Wilczyce – Aneta Borowiec
Wydawca Agora S.A. , 2012 , 319 stron
Seria Akademia Opowieści
Literatura polska
Autor, nadając powieści tytuł, nie ponosi odpowiedzialności za skojarzenia, jakie nasuną się czytelnikowi. Zwłaszcza te pierwsze, podczas oglądania fizycznej jej formy, w którym duży udział mają również projektanci graficzni. Te nawiązania mogą być nie tyle różne, co bardzo odległe i daleko odbiegające od intencji twórcy.
Dokładnie to przytrafiło mi się z tą powieścią.
Naczytawszy i naoglądawszy się ostatnio sporo literatury i filmów o młodych, współcześnie mi żyjących kobietach, skojarzyłam ten tytuł jednoznacznie. Biegnąca przed siebie, a może uciekająca, dziewczynka na okładce, utrwaliła to wrażenie. Tytuł więc pasował mi idealnie do czterech przyjaciółek – Natalii, Alicji, Joanny i Katarzyny. Wypisz, wymaluj – młode wilczyce w lesie życia, już nie na jego progu, ale jeszcze daleko, by nie zdążyć się zapuścić w jego gąszcz. Jeszcze niedoświadczone, ale już okaleczone psychicznie, by nauczyć się, jak nie tracąc pozorów spokoju, śmiertelne rany zamieniać w wewnętrzne krwotoki, o których istnieniu inni nie mieli pojęcia. Poszukujące miłości i księcia, na którego widok uginają się pod tobą kolana, bo tylko wtedy wszystko to, co potem, czyli kompromisy, codzienne życie i synchronizowanie kalendarzy, nie jest ciężka pracą, a jedynie aktem woli lub posiadające wprawdzie partnera, ale jeszcze bezdzietne. W bezkompromisowej walce o to marzenie, zapominające o przyjaźni w kobiecej dżungli przeżycia i bycia samicą alfa. Przyglądałam się ich światu z zaciekawieniem nie dlatego, że był inny literacko od dotychczas przeze mnie przyswojonych lub znanych z autopsji, ale dlatego, że podobał mi się sposób i styl przekazu go opisujący. Wpleciony w charaktery bohaterek, skrzył się ironią, celnymi ripostami, trafnymi spostrzeżeniami-syntezami, ciętymi uwagami, nie przekraczając granicy silenia się na banalny humor. Wywołujący gorzki półuśmiech i kiwanie głową z aprobatą adekwatności oddania rzeczywistości poprzez pryzmat nie złośliwości, ale wysmakowanego cynizmu oczytanego sceptyka.
Opowieść otworzyło swoiste, na pozór niewiele mówiące, intro. Migawka z dalekiej, dziecięcej przeszłości głównej bohaterki, Natalii, zapowiadające przyczynę ukształtowania jej dorosłej osobowości i ostatecznie jej życiowych postaw i światopoglądu. Jeszcze wtedy nie przypuszczałam, że wzmianka o jej matce, Marii, będzie tym wątkiem, który niczym niteczka, rozwinięta w czasie teraźniejszym, wyprowadzi mnie ze świata wilczyc do świata… Wilczyc.
Różnica jednej, pierwszej litery, a dokładnie jej wielkości niewidocznej w tytule, uczynił w tym przypadku ogromną różnicę.
Tytuł okazał się być nazwą miejscowości z rodzinnym domem Marii i jej córki Natalii, w której od lat krążyła wśród jej mieszkańców tajemnica rodziny obu kobiet. O jej istnieniu dowiadywałam się wcześniej, poznając zawodowe i prywatne życie Natalii w mieście, za sprawą niedomówień, ukradkowych spojrzeń, nagłych zamilczeń w rozmowach z seniorami rodziny – babcią Wandą i dziadkiem Antonim. To za ich sprawą i skrywanego sekretu z mrocznej przeszłości, społeczno-obyczajowa opowieść o kobietach zamieniła się dla mnie w historię kryminalną o podłożu psychologicznym powoli wyjaśnianą przez Natalię, a dla głównej bohaterki osobistą, emocjonalną podróżą w czasie, w którym odnalazła przyczynę wykrzywionego, a może nawet patologicznego, obrazu własnej rodziny, a zwłaszcza jej matki. Rodziny, która do tej pory funkcjonowała, a właściwie udawała rodzinę, wynosząc wszystkie dowody spraw bolesnych, wstydliwych, podlegających silnemu ostracyzmowi społecznemu, na strych (dosłownie i w przenośni), łudząc się, że miłosierny kurz zapomnienia z czasem złagodzi ból, żal nieodwracalnego i oszczędzi konsekwencji przyszłym pokoleniom. Kobietom tej rodziny, które poznałam jako pierwsze.
Ta opowieść jest przestrogą przed stosowaniem błędnej metody rozwiązywania problemów rodzinnych, ukazującą jeden z prawdopodobnych wariantów jej skutków – obraz rodziny, która oznacza jedynie tyle, że ludzie zadają się ze sobą, bo muszą, i oglądają siebie od czasu do czasu w bieliźnie. To dlatego przygoda literacka zaczyna się od ukazania najmłodszego pokolenia kobiet uciekających przed problemami emocjonalnymi, niepotrafiących poradzić sobie ze zmiennością życia, wymykającemu się wszelkim próbom kontroli i mających trudne relacje lub ich całkowity brak, z matkami. Pośrednio tłumaczy dziedziczenie spuścizny stosowania błędnych metod radzenia sobie z przeszkodami na drodze życia.
Ostatecznie historia rodziny Natalii przekazuje jedno przesłanie – prawda i tylko prawda może być fundamentem budowania nie tylko relacji w rodzinie, ale i w ogóle relacji z innymi ludźmi. Przesłanie, które tak trafnie ujęły i często powtarzały bohaterki powieści w tym zdaniu – nieważne, co się już stało, ważne, co z tym zrobimy.
Piękna myśl, mądrze obudowana w zmienną fabułę, nadającą powieści dwoistości charakteru i nastroju o wilczycach z Wilczyc, które z pokolenia na pokolenie, wbrew przeciwnościom losu, nie poddawały się. Jeśli płakały to nigdy z bezsilności. W DNA miały zapisane, że niemoc to tylko stan przejściowy i trzeba go przetrwać za wszelka cenę. Trwać, być silnym i odważnym bez względu na okoliczności.
Może to moje początkowe skojarzenie, lekko (a może mocno?) naditerpretujące tytuł, jednak nie było tak całkiem moim osobistym wymysłem?
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: książki w 2013
Dodaj komentarz