Życie bywa piękne. Po prostu nie oczekiwać zbyt wiele. Trochę kasy, trochę dobrego alkoholu, jedzenie, przyjaciele, odrobina wolnego czasu, cieszenie się pięknem natury. I żeby jakaś ładna blondynka pobawiła się twoim ptaszkiem.
Tak myślał z zadowoleniem Winicjusz tuż przed osiągnięciem orgazmu. Pierwszego z wielu, wielu i jeszcze raz wielu następnych w tej powieści. Czterdziestojednoletni adwokat o urodzie aktora Ronana Keatinga i mentalności siedemnastolatka, do czego się rozbrajająco przyznawał. Mąż świętej i kochanek ladacznic, bo mężczyźni całe życie poszukują dwóch rodzajów kobiet: świętej oraz ladacznicy. Wini znalazł pierwszą, a drugiej nadal intensywnie szukał i raczej nie zamierzał znaleźć tej jednej. Szukanie, próbowanie, a potem znowu szukanie było ciekawsze, a lawirowanie między prawdą a kłamstwem ułatwiało mu dziesięć zasad w romansach, z których najważniejszą i najbardziej ignorowaną wbrew rozsądkowi była ostatnia – Prędzej czy później i tak wpadniesz. Wini nie miał z tym problemu podtrzymywany „moralnie” przez kolegów z kancelarii przekonanych, że kobieta została stworzona, aby mężczyźni nie umarli ze szczęścia i po to ma mniejsze stopy, żeby stać bliżej zlewu, a dobrze i regularnie rżnięta kobieta zaczyna myśleć jasno, jednokierunkowo, przestaje mieć wątpliwości i błyskawicznie się uspokaja w myśl przesłania – Kobieta, która w nocy jęczy, w dzień nie warczy. Wini w pełni korzystał z rad kolegów, wypełniając swoje życie niezobowiązującym seksem, alkoholem i narkotykami do ostatniej wolnej minuty, dzieląc je sprawnie na zawodowe, rodzinne i rozrywkowe.
Do czasu.
Do pierwszego przypadkowego spotkania z Sarą. Od tego momentu losy Winiego zaczęły przypominać bohatera granego przez Michaela Douglasa w filmie Fatalne zauroczenie w reżyserii Adriana Lyne’a. Jednak nie to było w tej opowieści najważniejsze, chociaż ważne, bo stanowiło punkt zapalny szybko następujących po sobie wydarzeń, które niczym klocki domino podążały ku totalnej katastrofie. Ostatni wciskał przycisk apokalipsy dotychczasowego życia. Nie po to jednak, by mówić o skutkach życia bez zahamowań dorosłego, ale niedojrzałego do roli męża i ojca mężczyzny i karzących konsekwencjach zmuszających do korekty dotychczasowego stylu życia.
Nic z tego!
Autor nie moralizuje. Nie doszukuje się przyczyn. Nie grzebie w psychice ludzkiej obu płci. Ogranicza się do prostoty w przekazie – faktów. W sposób bardzo brutalny i bolesny (szczególnie dla kobiet!), ale prawdziwy, obnażający, odzierający ze złudzeń i tak szczery, jak tylko on to umie, znając jego wcześniejszą powieść Gwiazdor. Zwłaszcza z ułudy romantyzmu.
To antyromans!
Męskie remedium i odtrutka na słodkie, urocze, kompensacyjne romanse dla kobiet. Może dlatego u dołu okładki widnieje uprzedzające pytanie – Czy na pewno chcesz wiedzieć, dlaczego faceci zdradzają? Pokażcie mi kobietę, która odmówi! Nawet jeśli napiszę, żeby po nią nie sięgały, bo zaboli i zdołuje, a droga do mrocznego celu, czyli odpowiedzi jest wyboista ladacznicami, śliska od spermy, ekshibicjonistyczna scenami erotycznymi, wulgarna dialogami, niepoprawnie seksistowska oraz bez cenzury zaglądająca w majtki i pod kołdrę, bo napisana z punktu widzenia bezpruderyjnego bohatera. Dla mnie pociągająca inteligencją Winiego, dialogami skrzącymi sarkazmem, ironią i czarnym humorem, a przede wszystkim nieskrępowaną wolnością korzystania z możliwości obficie stwarzanych przez okoliczności. Jedną z nich są kobiety pozwalające niczym narzędzie realizować jedną z namiętności ludzkości – seks, z którego mężczyzna nie jest w stanie zrezygnować nawet w obliczu totalnej katastrofy, bo jest prostym mechanizmem składającym się z jednej dźwigni, jak kiedyś napisała Manuela Gretkowska w My zdies’ emigranty, bo w końcu to, co najlepsze w kobiecie, to mężczyzna – cytując dalej z tej powieści. Poligamię mają w genach, a antropologia, genetyka i psychologia to potwierdza. (O pozostałych naukach budujących warstwę cywilizacyjną człowieka – zapomnijmy na potrzeby tej powieści). I żaden feminizm tutaj nie pomoże, którego kwintesencją jest napis: »Jestem silną, wartościową kobietą« pod fotografią z wypiętą dupą. Kobietom pozostaje tylko wybór zostać świętą lub ladacznicą. Połączenie obu w żonie, by mieć i „ż” i być „oną”, czyli jak mawiały babcie – bądź damą w salonie i prostytutką w łóżku, a taką żoną była dla Winicjusza – Zuza, nie sprawdza się. Dlatego dobrze się zastanów kobieto, czy chcesz na pewno czytać tę książkę? Panów namawiać nie muszę, bo to woda na ich młyn.
Już widzę te cytaty w mediach społecznościowych!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Solista, czyli on, ona i jego żona – Piotr C., Wydawnictwo Novae Res, 2021, 432 strony, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz