Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Drugie imię – Jon Fosse

2 marca 2024

   W norweskiej, małej wiosce Dylgja, w której mieszka niewielu ludzi, dobrych ludzi, i gdzie nikt nie zamyka drzwi na klucz, kiedy wychodzi, albo nawet kiedy z rzadka wyjeżdża, mieszkał malarz Asle z potrzebą wymalowywania na płótno obrazów lub scen ujrzanych w realu. Wdowiec opuszczony przez żonę po ciężkiej chorobie. Samotny człowiek z dwoma przyjaciółmi – rybakiem Åsleikiem i właścicielem galerii Beyerem. Artysta myślący o sobie, że jest jednym z wielu  sobie podobnych.

   Takich jak jego imiennik.

   Mężczyzna mieszkający niedaleko w Bjørgvin. Sobowtór, bo o tym samym wyglądzie i profesji. To od męczącej myśli, że musi go natychmiast odwiedzić, zaczęła się opowieść. Zamknięta czasowo w jednym dniu od powrotu z Bjørgvin do Dylgii i ponownego, bo nagłego wyjazdu tam i z powrotem. Dnia męczącego dla starszego już człowieka dobrze po sześćdziesiątce, ale koniecznego do zrealizowania swoich planów i decyzji.

   To, co działo się w trakcie podróży, stanowiło wierzchnią warstwę fabuły.

   W formie strumienia świadomości. Tekst nie zawierał ani jednej kropki. Nawet na końcu tego jednego, monstrualnie rozbudowanego i długiego zdania. Meandrującego po wielu obszarach pamięci teraźniejszej i tej odległej narratora, wymagającej częstego wywoływania kadrów, obrazów, wydarzeń i osób z przeszłości przywoływanych skojarzeniami. Odgrodzone od siebie jedynie przecinkami, które pełniły funkcję przerwy na zrozumienie zawartej w nich myśli. Tę rolę odgrywał również drugi rodzaj regularnego „przecinka” – wyraz „myślę”.

   To on dyktował rytm przepływu treści oraz określał rodzaj czasu i narracji.

   O ile monolog wewnętrzny prowadził Asle jako narrator pierwszoosobowy, o tyle relację z obserwacji  oraz co myśleli inni bohaterowie, opisywał już jako narrator zewnętrzny. Ta naprzemienność narracji i czasów, a właściwie ich wymieszanie i przenikanie się wzajemne, służyło rozbudowanej warstwie filozoficznej.

   Autor w ten sposób poddawał myśl o relatywności dziejów losów ludzkich uzależnionych od wielu różnorodnych czynników wewnętrznych i zewnętrznych życia. Obrazowały to postacie dwóch podobnych fizycznie Asle’ów, ale o odmiennych życiorysach oraz z jednym wnioskiem narratora – wsparcie najbliższych lub jego brak decyduje o jakości życia.

    Zza niej wyłaniała się delikatna, a zarazem mocna, a dla mnie najważniejsza w przesłaniu, warstwa religijna.

   Widoczna już na początku przepływu myśli w scenie świeżo namalowanego obrazu przez Aslego, w którym widział krzyż dźwigany przez człowieka, a jego przyjaciel Åsleik – Krzyż Świętego Andrzeja, patrona rybaków, którym był. Z kolei ciąg, powtarzalność i tempo pojawiających się rozmyślań przypominało medytację albo modlitwę, która od czasu do czasu wybrzmiewała dosłownie. Również w postaci łaciny. Różaniec, otrzymany od żony przez Aslego i jego krzyżyk trzymany między kciukiem a palcem wskazującym, stanowił swoistą kotwicę, która nadawała środek ciężkości otaczającej Aslego rzeczywistości.

    Między powyższymi warstwami pojawiała się także psychologiczna.

   Sobowtór Aslego mógł odgrywać rolę alter ego narratora. Ciemną albo słabszą stronę psychiki człowieczej, którą mogło rozjaśnić tylko światło wewnętrzne. Dla jednych dobro wspierane przez najbliższych, dla innych iskra boża, czyli wiara mająca moc rozświetlania człowieka od wewnątrz oraz wszystkiego tego, co stworzył lub dał innym. Taki człowiek stawał się swoistą latarnią dla pozostałych istot i reflektorem-szperaczem wyławiającym z mroku osoby, rzeczy i tematy, nadającym im wartość, a przede wszystkim zrozumienie – dlaczego takimi są.

   Całość nieśpiesznie zmierzała do ujawnienia tajemnicy Aslego.

   Dopiero poznanie jego traumatycznego sekretu pozwoliło zrozumieć wszystkie dywagacje głównego bohatera. Jego zamknięcie się w sobie, samotność z wyboru, rozdwojenie jaźni, a może nie, światopogląd, styl życia, potrzebę wymalowywania ujrzanych scen i całkowitą, bezkompromisową ufność pokładaną w Bogu, który wprawdzie pisze prosto po krzywych liniach, ale podarował mu siłę kroczenia nimi przez życie. Obdarował dostrzeganiem niewidzialnego – „świetlistej ciemności”. Głęboko wewnętrzna, powolna, sensualna, konfesyjna opowieść na jednym wydechu, była próbą wyjaśnienia tego pojęcia.

   Dla mnie bardzo udaną, mając świadomość mierności określenia użytego wobec tego dzieła.

Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2024 roku.

Książka otrzymała Literacką Nagrodę Nobla 2023.

   Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Drugie imię – Jon Fosse, przełożyła Iwona Zimnicka, Wydawnictwo ArtRage, 2023, cykl Septologia, tom 1-2, literatura norweska.

Rozmowa na temat autora i jego twórczości.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść psychologiczna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *