Mam osiemdziesiąt dziewięć lat i wkrótce pozbawię się życia.
To zaskakujące i straszne wyznanie usłyszałam od Lilly tuż po powrocie z pogrzebu Billa. Wszystkie moje standardowe skojarzenia w takich momentach okazały się błędne. Jednak zanim dowiedziałam się, kim był dla niej Bill i poznałam przyczynę chęci popełnienia samobójstwa przez narratorkę, musiałam wysłuchać jej historii.
Pełnej strachu, bólu i cierpienia.
Opowieści o życiu kobiety, która w wieku dziewiętnastu lat została zmuszona przez okoliczności do porzucenia swojej ojczyzny Irlandii, ojca i sióstr oraz rozpoczęcia nowego życia w USA. Amerykańska pieśń religijna obiecywała:
Życie po stronie Kanaanu,
Po opuszczeniu Egiptu i przejściu szerokiego Jordanu,
Niesie radość.
Jej nie przyniosła.
Przez siedemnaście dni od pogrzebu opowiadała mi tylko o nieszczęściach. O miłości, która pojawiała się tylko po to, by umrzeć, zniknąć lub być zamordowaną na jej oczach. Amerykański kraj możliwości na próżno je oferował, bo okazywał się rzeczywistością brutalną, bezwzględną i je wręcz unicestwiającą. Była pasmem smutku, nieszczęść, niepokoju i braku poczucia bezpieczeństwa. Z każdym kolejnym dniem wchodziłam w coraz bardziej przytłaczającą atmosferę fatalistycznego losu i rozpaczliwej walki o utrzymanie się na powierzchni względnie normalnego życia. Z czasem pojawiło się poczucie niesprawiedliwości wypływające z braku jakiejkolwiek winy ze strony Lilly, by takim go prowokować w tych nieszczęściach. Trudnych do wymazania z pamięci. Opornych w pogrzebaniu ich w niepamięci. Przesiąkniętych trucizną wydarzeń zatruwających serce i umysł. Miałam wrażenie takie, jak Lilly, że wszystko, co ją otaczało, co było dla niej istotne, tylko umierało.
Że na drugą stronę Kanaanu wybrała się w towarzystwie śmierci.
W jej przytłaczających wspomnieniach próbowałam jednak znaleźć ziarno optymizmu, którego ona nie dostrzegała przytłoczona żalem i poczuciem beznadziei. Sens życia, którego nie czuła. Usunąć żałość ją przygniatającą, by ujrzeć światełko w tunelu pesymizmu. Znalazłam je w ostatniej scenie jej wspomnień. Metaforze życia ludzkiego, które było tak mroczne i ciemne, że aż świeciło. Było dziełem bożym, co do którego On nie wyjawia swoich zamiarów. Jak mówiono w Irlandii: diabeł tkwi tylko w tym, co dobre, a w Polsce – diabeł tkwi w szczegółach. W radości czerpania z chwil i szczegółów codzienności.
W przyjemności posiadania daru życia jako takiego.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Po stronie Kanaanu – Sebastian Barry, przełożyła Maria Olejniczak-Skarsgård, Wydawnictwo Albatros, 2015, literatura irlandzka.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz