Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Przez – Zośka Papużanka

15 kwietnia 2020

   Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

   Tak twierdził grecki filozof Heraklit z Efezu. Ta powieść jest dowodem na to, że chyba nie miał racji. Że czas można zatrzymać. Zamknąć, jak zamyka się śluzą rzekę, żeby była ta sama i żeby można było do niej wchodzić, ile razy się zechce. Autorka stworzyła historię małżeństwa opowiedzianą przez narratora zewnętrznego, ale z punktu widzenia męża. Mężczyzna wynajął mieszkanie w bloku naprzeciwko kiedyś ich wspólnego lokum. Po pięciu latach od rozstania wrócił, by na półtora tygodnia zatrzymać czas i wejść powtórnie w swoje małżeństwo. Zapętlić okres rozłąki i wrócić do jego początku. Zaobserwować, czy coś się zmieniło. Podglądał więc swoją żonę, kiedy przychodziła, odchodziła, wchodziła, wychodziła z klatki schodowej, siedziała na ławce, odjeżdżała samochodem lub szła na przystanek, zapalała bądź gasiła światło. Przeglądał jej wyrzucane śmieci. Zakradał się do mieszkania i penetrował jej szuflady, szafki i szafy, nurkując w bieliźnie i odzieży mającej moc przenoszenia go w przeszłość. Przede wszystkim jednak notował i fotografował.

   Był bardzo uważnym obserwatorem i celnym, ale bezkrwawym myśliwym.

   Skupiał się na szczegółach przedmiotów, osób i zdarzeń. Wyławiał z całości detale, które otwierały przejście do dywagacji, skojarzeń i dygresji, a te z kolei do komentarzy do własnego małżeństwa, osobowości i stylu życia żony, wspólnej przeszłości, planów i priorytetów, własnej pasji fotograficznej, sąsiadów mieszkających pod, nad i obok, otaczającej go rzeczywistości, egzystencji swojej oraz innych i życia w ogóle. Zawsze krytyczny, zawsze logiczny, szczery do bólu i bezemocjonalny, chociaż było jedno uczucie, czasami wychylające się spoza muru dystansu – irytacja. Nie znosił, gdy świat odklejał się od jego miary i jego wyobrażenia. Dostawało się więc wszystkim, po kolei, po kilka uwag przesiąkniętych goryczą, obłożonych rozczarowaniem i kapiących od ironii. Jego żonie, sąsiadom, przechodniom, dzieciom bawiącym się na podwórku, a nawet czytelnikom. Tym o zawężonym spektrum czytanych powieści, czyli fanom kryminałów i czytających drugą książkę w życiu, domagających się akcji w każdej, żeby się coś działo i z pretensjami, dlaczego Bookera dostaje książka, w której nic się nie dzieje. A zwłaszcza Nobla literackiego – dodam od siebie.

   Dla tego typu czytelnika może się taką wydawać.

   Zatrzymanie czasu na miarę Kopernikowskiego wstrzymania Słońca i ruszenia Ziemią dla wielu może być nie do pojęcia i dlatego niezauważalne, bo jak można zmieniać coś bez przyzwolenia na zmiany? Bez ich zgody na nią!?

   Jednak kiedy się na to przyzwoli, pozwoli, zaaprobuje i zaakceptuje, zobaczy się świat z zupełnie innej perspektywy, a kalejdoskop obrazów, wątków, tematów i refleksji stworzy „akcję”, którą pochłonęłam na dwa razy. To proza uważna, bo jej narrator był drobiazgowy w opisach myśli i działań mężczyzny, który przypominał mi autystyka. Przybliżał elementy rzeczywistości, otaczając je minihistoriami – domyślnymi, dopowiadanymi lub prawdziwymi, ale zawsze z kilkoma możliwościami kierunków rozwoju wątków, które mogłam poprowadzić sama. Wybrać jedną z podsuniętych opcji konsekwencji wyboru lub decyzji bohatera, który w swojej stałości tu i teraz był nad podziw niepewny w prognozowaniu przyszłości. Służyły mi do tego zdania z pieczęcią kropki na ich końcu, ale w środku myśli, którą mogłam przekroczyć w wyobraźni niczym symboliczny próg, dopowiadając sobie jej resztę. Mogłam z przyjemnością kiwać głową i potakiwać narratorowi, że wiem, co miał na myśli. Wiem, co chciał powiedzieć, przekazać, oddać, nie marnując słów, tuszu i papieru. W połowie powieści byliśmy, jak starzy, dobrzy kumple znający swoje myśli i kończący je bez słów. Ta interakcyjność zachęciła mnie do własnych interpretacji. Do włączenia w tę rzekę zdań bez wyróżnionych dialogów, w potok opisów i strumyki relacji, własnych myśli formułowanych w pamięci. Nieśpiesznie, powoli, zwracając uwagę na interpunkcję, która pełniła rolę spowalniacza. Stosowana w nietypowych miejscach zmieniała interpretację treści i sens zdań, akcentowała ważność wyrazu lub nadawała nowy zakres pojęciu.

   Książka – stoper czasu?

   Dla mnie nie do końca, co poczytuję za zaletę. Można do niej było wchodzić, napotykając ten sam tekst, ale już nie interpretację, która obfitowała w coraz to nowe odkrycia, okruchy, przebłyski i fajerwerki myślowe. Przemawiali również za tą dychotomią jej bohaterowie. Z jednej strony autorka ukazała mężczyznę, który prawdę życia dostrzegał w szczegółach, planach, punktach, kończeniu zaczętego, schematach i algorytmach. Z drugiej przeciwstawiła mu odmienną postawę żony cieszącej się prawdą życia bez ustawek, czerpiąc z niego garściami i spontanicznie. Pozostawiła mi w ten sposób dylemat, czy iść PRZEZ życie, poznając je,  „fotografując” i „zoomując” oczami, a potem składując wycinki rzeczywistości w „folderach” rozumu, czy czerpać z niego radość i przyjemność bycia, odliczając czas biciem serca. Czułość migawki aparatu fotograficznego czy czułość serca? Pojmując czy przeżywając?

   Poznawać je PRZEZ rozum, czy PRZEZ emocje?

  Najpiękniejsze w tej dynamicznej myślowo prozie była ogromna i cudowną moc mnożenia możliwości wielu interpretacji tytułu, który można potraktować, jak wyzwanie – znajdź dla mnie  jak najwięcej kontekstów! Śmiem nawet twierdzić, że tylu, ilu będzie czytelników, tyle będzie wersji odbioru.  Moja nie jest jedyna i ostateczna. Jest jedną z mnóstwa od tych ogólnych i ponadczasowych do tych indywidualnych i osobistych. Bezimienni bohaterowie, w nienazwanym mieście, w miejscu niczyim i wszystkich, gwarantuje każdemu wpisanie się w życie powieściowych postaci, swoje, czyjeś i niczyje.

   No proszę, zaczynam mówić, jak narrator!

   Zatrzymanie rzeki czasu tylko pozornie obiecuje bezruch. Ten na zewnątrz, kiedy weźmie się do ręki tę powieść. Wewnątrz dzieje się! W dobie izolacji i spowolnienia tempa życia wymuszonych pandemią to idealna lektura do wejścia w pozornie cudze życie, ale tak naprawdę w swoje własne, by dać się wciągnąć w wir myśli i refleksji nad nurtem własnego

   Kierowanego rozumem czy emocjami?

   Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Przez – Zośka Papużanka, Wydawnictwo Marginesy, 2020, 296 stron, literatura polska.

Przez [Zośka Papużanka]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść filozoficzna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *