Uduś go, Janek.
To była jedyna myśl skierowana do męża, która przyszła Irenie do głowy w pierwszym odruchu po ujrzeniu właśnie urodzonego przez nią syna.
Był albinosem.
Jednak Jan nie był zaskoczony. Bardzo dobrze pamiętał przekleństwo Frau Eberl przymusowo przesiedlonej do Niemiec, kiedy zostawił ją tuż przed granicą w Kruszwicy. Ponownie usłyszał ją, jak przeklina go, jak mu życzy śmierci, jemu i Irence, i żeby wam się Teufel urodził, a nie Kind, szatan, nie dziecko. Jej przekleństwo właśnie dogoniło go po latach wraz z narodzinami drugiego syna, któremu dali na imię Wiktor.
Nie był jedynym w tej niedoli.
Niedaleko Piołunowa, w którym mieszkali Irena i Jan Łabendowiczowie z dziećmi, urodziła się w Kole dziewczynka. Ją także na świecie przywitało przekleństwo. W jej przypadku Cyganki. Piekło ci to dziecko pożre i wypluje jak szmatę – usłyszał jej ojciec. W dzieciństwie Emilia, bo takie dano jej imię, została ciężko i rozlegle poparzona przez wybuch granatu.
Wiktor i Emilia w wieku dorosłym stworzyli związek odmieńców, łącząc losy dwóch rodzin – Geldów i Łabendowiczów.
Autor, opisując dzieje trzech pokoleń obu rodzin od 1938 do 2004 roku związanych ze wsią, z ziemią i awansujących społecznie, przenosząc się ze wsi do miast, wpisał się w nurt chłopski lat 60. i 70. XX wieku, którego przedstawicielem był między innymi Julian Kawalec z powieściami Tańczący jastrząb czy Ziemi przypisany, mający swoje źródła we wcześniejszej literaturze klasycznej jak: Chłopi Władysława Reymonta, Wesele Stanisława Wyspiańskiego czy, sięgając dalej: sielanki Szymona Szymonowica albo Pieśń świętojańska o Sobótce Jana Kochanowskiego z najbardziej znaną frazą romantyzującą wieś – „wsi spokojna, wsi wesoła”. W powieści autora bardzo silnie wybrzmiewała ta spuścizna tematyczna.
Jednak ukazana zupełnie na nowo.
Miłość do ziemi tak silnie zaakcentowana na początku sceną wspólnego leżenia na niej przez Jana i Irenę oraz w zakończeniu, w którym powtarzają to zachowanie ich wnuk Sebastian ze swoją dziewczyną, zmienia swój charakter. Nie dotyczy tylko chłopów. Autor rozszerza jej pojęcie do człowieka i jego związku emocjonalnego i fizycznego z naturą. Awans społeczny chłopa migrującego do miasta na desperacką próbę oderwania się od natury, odcięcia od jej korzeni.
We wszystkich przypadkach bezskutecznie.
Bohaterowie nie umieją się dostosować do egzystencji nie tylko w mieście, ale do życia w ogóle, które przypomina drżenie, rezonans, rozedrganie, czyli tytułowy dygot. Nieustanne rozchwianie emocjonalne, którego źródłem były permanentne: niepewność, lęk, niestabilność, wahanie, nietrwałość, a w końcu strach przed kolejnymi ciosami. Bez względu na to, jakie kroki podęli, dokonali wyborów czy zdecydowali się na działanie, by osiągnąć upragnioną równowagę. W tej materii byli skazani na życie, które nieustannie wprawiało ich w dygot.
W ten sposób autor obnażył sielskość i wesołość wsi.
Jej opis rozpoczął od obrazów urokliwych, wręcz metafizycznych, które mogło jeszcze zobaczyć dziecko nieskażone dorosłością, wolne od dygotu. Dla małego Wiktora – Każdego wieczoru stojący za stodołą wiśniowy smok podpalał słońce schodzące powoli z nieba. W rogu podwórka zardzewiały paszczarz zabierał się do gryzienia ziemi stalowymi kłami. Ożywał wiszący w stodole wąż – owijał się wokół krokwi i pożerał biegające w sianie myszy. Na poddaszu domu karły tańczyły ze sobą w milczeniu, szurając maleńkimi stopami. W studni budził się chichoczący skrzat, który za dnia ze znudzeniem powtarzał tylko obce głosy. Po polach biegały czarne potwory bez głowy, ale o setkach palców. Za drzewami ukrywały się chude istoty, których języki szeleściły o suche podniebienia. Milczący i bardzo wysoki starzec dziurawił niebo srebrną szpilką. Z czasem ten obraz powoli szarzał, realniał, mroczniał i siniał, nabierając złowrogiego wymiaru społecznego, w którym dominowały: ostracyzm, wykluczenie, agresja i uprzedzenia podszyte zabobonami i przepowiedniami, zacieśniające żelazną obręcz strachu wokół bohaterów wzmagającą dygot ich żyć. Takiemu obnażeniu ulegają z czasem również wiejscy odmieńcy z cechami postaci prosto z wierzeń ludowych, by z wiedźmy Dojki czy tajemniczego Strzępka mieszkającego na polach, stać się realnymi ludźmi z takimi samymi traumami i bolesną przeszłością, jak pozostali mieszkańcy.
Razem tańczyli w biernym i fatalistycznym korowodzie życia, podając w wątpliwość wolną wolę, przypominającym rozdygotany taniec w myśl memento mori.
Autor pokazał zupełnie odmienną wieś niż jej obraz do tej pory kreowany w literaturze. Przede wszystkim człowieka niszczącego związek z naturą, a nie tylko chłopa, który poprzez awans społeczny, próbował na swój sposób i możliwości dostosować się do obowiązujących norm społecznych. Ten spokój odnalazł dopiero wnuk Sebastian, gdy zrozumiał siłę natury. Autor zmienił dotychczas funkcjonujące określenie dotyczące tylko chłopa „ziemi przypisany” na „Ziemi przypisany” człowieka jako takiego. Człowieka będącego jego nieodłączną częścią, przynależnym komponentem czy jednym z elementów całości, które obecnie lansują współczesne trendy zdrowego czy ekologicznego stylu życia. Bez Ziemi, tej kotwicy istnienia, środka ciężkości, człowiek zawsze będzie dryfować, drżeć i dygotać.
Bez niej człowiecze jesteś krzyk, jesteś dygot, jesteś kropla w rzece.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Dygot – Jakub Małecki, Wydawnictwo SQN, 2017, 320 stron, wydanie 2, literatura polska.
Wywiad z autorem.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz