Wspomnienia bitniczki – Diane di Prima
Przełożył Jędrzej Polak
Wydawnictwo Officyna , 2013 , 157 stron
Seria Twarze Kontrkultury
Literatura amerykańska
Druga publikacja w serii Twarze Kontrkultury wprawiła mnie w lekkie zakłopotanie i niemały dylemat. Swoje wrażenia polekturowe zawsze przepuszczam przez moje emocje, doświadczenia i wiedzę. A jak mam podzielić się nimi na temat powieści pornograficznej publicznie, skoro sama na temat seksu rozmawiam tylko z partnerem współtworzącym i dzielącym go ze mną? A tutaj 90% fabuły składało się ze scen erotycznych i pornograficznych z udziałem kobiety, a właściwie nastolatki (od utraty dziewictwa w wieku 17 lat do poczęcia dziecka) bardzo aktywnej seksualnie, dla której noce, kiedy nic się nie wydarzyło lub nikt się nie nadarzał, były stosunkowo rzadkie. Od siebie dodam, że dni również. Jedna przygoda się kończyła, by bez zbędnej, nomen omen, gry wstępnej przejść do drugiej, tworząc seksualny łańcuch nadarzających się okazji, z których absolutnie nie można było zrezygnować, bo przecież podniecenie przychodziło tak szybko i łatwo. Niekoniecznie z tym samym partnerem lub partnerką.
W różnych konfiguracjach.
Heteroseksualnych, homoseksualnych czy biseksualnych. Grupowych, kilkuosobowych czy kameralnych w duecie. Z dorosłymi lub niepełnoletnimi. Dozwolonych przez normy społeczne albo zakazanych, bo kazirodczych. Czynnych, z pełnym, bardzo dynamicznym udziałem autorki lub biernych, w roli podglądającej. W pomieszczeniach i w plenerze. W nastroju metafizycznym albo realistycznym, jeśli nie naturalistycznym. W ujęciu ogólnym, panoramicznym lub w ogromnym zbliżeniu, z włączonym zoomem udostępniającym szczegóły i detale głębi odbytu, pochwy aż do szyjki macicy czy migdałków w jamie ustnej. Opisy były tak wiarygodne, że w pewnym momencie przyłapałam się na delikatnym i ostrożnym rozchylaniu kartek, by nie ubrudzić palców spermą, śluzem kobiecym i śliną, których ilość kapiąca, tryskająca, cieknąca, rozmazująca i wydzielająca się wprowadzała uczucie lepkości stron. Podejrzewam, że gdybym ujęła w dwa palce górny róg grzbietu tej książki, nie byłabym zdziwiona, przyjmując to za stan naturalny, kapiącymi z niej płynami fizjologicznymi wszystkich bohaterów. Ale największym zaskoczeniem wprawiającym mnie w konsternację był kiwający na mnie palec autorki, mówiący – podzieliłam się z tobą rodzajami pocałunków i intymną myślą, że nikt nie całuje się tak samo, podobnie jak tak samo się nie pieprzy (to próbka stylu przekazu narratorki, który jednak nie raził wulgaryzmami), więc teraz twoja kolej, kochana i proszę:
Osłupiałam na moment, bo skoro to był początek, zaledwie czwarta strona pierwszego rozdziału tej nieskrępowanej orgii, czy jak nazwała ją autorka,„gry cool”, to co będzie dalej!?
Jak widać miejsce pozostawiłam puste z dwóch powodów. O pierwszym napisałam na początku, a drugim był pomysł podarowania tej książki mojemu znajomemu. Typowemu mężczyźnie, który o seksie myśli co 5 minut i nieskrępowanie, w rozbrajający sposób, komunikuje o tym dookoła, z permanentnym nawiązaniem do niego, komentując z dwuznacznym podtekstem każdy, nawet najbardziej niewinny temat. Książka w tym sensie idealnie pasuje do tego typu odbiorcy. I tak też można ją odebrać, nie wnikając w podteksty, przesłania i nie zawracając sobie głowy jej tłem kulturowym czyli pozostałymi 10% treści czyli dokładnie jako powieść pornograficzną (dla mnie) czy powieść konfesyjną (w sensie metaforycznej spowiedzi intymnej) lub erotyczną, jak proponuje również autor posłowia – Jerzy Jarniewicz. Wybór zależy od standardów czytelnika. Można też ją odebrać jako przewodnik o charakterze poradnikowym dla tych, którzy świat seksu dopiero odkrywają (świetny instruktaż pocałunku, i nie tylko, w wielu wydaniach) lub chcą go urozmaicić, wzbogacić czy uatrakcyjnić. Ale wszystko w ramach seksu standardowego w powszechnym rozumieniu. Bez odchyleń w preferencjach seksualnych.
Autorka jest w tym bardzo dobra! Nie bez powodu dostawała zlecenia na pisanie scen erotycznych do powieści, bo nie każdy pisarz to potrafi.
Ale mnie zaciekawiło te pozostałe 10% fabuły, które żeby w niej dostrzec w pełni, trzeba by tak naprawdę przeczytać powieść dwa, jeśli nie więcej, razy. A to z powodu bardzo absorbującej warstwy seksualnej, która nie daje się skupić na procentowej mniejszości, a to właśnie ona decyduje ostatecznie o wyjątkowej i unikalnej wartości tej pozycji. Już choćby dlatego, że napisała ją kobieta-bitniczka (pamiętajmy, że są to czasy, w których mężczyźni twierdzili, że kobiety nie są w stanie napisać powieści erotycznej), ukazująca swoją subkulturę przez sfeminizowany pryzmat. Radykalnie wyemancypowana, walcząca z zastanym ładem społecznym i dominującą w nim rolą mężczyzny. Również wewnątrz ruchu bitnikowskiego. Silnie zmaskulinizowanym – jak pisze Jerzy Jarniewicz – wypełniony alkoholem, papierosami i narkotykami, podszyty nie tyle seksem, ile seksizmem. Stąd pozwala sobie dalej na przytoczenie za innymi określenia autorki – „arcybitniczka”. Okrzyknięta przez jej współczesnych równą Allenowi Ginsbergowi czy Jackowi Kerouacowi, nie tylko w łóżku (jest i taka scena z tymi realnie istniejącymi bohaterami – ciekawostka dla ich fanów), ale i na płaszczyźnie literackiej. Autorka jest znaną, uznaną i docenioną poetką w USA, chociaż akurat ta powieść (napisana dla pieniędzy, ale o tym cicho i ani mru-mru tym czytającym ją jako powieść pornograficzną) była cenzurowana. U nas do tej pory nieobecna, pojawiła się dopiero teraz i jest to jedyna pozycja z jej twórczości na polskim rynku wydawniczym, nie licząc pojedynczych wierszy ujętych w antologii zbuntowanych poetów amerykańskich. Kobieta, która rozumiała, że stawką w jej życiu jest ona sama, a walkę o swoją wolność i tożsamość wyrażała również w sferze seksualnej, odrzucając zastane normy i będąc przekonaną z autopsji, że bycie kobietą dla wielu mężczyzn jednocześnie jest zazwyczaj dobre, podobnie jak bycie jedną z wielu kobiet dla wielu mężczyzn, co sprawia, że środowisko nieustannie się zmienia i jest niejednoznaczne. Dla niej nabiera wielowymiarowości, czego nie daje małżeństwo, które neguje zdaniem – To, co nie jest dobre, co jest klaustrofobiczne i śmiercionośne, to regularny związek jeden na jeden. W dążeniu do totalnej wolności odrzucała nawet antykoncepcję pisząc wprost, kolokwialnie i nieskrępowanie, a co lepiej pokażę, bo przez klawiaturę nie chce mi przejść:
A najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że może właśnie tylko te 10% jest prawdą z tej fabuły. Wspomnieniami autentycznymi z tylko ( a nie przede wszystkim) hiperseksualną nadbudową, co szczerze ujawnia po wielu latach w posłowiu O pisaniu wspomnień, a co potwierdza Jerzy Jarniewicz przytaczając jej wyznanie – wszystko jest w tej powieści prawdziwe, tylko seks wymyślony. Nie ufałabym jednak autorce do końca.
Prawda, jak zwykle w takich przypadkach, wypada gdzieś pośrodku.
A tutaj garść podstawowych informacji o autorce u nas znanej tylko znawcom tematu lub czytającym jej poezję i prozę w oryginale.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść erotyczna
Tagi: książki w 2013
Dodaj komentarz