Najlepsza część cyklu Rock Chick!
Właściwie to wrażenie chciałam wykrzyknąć po każdej z czterech poprzednich jego części (Córka gliniarza, Zmysłowy anioł stróż, Od pierwszego wejrzenia, Zabójczy kusiciel), ale się powstrzymywałam. No bo jak zachwycać się do tego stopnia po części drugiej, a nawet trzeciej, skoro dwie jaskółki świetnej serii jeszcze nie czynią. Jednak po piątej nic już mnie nie powstrzymywało, chociaż do końca jeszcze przynajmniej cztery tomy!
Powiedziałam i zapisałam!
Wprawdzie najbardziej czekałam na czwarty tom z Vancem, ale paradoksalnie moje serce skradła… Ava. Nie spodziewałam się, że tym razem kobieta, a nie kolejny zabójczo przystojny chłopak z zespołu Nightingale Investigations. Chociaż Ava pojawiła się w końcówce Zabójczego kusiciela, nic nie zapowiadało, że tak mnie zawojuje swoją osobowością. To barwna kobieta, szalona w decyzjach, słodko irytująca osoba, wrzód na tyłku, który chce się mieć i na dodatek zmysłowo atrakcyjna, której znakiem rozpoznawczym była srebrna biżuteria w dużych ilościach.
Jednak nie zawsze tak było.
Jakieś ponad trzydzieści kilogramów wcześniej była tłustą naiwniaczką, zahukaną okularnicą o mysich włosach, stale wykorzystywaną, oszukiwaną i okradaną przez mężczyzn. Najpierw przez ojca, a potem przez wszystkich partnerów, z którymi miała nadzieję stworzyć szczęśliwy związek. Niestety każda kolejna próba kończyła się megarozczarowaniem, aż podjęła decyzję, że już nigdy i z nikim się nie zwiąże. Nad głową „wywiesiła” wielki transparent z myślą, która stała się jej życiowym mottem – „Wszyscy faceci to szuje, bo kłamią w żywe oczy. Bo cię okradają. Bo sprawiają, że czujesz się jak ostatni śmieć. Swoją wierność przysięgła… wibratorom (sic!). Traf, los, chochlik chciał, że szukając detektywa dla swojej najlepszej przyjaciółki w firmie detektywistycznej Lee, spotkała swoją ukrywaną miłość od dwudziestu lat. Mężczyznę, w którym durzyła się odkąd skończyła osiem lat, ale nigdy mu o tym nie powiedziała, będąc przekonaną, że obdarza ją uwagą i sympatią z litości.
Jak bardzo się myliła, Luke zaczął jej udowadniać od pierwszego spojrzenia po latach.
Pokonywanie żelaznych uprzedzeń Avy, pacyfikowanie jej demonów z przeszłości, kruszenie barier emocjonalnych i wzbudzanie jej zaufania wymagało z jego strony megacierpliwości, superuporu, wysokich lotów dyplomacji, a czasami… kajdanek. Zwłaszcza że Ava kobietą zmienną była i to bardzo. Sama nie wiedziała, czego chce, tracąc zdrowy rozsądek przy Luke’u, a powoli również serce. Kawałek po kawałku. Przez co wplątywała się w skrajnie niebezpieczne sytuacje, których przybywało ze strony na stronę w tempie geometrycznie rosnącym.
Jednak to było w niej urocze!
Tak, powiem to – typowa kobieta działająca na zasadzie chciałabym, a boję się, a przez to tworząca, prowokująca i generująca prześmieszne sytuacje. To najzabawniejsza część cyklu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, bo wewnętrzne dialogi między Dobrą Ava mówiącą – nie rób tego ze Złą Awą, mówiącą – zrób to, nie pozwalały na to. Myślę, że Luke właśnie to pokochał w niej. To dostrzegł w pulchnej, nieśmiałej i o dobrym sercu dziewczynce sprzed lat.
I nie tylko!
Autorka w przypadku tej części zmieniła formułę narracji. Oddała głos tylko Avie i może dlatego bardziej związałam się z nią niż z Lukiem, chociaż z jego skąpych informacji wyjawianych Avie w sytuacjach przypierających do ściany (dosłownie i w przenośni) wynikało, że miał za sobą ciekawą i równie traumatyczną przeszłość, jak Ava. Zdążył to jednak przepracować, zanim spotkał ją ponownie po latach, mogąc jej pomóc. Dodatkowo autorka obdarzyła Avę wszystkimi wypadkami, które przytrafiły się dziewczynom z poprzednich historii, czyli molestowanie seksualne, pobicie, uprowadzenia, postrzelenie, prześladowanie czy bomba. I żeby było dramatyczniej, większość na własne życzenie, ale muszę oddać jej sprawiedliwość – była w tych granicznych sytuacjach niczym skała. Roztapiała się tylko w ramionach Luke’a. A najfajniejsze było to, że mogła sobie na to pozwolić. Na bycie sobą. Właśnie taką Avą z kompleksami, słabościami, demonami, wiecznie ze sobą spierającą się wewnętrznie, niezdecydowaną, roztrzepaną i okaleczoną przez życie, a mimo to wartą zdobycia. No, która z kobiet by tak nie chciała?
Pytanie pozostawiam retorycznym.
I jeszcze coś – muzyka, która w tej historii wybrzmiewa w tle i przy której piszę te słowa. Świetny rock w stylu Toma Petty’ego, w którym dźwięki gitary i harmonijki wzbudzają apetyt nie tylko na Luke’a, ale na cały świat.
Na taniec z Życiem!
Posłuchajcie poniżej.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Idealny detektyw – Kristen Ashley, przełożyła Agnieszka Lipska-Nakoniecznik, Wydawnictwo Akurat, 2021, 576 stron, cykl Rock Chick, tom 5, literatura amerykańska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Romans
Dodaj komentarz