Blask – Marek Stelar
Wydawnictwo Videograf , 2019 , 400 stron
Literatura polska
Tylu ludzi zginęło za coś, czego nikt tak w zasadzie nie widział na własne oczy. Coś nieprawdopodobnego…
Chociaż nie do końca zgodziłabym się z tą niewidocznością. Aurę skarbu von Kaminskiego, mieszkańca przedwojennego Szczecina słynącego z kolekcji drogich kamieni, trudno było przyćmić, ukryć czy zgasić. Po wojnie wielu chciało go odnaleźć i przejąć. Począwszy od władz PRL po zwykłych ludzi. Tu i ówdzie zamigotał na krótką chwilę, na mgnienie oka, w okruchu informacji, w chciwości ludzkiej. Zaiskrzył w fasetach sporego brylantu w zaciśniętej, martwej dłoni żydowskiego chłopca. Jawił się w sprawdzonej informacji przekazywanej z ojca na syna. Mamił słowami świadka dobrze znającego rodzinę von Kaminskich. Każdy, kto zainteresował się nim, omotany wizją bogatej przyszłości, robił wszystko, by go odnaleźć. Wszystko, by wejść w jego posiadanie.
Po trupach.
Dosłownie. To dlatego akcja tego kryminału dzieje się w trzech, naprzemiennie opowiadanych, płaszczyznach czasowych, odzwierciedlających dzieje skarbu von Kaminskiego. Tuż po wojnie w 1946 roku, w latach komuny w 1978 roku i współcześnie w 2019 roku. Opowiadane przez bohaterów zaplątanych świadomie lub bez ich woli w bardzo skomplikowaną intrygę kryminalną, tworzyły obraz jednej rodziny: Krugłych i Prażmowskich. Ludzi spokrewnionych, których, poza więzami krwi, łączyły mroczne sekrety rodzinne wyłaniające się z czarnej otchłani przeszłości. Wiele wyjaśniających skomplikowane i naganne, wręcz patologiczne, postawy członków obu rodzin, mające wpływ na to, kim stało się najmłodsze pokolenie. A przy okazji, jaka przeszłość stoi za znaną postacią kryminalnego cyklu Krugły i Michalczyk, który powstały dużo wcześniej. To gratka dla fanów tego śledczego tandemu. To tutaj można dowiedzieć się, z jakimi obciążeniami Robert Krugły borykał się prywatnie.
Autor stworzył kryminał z zagadką na miarę enigmatycznego „złotego pociągu” i Bursztynowej Komnaty. To skarb przyciągał moją uwagę. To na nim skupiałam się w trakcie poszukiwań sprawców kolejnych morderstw. To o nim myślałam, wsłuchując się w wyznania kolejnych bohaterów. To o niego pytałam, kiedy pojawiały się nic niewyjaśniające odpowiedzi. To jego chciałam ujrzeć w kolejno dynamicznie zawiązujących się wątkach. Autor omamił mnie nim tak, jak blask skarbu omamił wszystkich bohaterów zapętlonych w meandry jego historii. Ludzi, którzy gotowi byli podpalić stóg siana, by wyjąć z popiołów poszukiwaną „igłę”. Skupieni na jego aurze zapominali o dużo bardziej wartościowych „skarbach” życia codziennego. Oślepieni jego blaskiem przestali zauważać to, co najcenniejsze mieli tuż przed oczami.
Drugiego człowieka.
Autor w ostatnich słowach od siebie posunął się nawet dalej w tym przesłaniu, twierdząc, że właśnie takie nieistotne mity i miraże inicjowały coś tak potwornego, jak wojny, a w powieści, w życiu jej bohaterów, mnóstwo niszczącego, destrukcyjnego zła. To dlatego śmiało mogę powiedzieć, że w dużej mierze to również powieść społeczno-obyczajowa. Jej przesłanie jest ponadczasowe, bo przecież to miraż, który wiedzie na manowce nas nieustannie.
Na naszą własną zgubę.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autor o swojej książce i nie tylko.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Tagi: książki w 2020, literatura polska
Dodaj komentarz