Pojechała autorka po bandzie!
Nie wiem, czy Hubert Meyer, profiler i główny bohater kryminalnego cyklu, tym razem wywinie się z pułapki życia, bo autorka skopała leżącego. A taką nadzieję miałam, że spadnie jak zwykle na cztery łapy niczym kot, bo otwarte zakończenie w tomie piątym Klatka dla niewinnych kontynuowane w tej części, ją dawało. Hubert Meyer zjawił się, jeszcze cuchnący wmuszonym w niego alkoholem i z poranionymi dłońmi po bójce ze swoim potencjalnym zabójcą, u swojego znajomego policjanta, Domana. Dzięki niemu, gdzieś w głuszy, w byłej leśniczówce w okolicach Narwi, otrzymał tymczasowe schronienie przed ścigającym go Kołomyjskim. Miał w niej przeczekać nagonkę i próbę wrobienia w kryminalną sprawę. Chciał spokojnie przemyśleć swoją sytuację i nową strategię postępowania, będąc pewnym, że prędzej czy później posadzi go w celi, choćby, jak sam powiedział – miał zająć celę obok. Realizację tego postanowienia musiał jednak odłożyć w czasie.
W Narwi popełniono morderstwo.
To jego przebieg, opisywany z punktu widzenia zamordowanego, otwierał duszną od niedopowiedzeń i tajemnic tę część cyklu. Ofiara okazał się miejscowy proboszcz. Najsłynniejszy duszpasterz myśliwych w kraju. Jego ornat w tym samym czasie znaleziono na ciele sześciolatka złożonego na ołtarzyku Hubertusa. Dziecko przypominało woskową lalkę, bo sprawca pozbawił je całkowicie krwi. W międzyczasie Hubert odkrył kolejną sensację, która otwierała listę następnych, równie szokujących. Natłok spraw przerósł miejscowego komendanta policji, który wykorzystał obecność psychologa śledczego, zatrudniając go do wyjaśnienia mnożących się zdarzeń. Hubert zgodził się ze względu na swoje trudne położenie. Miał przykrywkę i względne poczucie bezpieczeństwa. Nie wiedział, że on sam odgrywał dokładnie taką samą rolę dla nowego przełożonego.
Od tego momentu sprawy zaczęły się jeszcze mocniej komplikować.
Autorka tym razem wprowadziła mnie w dwa hermetyczne środowiska. W krąg myśliwych strzegących swoich sekretów i niedopuszczających do nich obcych oraz miejscowej ludności objętych zmową milczenia. Razem tworzyły grupę ludzi obwarowanych murem toksycznych i rodzinnych powiązań oraz podejrzanych zależności, gdzie wszyscy się znają i mieszają ze sobą, człowieku. Kochają, nienawidzą i wiedzą o swoich sekretach. Nie ujawniają ich ze strachu, że ktoś wyda ich własne. Mniejsze i większe sekrety osobiste, ale najbardziej przerażające były te wspólne. To dlatego śledztwo nieustannie zbaczało w ślepe tory lub urywało się na postronnych albo martwych osobach. Jego dynamika była uzależniona od tego, co Hubert usłyszał i ile z tego wyłonił prawdy. Kłamstwo było główną linią obrony podejrzanych ukrywających prawdę. A było ich bardzo dużo. Praktycznie wszyscy mieszkańcy Narwi. Na dodatek chłopiec nie był jedyną ofiarą flebotomii, bo Balwierz z Narwi, jak nazwały go miejscowe media, nadal działał. A mimo to Meyer krok po kroku, narażając swoje życie, zaczął budować profil mordercy. Dla niego sytuacja zaczynała się klarować, a dla mnie niekoniecznie. Błądziłam w tym gąszczu potencjalnych sprawców, w gęstym bagnie emocji ludzkich, wzajemnych podejrzeń, intryg i oskarżeń, niezrozumiałych zachowań, skrajnych postaw, pełna niepewności i wątpliwości, ale z nadzieją, że Meyer mi to wszystko na końcu wyjaśni. I tak też się stało, ale bez ukojenia. Pozostał niesmak człowieczych zachowań. Autorka poddała pod rozwagę problem nie tylko zmowy milczenia, ale również ludzkiej skłonności do przekraczania norm moralnych dla władzy i zysku. Tak silnych, że na ich ołtarzu składa się nawet dzieci.
Zakończenie wprawiło mnie w stupor.
Mocne, brutalne, bezlitosne i oczywiście otwarte. Tym razem moja nadzieja pozostała bardzo nikła, że Hubert wywinie się z kolejnej pułapki życia.
Chociaż, znając go, kto wie?
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Balwierz – Katarzyna Bonda, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2021, 352 strony, cykl Hubert Meyer, tom 6, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz