Wszyscy Semedowie, zaczynając ode mnie, zawsze byli drewnem pośrodku rzeki. Prąd niesie ich z jednej strony na drugą.
Ten metaforyczny obraz rodziny przywołany przez seniora rodu Alexandre’a u schyłku swojego życia, symbolizował losy jego rodziny osiadłej w portowym mieście Angoli – Bengueli. Jego protoplastą był ojciec Óscar zesłany z Portugalii w 1880 roku z nie do końca jasnych przyczyn, bo jedni mówili o morderstwie własnej żony, a on sam utrzymywał, że z powodów politycznych. Dziesięć lat później na świat przyszedł główny bohater, którego losy wraz z powiększającą się rodziną z ogromną ciekawością i uwagą obserwowałam przez kolejne dekady aż do 1975 roku.
Do przedednia odzyskania przez Angolę niepodległości.
Tę dynamiczną i emocjonującą sagę rodzinną autor osadził w wirze brutalnych przemian politycznych od czasów kolonialnych napędzanych głodem zysku białych, budujących imperium ze spalonych chat, z sanzal wymazanych z mapy, z setek zakrwawionych ciał, z głów dzieci porozbijanych o drzewa, poprzez krwawe ruchy wyzwoleńcze, aż do zwycięstwa.
Podzielił je na cztery rozdziały/przedziały czasowe.
Każdy z nich okazywał się kamieniem milowym ku proklamacji niepodległości. Znaczącym wydarzeniem zmieniającym układ sił politycznych, a tym samym kolejny status Angoli, jednocześnie niezmiennym w jednym – poczuciu strachu. Towarzyszył bohaterom opowieści nieustannie, zamieniając się w permanentny lęk przed wybuchem kolejnej rebelii, buntu i starć, bo nie było roku bez wojny. Bo wszystko się zmieniało – ludzie, gospodarka, prawo, ustrój, a nawet nomenklatura, tylko nie podziały, różnice, uprzedzenia i ukryte niewolnictwo. To te skomplikowane rozłamy na kolonów (tak nazywano kolonizatorów), jak i tubylców, ale również wśród tych dwóch ras, wyznaczały kierunki rozwoju akcji i jej dynamikę. Na to nakładało się podwójne nazewnictwo i jednocześnie językowa próba tworzenia pojęć charakterystycznych tylko dla Angolczyków. Tę mocno podzieloną złożoność społeczną, a także wewnątrzrodzinną, autor dodatkowo uwidocznił w nazwach rozdziałów powieści – Oczy, Serce, Seks i Nogi. Każde osobno, ale mimo swojej odmienności składające się na jeden organizm skazany na współistnienie, będący metaforą narodu Angoli.
Lecz to nie o nich traktuje ta książka, tylko o pewnej figurce – zaznaczył autor już we wstępie.
O tytułowej statui ludu Yaka w męskim ciele wysokim na prawie metr. Z dziwną twarzą czasem wyglądającą jak ludzka, czasem jak zwierzęca, w każdym razie okropna z tymi przezroczystymi oczami ze szklanych kulek i tymi trzema równoległymi liniami: białą, czarną i czerwoną. Mimo swojej brzydoty towarzyszyła ona rodzinie Semedo od pierwszej strony jej dziejów do końca powieści. Dla jednych była gratem. Dla innych symbolem kolonializmu. Dla Alexandre’a z kolei powiernicą jego słów, od której całe życie próbował usłyszeć i zrozumieć jej niesłyszalną mowę oraz źródłem przemyśleń nad tajemniczym przekazem, którego nie umiał zrozumieć. Nie zdradzę jego istoty, którą precyzyjnie dopowiedział tłumacz powieści Wojciech Charchalis w jakżeż potrzebnym dla odmiennego kulturowo Europejczyka, posłowiu. Powiem tylko, że aby ją zrozumieć, trzeba zobaczyć Angolę oczami bohaterów. Przejść przez te kilkadziesiąt dekad burzliwej historii. Poczuć emocje im towarzyszące od nadziei do wszechobecnego strachu kładącego cień na pewność życia i przyszłości. Poznać brutalność zmieniających się realiów będących pułapką dla jednych, a dla innych egzaminem z człowieczeństwa.
Po obu stronach frontu walki o swoje idee, bo to historia wielogłosowa.
Taką osobistą miał również autor, jako bojownik walk antykolonialnych w szeregach Ludowego Ruchu Wyzwolenia Angoli (MPLA). Ukrył ją pod postacią Yaki, podsuwając rozwiązanie dla nieustannie krwawiącej i rozczłonkowanej Angoli. Kraju desperacko poszukującego swojej tożsamości po odcięciu portugalskiej pępowiny i idei-kleju, która scaliłaby jej pocięty organizm na nacje, warstwy społeczne, pochodzenie, kategorie, rasy, języki i plemiona. To dlatego autor w powieści zaproponował zakończenie osłabiającego naród procesu przemian, który w momencie premiery książki w 1984 roku trwał nadal. Jednak dzięki innej i bardzo odmiennej powieści autora, bo satyrycznemu kryminałowi Tajny agent Jaime Bunda, napisanej później, ale w Polsce wydanej jako pierwszej w 2010 roku, wiem, że ta metamorfoza trwała nadal ukryta pod postacią zawartej w niej krytyki angolskiego społeczeństwa.
Jeśli spojrzeć na tę powieść z szerszej perspektywy, można również dostrzec w fabule wiedzę autora jako socjologa.
Pokazał w niej społeczne, ekonomiczne, polityczne i psychologiczne warunki i mechanizmy bolesnych, krwawych, brutalnych, a przede wszystkim długotrwałych narodzin narodu i państwa w Afryce kolonialnej. Również ponadczasowe dylematy członków rodziny w jej warstwie psychologicznej wplątanych w pułapkę historii. W tym zakresie autor posłużył się odniesieniami do mitologii i dramatów greckich, które z pasją studiował Alexandre.
Ta polifoniczność, wielowątkowość i wielowarstwowość odczytywania powieści wraz z jej bardzo ważną tematyką i przesłaniem sprawiła, że w 1986 roku została nagrodzona Angolską Narodową Nagrodą Literacką.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Yaka – Pepetela [Artus Carlos Maurício Pestana dos Santos], przełożył Wojciech Charchalis, Wydawnictwo Glowbook, 2024, 400 stron, literatura angolska.
Kilka słów o autorze.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść historyczna, Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz