Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Świat według Dziada – Henryk Niewiadomski

21 marca 2019

Świat według Dziada: sensacje XXI wieku – Henryk Niewiadomski
Wydanie autorskie , 2002 , 222 stron
Literatura polska

Postać Dziada czyli Henryka Niewiadomskiego stale przewijała się swego czasu w mediach. To był czas walki z mafią w pojęciu przeciętnego Polaka, bo w pojęciu Dziada – czas osobistej nagonki na człowieka, który z mafią nie miał nic wspólnego. To media okrzyknęły go bossem wołomińskiej mafii. To dziennikarze z kagańcami na twarzy wykreowali bandytę numer jeden w Polsce. Jak sam pisał – Powołaliście do życia dziennikarski mit dla ubogich. Krótko mówiąc, kit. Czuł się w roli medialnego parawanu na użytek nieudolnej policji i cynicznych polityków (…), za którym ci pierwsi pozorują działania, w sytuacji kiedy nie mogą ścigać prawdziwych przestępców, a drudzy – przestępcy właśnie – rozkradają państwo. Przeciw takiemu wizerunkowi i jawnej niesprawiedliwości (o jej groteskowym pojmowaniu napiszę później) zaprotestował autor tą książką. Jak sam napisał – To nie bieda popchnęła mnie do napisania. Zmusiły mnie do tego środki masowego przekazu, według mojej oceny inspirowane przez organy ścigania i rozpowszechniające na mój temat bzdury. Miał na jej napisanie dużo czasu. Więzienie, w którym go osadzono, sprzyjało systematycznemu notowaniu swoich przemyśleń.
Czytałam te wspomnienia z… przyjemnością.
Sprawiała wrażenie opowieści starszego, ciepłego!, inteligentnego mądrością życiową człowieka, głęboko skrzywdzonego, kochającego gołębie, szanowanego w swoim środowisku, uważanego za charyzmatycznego mężczyznę, głowę rodziny, mającą przede wszystkim smykałkę do interesów oraz talent do inicjatywy oraz oceny ryzyka w interesach, pozwalających osiągać nieprzeciętne zyski. I gdybym swój obraz Dziada zbudowała tylko na podstawie jego wspomnień i zażaleń (bo tym książka również dla mnie była), to mogłabym wyciągnąć wniosek, że faktycznie, autora spotkał spisek dziejowy ze strony kierujących państwem, a nawet restrykcje polityczne pozwalające nazwać go więźniem politycznym.
Bzdury! – pewnie niejedna osoba tak by zareagowała na te rewelacje.
Ja również, gdyby nie wcześniejsza lektura Nowego alfabetu mafii autorstwa dziennikarzy piszących o przestępczym świecie w Polsce przełomu lat 80. i 90. Obie, uzupełniając się, pozwoliły mi ogarnąć całość zjawiska od zewnątrz i od wewnątrz. Dopasować do siebie obrazy subiektywne i obiektywne. Zbudować ostatecznie świat ludzi nastawionych na szybki zysk, którzy, wykorzystując czas przemian ustrojowych w Polsce w latach dziewięćdziesiątych, znaleźli się w odpowiednim miejscu i czasie. Zarówno tych sprawujących legalną władzę, jak i tych posiadających władzę nielegalną. W obu przypadkach po to, by pierwszy milion ukraść w białych rękawiczkach lub dorobić się na spekulacjach. Do tego ostatniego przyznaje się autor wprost, pisząc, że posiadane dolary i majątek pozyskał w wyniku spekulacji towarem i ciężkiej pracy. Problem pojawił się w momencie, kiedy drogi złodziei skrzyżowały się. Dziad wszedł na teren polityków. Ukradł im papier do drukowania rubli.
Od tego momentu rozpętała się wojna między tymi u władzy a Dziadem.
Jej przebieg można było śledzić w mediach i na sali sądowej. I o tym jest właśnie ta książka. Pokazana bardzo subiektywnie, ale zawierająca również prawdę o skorumpowaniu środowiska policyjnego, politycznego i prawniczego. Autor nie był gołosłownym. Swój tekst ilustrował zdjęciami dokumentów z akt sądowniczych.
Przyznaję, było w tych logicznych wywodach dużo racji – medialna nagonka, nadużywanie władzy czy manipulowanie prawem. A wszystko po to, by pozbyć się rywala w „interesach”, człowieka, który kompromitował polityków w oczach społeczeństwa, ale przede wszystkim osoby, która za dużo wiedziała. Dziad sugerował polityczne tło zabójstwa gen. Marka Papały. Po tej książce świat decydentów, dla mnie zwykłych przestępców drenujących system finansowy państwa w białych rękawiczkach, przeraził nie mniej niż świat mafii wołomińskiej czy prószkowskiej. Bo ten ostatni też istniał. Nie dałam się tak do końca oczarować inteligentnym wywodom autora, który przypominał mi mentalność cwaniaka-warszawiaka, żyjącego według dwóch zasad. Pierwszej – „człowieka honoru” czyli gangstera w odróżnieniu od frajerów, którzy uczciwą pracą nie ma prawa dorobić się niczego oprócz garbu, ewentualnie więzienia i drugiej – sprawiedliwość była wtedy, gdy leżała po jego stronie. Bolało go jedno – kradli „na górze”, a „dół” nie mógł. To w tym obszarze umoczonej policji, kupionych prokuratorów oraz skorumpowanych sędziów i polityków, domagał się równego prawa do zysku.
Absurd logiki pojmowania pojęcia sprawiedliwości!
I kiedy w ten sposób spojrzy się na wspomnienia autora, to pośrednio, wybielając siebie, ukazywał ówczesną skorumpowaną Polskę, tłumacząc tym możliwość zaistnienia na ogromną skalę ówczesnych, bardzo licznych, skandali i afer finansowych.
Druga część gangsterskiej sagi, zapowiadana na okładce, niestety nie ukaże się już. Autor nie doczekał wolności. Zmarł w więzieniu w przeświadczeniu, że w obecnych czasach z całą pewnością opłaca się być dobrym gangsterem. Nawet przy założeniu, że pożyje się nie dłużej niż 40 lat – ale za to w luksusie i poważaniu. Zapewni się lepszy start i godne życie rodzinie. To jest moim zdaniem jedyne wyjście, aby wybić się z bagna, jakie panuje dzisiaj w Polsce.
Po kilkunastu latach od wydania tej publikacji, śledząc programy publicystyczne, mam wrażenie, że dla wielu te słowa nic nie straciły ze swojej aktualności. I dla tych „na górze”, i dla tych „na dole”. Zmieniły się tylko metody. Na bardziej wyrafinowane w przypadku polityków i bardziej agresywne w przypadku gangsterów.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *