afrykę, RPA, a zwłaszcza Johannesburg, w którym się urodził.
Trudno jest kochać matkę, która nie dała mu ojca, ba!, nawet nie wiedziała kim on jest. Matkę, która dom traktowała jak hotel, macierzyństwo nie było jej powołaniem, a sensem jej życia było nie zatrzymywać się, lecz wstawać i iść dalej.
Jednocześnie była kobietą żyjącą o jeden wiek za wcześnie, chociaż i współcześnie jej styl życia wzbudzałby zdziwienie i podziw. Kobieta-pilot od 18. roku życia, która lot nad kontynentem afrykańskim traktowała jak obchód własnych włości. Kobieta-myśliwy, dla której polowanie na zwierzęta w jakiejkolwiek afrykańskiej dżungli czy na sawannie, było stałym elementem rozkładu zajęć. Kobieta-przedsiębiorca, której biznesowe pomysły na ówczesne czasy plajtowały, a w 20. wieku przynoszą krociowe zyski biznesmenom. Kobieta-człowiek, dla której nie istniały podziały rasowe, wyznaniowe czy polityczne, a czego konsekwencję ponosiła w więzieniu. Kobieta-przyjaciel sprawiająca, że inni w jej towarzystwie czuli się dobrze, zarówno dorośli jak i dzieci. No i oczywiście kobieta. Po prostu kobieta, dookoła której mężczyźni krążyli jak ćmy wokół światła, bez względu na różnicę wieku.
Trudno jest też kochać miasto, kraj, kontynent w permanentnym stanie wojny rasowej, plemiennej, ideologicznej i gospodarczej. Miejsce, w którym ciężko o poczucie bezpieczeństwa i o pewność, jej białych mieszkańców, że jest się stąd. Miejsce, w którym wszystko można sobie kupić za pieniądze, niwelując wszelkie bariery, granice i zagrożenia. Miejsce nienawiści, podziałów i kontrastów. Kraina sawanny, gdzie morderstwo było równie powszechne jak brud i gdzie szerzył się gwałt, gdzie biedni ludzie umierali z głodu, a kobiety były bite, często ze śmiertelnym skutkiem, przez swoich partnerów, gdzie wszystko działo się znacznie częściej niż gdziekolwiek indziej. Gdzie głodna większość pyta: „Jak się wyżywić?”, a szczęśliwa mniejszość: „Jak nie zostać zastrzelonym?”
Ale jednocześnie kraj tworzący swoisty tygiel człowieczej różnorodności, dający fascynującą mieszankę kultury. Kraj o przebogatej przyrodzie i bogactwach naturalnych. I wreszcie ojczyznę, w której się urodziło, gdzie tkwią głęboko korzenie życia głównego bohatera.
Obie te miłości w jego życiu przeplatają się i stanowią tło dla szkicowanej przez autora burzliwej i krwawej historii Afryki, RPA i samego Johannesburga.
To książka, którą przeczytałabym przed podróżą do Afryki dającą zalążek zrozumienia w sposób bardzo przystępny tego kontynentu, jego skomplikowanych dziejów i ludzi mieszkających na nim. Niestety, wtedy tej książki jeszcze nie było, a rolę wprowadzającego mnie w ten świat pełnił Heban Ryszarda Kapuścińskiego.

 

Będąc w Tanzanii w Afryce Wschodniej, spróbowałam doświadczyć wielkiej namiętności matki głównego bohatera – safari. Do pięt jej nie dorastam, bo okazałam się tchórzliwym „myśliwym”, bez broni palnej, a mój aparat fotograficzny, z ręcznie przewijaną kliszą, nie miał nawet zoomu.

 

Droga do Mikumi

Chcąc „zapolować” szybko, bez zbędnych formalności i kosztownych pośredników, sama sobie zorganizowałam safari. Wynajęłam wygodny wóz jak na grzyby do lasu, który koło terenowego nawet nie stał, a że mu koło po drodze odpadło? Nie zraziło mnie to, ważne, że po jego założeniu mogłam pędzić dalej.

 

Mikumi

Przed wjazdem do Narodowego Parku Mikumi zobaczyłam czaszki bawołów. Miałam nadzieję, że to dla ozdoby, a nie na postrach. Pewność siebie troszkę mnie zaczynała opuszczać. Zwłaszcza, że wynajęty przewodnik okazał się kobietą. Miałam nadzieję, że w sytuacji kryzysowej okaże się również Larą Croft.

 

Żyrafy i zebry

Żyrafy i zebry to pierwsze zwierzęta jakie wypatrzyłam. Bałam się jednak wyjść z samochodu, mając wrażenie, że zaraz któreś z nich wsadzi mi łeb do środka. Dopiero na zdjęciu zobaczyłam, że stoją tak daleko, a mój strach miał wielkie oczy.

 

Antylopy

Antylopy gnu i impala, jedne z najbardziej płochliwych zwierząt, nie dały się podejść blisko. Nie mając zoomu mogłam przyglądać się im tylko z daleka. Przy okazji przekonałam się, że niekoniecznie żyją w stadach, tak jak często widziałam to w filmach przyrodniczych.

 

Zebry

Zebry spłoszyłam, więc zdążyłam tylko uwiecznić ich szlachetne tyły.

 

Guziec

Guziec jedyne zwierzę, które było mną zaciekawione. Nabrałam jednak podejrzeń, że nie bezinteresowanie i bojąc się szarży w moja stronę, najzwyczajniej uciekłam.

 

Słoń

Szosa, którą wracałam z Mikumi posiada co kilkaset metrów ograniczniki prędkości, ponieważ przecina naturalne drogi wędrowne zwierząt. Przy poboczu stoją znaki, które informują jakie zwierzę przechodzi w danym miejscu. Mnie udało się wypatrzyć przyczajone stado słoni. Zza wysokich traw widać tylko głowę przywódcy stada. Czekał, aż przejadę. Po czym powoli przeszło całe stado. To była tak magiczna chwila, że zapomniałam ją uwiecznić.

 

Pawiany

Na pożegnanie minęła mnie rodzina pawianów.

 

Pawian

Głowa rodziny próbowała uskutecznić bliskie spotkanie trzeciego stopnia, ale nie odważyłam się podać ręki. Zdjęcie zrobiłam przez szybę.

 

Po tym doświadczeniu przestałam chodzić do ZOO i do cyrku. Nie mogę patrzeć na ból zwierząt pogrążonych w apatii. Nie dostrzegałam tego wcześniej, bo nie miałam porównania ze zwierzętami żyjącymi na wolności w ich naturalnym środowisku.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *