Zaczynając pisać blog o socjopatii, chciałam pomóc ludziom zrozumieć, że socjopata to naturalna odmiana człowieka.
Następnym krokiem autorki ze zdiagnozowaną psychopatią, ale używającej w stosunku do siebie określenia socjopatka, popierając tę zamianę logicznymi argumentami, była właśnie ta publikacja. Wyjaśnia w niej rozumienie i zakres pojęcia „naturalna odmiana człowieka”. Przede wszystkim burzy pogląd na temat socjopatów i psychopatów tak powszechnie wykorzystywany w przemyśle filmowym i literaturze, pisząc – Pod tym względem moja historia może was rozczarować. Jestem raczej człowiekiem niż mitem. Nie jestem morderczynią zwierząt […] nie mam kryminalnej przeszłości ani nie mogę się poszczycić dostatecznie wstrząsającymi lub okrutnymi przejawami swojej socjopatii. To przede wszystkim ulubiony i mocno eksploatowany „straszak” reżyserów i pisarzy.
W takim razie, na czym polega ta „naturalna odmiana człowieka”?
Na pewno – jak zaznacza autorka – nie mamy sztywnego poczucia jaźni ani światopoglądu, nie przestrzegamy norm społecznych, nie mamy moralnego kompasu i kierujemy się płynną definicją dobra i zła. Potrafimy przechodzić metamorfozy, bywamy przekonujący i czarujący. Nie mamy ustawień domyślnych. Nie mamy niczego, co dałoby się nazwać przekonaniami. Dotyczy to, przynajmniej w pewnym stopniu, również naszej seksualności. Ta bardzo ogólna, ale skondensowana charakterystyka nie mówi nic o „kryminalnej naturze”, bo zależy ona od środowiska wychowawczego socjopaty, w którym nie chodzi o podatność, tylko o wrażliwość na dobre lub na złe bodźce – jak uważa cytowany przez autorkę badacz rozwoju dzieci Jey Belsky, a robi to często, by poprzeć swoje poglądy. Ona miała to szczęście, że wychowywała się w bezpiecznym, głęboko religijnym środowisku mormonów, w którym rodzice rozwinęli w niej umiejętność produktywnego radzenia sobie z socjopatycznymi cechami.
Co nie oznaczało, że potulna z niej owieczka.
Zmuszona do noszenia maski (pisze pod pseudonimem), od czasu do czasu, jak szczerze przyznaje – potrzebuję spuścić trochę pary. Więc niszczę ludzi. To nie jest nielegalne, jest trudne do udowodnienia i pozwala mi nacieszyć się władzą. Lubię czuć, że mogę to robić i że jestem w tym dobra. Tak dobra, że jest przekonana, pisząc dalej – Polubilibyście mnie, gdybyście mnie poznali. Nie mam co do tego wątpliwości.
A jak to robi?
Jest podobna do wampira, tyle że nie zostawia po sobie śladów „psychicznych kłów”, a destrukcję drugiego człowieka porównuje, wykorzystując skojarzenia kulinarne – To moja owsianka na śniadanie, pozwalająca mi nie umrzeć z głodu. Ale kiedy naprawdę chcę sprawić sobie przyjemność – kiedy mam chrapkę na najsmakowitszy, najbardziej dekadencki »foie gras« – wchodzę do czyjejś psyche i po cichu sieję w niej spustoszenie. A potem następuje totalna ekstaza na widok szkód.
I to już jest bardzo niebezpieczne.
W swojej książce, która jest rodzajem konfesyjnego pamiętnika, opisuje swoją historię pełną takich „zgliszcz” – od dorastania w nieświadomości swojej „wyjątkowości” i procesu zrozumienia siebie, własnego zachowania oraz nietypowych potrzeb, poprzez diagnozę silnie psychopatycznej osobowości, do założenia blogu SociopathWorld ze społecznością jej podobną i podobnie myślących ludzi oraz tę publikację, w której próbuje przekonać, że w mniejszym lub większym stopniu socjopatami są wszyscy ludzie. Tłumaczy również mechanizmy pozwalające żyć w ukryciu i tego powody oraz zachowania dyktowane pragmatyzmem, a nie normami moralnymi, który pomaga uniknąć więzienia i bezpiecznie wtopić się w tłum. Wyjaśnia, jak przebiega jej wewnętrzny dialog, motywacja postępowania i wyborów, by zrozumieć jej sposób myślenia, jakże odmienny od otaczających ją empatów. Tworzy obraz bardzo pomocnej i uprzejmej wykładowczyni, którą studenci oceniają jako jedną z najlepszych dydaktyczek na uczelni. Osoby głęboko religijnej, która postępuje dobrze, chociaż nie kieruje się w tym tymi samymi motywami, co inni dobrzy ludzie. Jest przy tym po prostu człowiekiem, który od czasu do czasu zbłądzi, bo jego osobowość po prostu leży w innym obszarze zakresu ludzkiej natury. Przedstawia i charakteryzuje przy tym zespół cech pożądanych zarówno w biznesie, jak i zawodach wysokiego ryzyka – oficer, szpieg, zarządca funduszy, polityk, pilot odrzutowca, spawacz podwodny, strażak i wiele innych.
Również w świecie przestępczym.
W tym sensie podkreśla wyjątkowość daru, który może przynosić nieocenione korzyści lub szkody dla ludzkości. To dlatego krytykuje obowiązujący system moralny, uważając, że może prowadzić do orzeczenia o czyjejś deprawacji, nawet jeśli nie będzie to oczywiste dla tych, którzy nigdy nie ośmielili się kwestionować fundamentów swoich moralnych »uczuć« w stosunku do świata. Wiedza zgromadzona w tej książce wyposaża czytelnika w czerwoną lampkę, która ma się zapalać za każdym razem, gdy w dyskursie publicznym pojawi się sugestia – socjopaci powinni mieć wszczepiane mikroczipy, być do końca życia umieszczani w zakładach albo wysyłani na jakąś wyspę.
Stąd konkluzja, że współczesne społeczeństwo nie jest przygotowane na to nowe spojrzenie.
Czytając te logicznie przedstawione zwierzenia poparte własnymi doświadczeniami autorki oraz osób jej podobnych, a także najnowszymi badaniami w dziedzinie nauk społecznych, zastanawiałam się, jak dalece zostałam zmanipulowana w tej rozsądnej, rzeczowej analizie za i przeciw zjawisku socjopatii.
Manipulacja czytelnikiem?
Nie sądzę. Ten wniosek opieram na wcześniej czytanych książkach popularnonaukowych poświęconych zjawisku psychopatii, w których była ona również odzierana z mitu stworzonego przez film oraz literaturę i pokazywaną jako niebezpieczne zjawisko, jeśli pozostawi się je w ukryciu i samotnym zmaganiom jednostki. Ten kierunek badań jawi mi się, jako przyszłość w rozwoju psychologii i psychiatrii oraz badań nad „białymi plamami” psychiki ludzkiej. W interesie ludzkości leży stworzenie warunków do jawnego życia socjopatów wśród empatów, by móc o nich mówić tak, jak opisano w diagnozie autorkę – można ją opisać jako »uspołecznioną« lub »odnoszącą sukcesy« psychopatkę albo przynajmniej osobę o względnie niedezadaptacyjnej odmianie osobowości tego typu. Dosyć rewolucyjna myśl, że socjopata może zostać wartościowym, odnoszącym sukcesy, dobrze przystosowanym członkiem społeczeństwa, ale pamiętam zdanie kończące mój wpis na temat psychopatów opisywanych w publikacji W umyśle mordercy Deana A. Haycocka, a napisałam tam tak – Gdyby operował mnie „niepraktykujący” psychopata pokroju profesora Jamesa Fallona, byłabym nawet bardzo zadowolona, bo przecież „śpiewać” z nim nie muszę. Wystarczy, że będzie fachowcem w swojej dziedzinie. To się nazywa odczarowanie złowrogo brzmiącego słowa „psychopata”!
Dokładnie to samo robi autorka.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Wyznania socjopatki: życie w ukryciu – M. E. Thomas, przełożyła Małgorzata Kafel, Wydawnictwo Między Słowami, 2021, 384 strony, wydanie 2, literatura amerykańska.
Wywiad z autorką.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Psychologia, Wspomnienia powieść autobiograficzna
Dodaj komentarz