Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
Dosyć dramatycznie zaczęła się burzliwa historia znajomości Josie i Jake’a, jak zdrobniale nazywali ich bliscy. Od śmierci Buni, a dokładnie od jej pogrzebu. Ukochanej babci Josie i przyjaciółki Jake’a. Jednak to, co totalnie zaskoczyło oboje, to zapis zmarłej w testamencie – …moją najcenniejszą własność, którą ukochałam ponad wszystko inne, to jest moją wnuczkę Jospehine Dianę Malone, przekazuję niniejszym Jamesowi Markhamowi Spearowi. Formalnie nie można komukolwiek zapisać w testamencie innej osoby, ale to była cała Bunia i jej przekaz dla nich – jesteście dla siebie stworzeni! Josie uznała to za absurd, a Jake tylko się roześmiał.
Przecież pochodzili z różnych światów!
Ona od ponad dwudziestu lat była asystentką znanego i wziętego fotografa, siadywała tuż przy wybiegach podczas pokazów najwybitniejszych projektantów, zjeździła wszystkie kontynenty, wiedziała, gdzie kupić najlepsze croissanty w Paryżu i najlepszą pizzę w Neapolu, samolot był jej domem, a świat celebrytów środowiskiem naturalnym, w którym żyła i pracowała, a na koncie zgromadziła spore oszczędności i żadnego poważnego związku intymnego mimo posiadanych już ponad czterdziestu lat. Dokładnie tak miało być, jako efekt traumy z dzieciństwa – mur niedostępności dla każdego poza Bunią. Chociaż na widok Jake’a trochę zaczął się kruszyć.
On z bagażem przeszłości pozostawionym przez trzy nieudane małżeństwa i trzy rozwody oraz z trojgiem dzieci, które z trudem utrzymywał z pieniędzy prowadzonego klubu nocnego i siłowni, do tego nadopiekuńczy, przytłaczający, zaborczy dyktator, który przeklina jak szewc i pozwala na to samo dzieciom. Nawet nie marzył o sięganiu po kobietę z wyższej półki niepasującą do niego ani ubiorem, ani stylem życia, ani nawet poziomem wysławiania się. No dobrze, jednak marzył. Zakochał się w niej, zanim ją poznał osobiście, a Bunia mu w tym pomogła i nadal pomagała zza grobu. Dobrze widziała i wiedziała, co robi – ten mężczyzna był z wyższej półki!
Idealny dla jej wnuczki.
Autorka, wybierając na swoich bohaterów osoby dużo starsze niż w znanej mi serii Rock Chick (Córka gliniarza, Zmysłowy anioł stróż, Od pierwszego wejrzenia, Zabójczy kusiciel), z traumami z przeszłości, stworzyła przekonującą opowieść o szczęściu, które można znaleźć w każdym momencie życia, a dotychczasowe, nawet bolesne, doświadczenia pozytywnie wykorzystać w tworzeniu nowego związku. Wątek romantyczny, chociaż dominujący i potęgujący napięcie, nie był jedynym ważnym w tej historii. Wzbogaciła go o umiejętne budowanie relacji dorosłych z dziećmi Jake’a. Josie nie było łatwo wkraść się w ich łaski i zyskać akceptację. Szesnastoletnia Amber bardzo się starała, by uprzykrzyć życie ojcu i zniechęcić jego nową kobietę. Siedemnastoletni Conner powielał błędy ojca w doborze dziewcząt, romansując z pięcioma jednocześnie, a ośmioletni Ethan jeszcze potrzebował matczynych uczuć. Sytuacja obojga w tym rozgardiaszu nie była do pozazdroszczenia i nie przypominała bajki, ale prawdziwe życie z problemami ludzi budujących coś nowego ze starym bagażem różnorodnych przeżyć, uprzedzeń, schematów, nieufności, a także, a może przede wszystkim, bolesnych ran i blizn. Jednym słowem posiadali dojrzałość, którą oboje zamienili na atut. Autorka pokazała, może trochę w idealistyczny sposób, jak uwierzyć ponownie w swoje prawo do szczęścia, a potem je umiejętnie pielęgnować, ale przecież głównym zadaniem tej powieści było niesienie optymizmu w budowaniu pozytywnych relacji intymnych i rodzinnych poprzez unikanie powielania błędów, które, nawet jeśli zdarzały się bohaterom, to umieli je naprawiać.
Bardzo im kibicowałam, ufając osądowi Buni, a w który tak trudno było uwierzyć dwojgu zagubionych w życiu dorosłych. Przeżywałam cały ten proces przełamywania lodów, burzenia murów, łamania schematów myślowych, przekraczania niepotrzebnie stawianych sobie barier i burzenia stereotypów, a przede wszystkim wzajemnego odkrywania się i fascynacji jego efektem. Spektrum emocji od radości do wzruszeń towarzyszyło mi od pierwszej do ostatniej strony nie tylko z powodu intensywnych, zmysłowych scen erotycznych, ale również tych wynikających ze skomplikowanych relacji między wszystkimi bohaterami tej ciepłej, romantycznej, ale i bolesnej historii.
Właśnie dlatego uważam tę powieść bardziej za obyczajową niż tylko romans.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Żądanie miłości – Kristen Ashley, przełożyła Agata Suchocka, Wydawnictwo Akurat, 2021, 512 stron, cykl Magdalene, tom 1, literatura amerykańska.
Powieść doczekała się ekranizacji.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa, Romans
Dodaj komentarz