Spaceman: jak zostać astronautą i uratować oko na Wszechświat – Mike Massimino
Przełożył Krzysztof Bednarek
Wydawnictwo Agora , 2018 , 336 stron
Literatura amerykańska
Można historię o Mike’u Massiminie zacząć z przytupem.
Oto amerykański astronauta, który dwukrotnie poleciał w kosmos. Raz w 2002 roku wahadłowcem Columbia. Drugi raz w 2009 roku promem Atlantis. Obie misje do Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, którego rolę w podtytule ujęto jako „oko na Wszechświat”. Zespołowy rekordzista spacerów w kosmosie i pionier tweetów z kosmosu. To robi wrażenie! Od opisu pierwszego startu w przestrzeń kosmiczną rozpoczął również swoją opowieść. Pełną napięcia, wielkich niewiadomych, emocji i ciekawości tych wyjątkowych chwil dostępnych nielicznym.
Wybranym!
To w tym słowie mieścił się drugi wymiar tej opowieści. Kim trzeba być, skąd pochodzić, jakie drogi wybrać, by nim zostać? Ten aspekt ciekawił mnie najbardziej. Pilnie śledziłam jego losy, ścieżki naukowe i zawodowe, kierunki rozwoju osobistego, uwidaczniające się cechy charakteru, które summa summarum doprowadziły go do roli astronauty. Doszłam do wniosku, że nie ma jednej, sprawdzonej recepty, co potwierdził autor, pisząc – Z zostaniem astronautą jest tak, że nikt nie jest ci w stanie powiedzieć, jak to zrobić. Nie potrafią tego powiedzieć nawet w NASA, bo szanse, że rzeczywiście zostaniesz astronautą, są tak niewielkie. Wszyscy cię zachęcają, ale nikt nie ma żadnej niezawodnej rady. Astronautą może zostać każdy i jednocześnie nie wszyscy. Autor jest tego absurdu świetnym przykładem. Swoje dzieciństwo i dorastanie opisał jako totalne zaprzeczenie kandydata na loty w kosmos. Równie dobrze mógł mówić wszystkim dookoła, że chce zostać Spider-Manem. Reakcje otoczenia byłyby jednakowe, bo jak, do licha, można zostać Spider-Manem? – puentował żartobliwie.
A mimo to został nim!
Jak to osiągnął? O tym właśnie była jego opowieść. Bardzo emocjonująca i emocjonalna! Sinusoida upadków i powstań z kolan, zniechęceń i nadziei, zagubienia i odnajdywania się, na której dominował upór, konsekwencja i bardzo ciężka, długoletnia praca – umysłowa, fizyczna i psychiczna. Autor szarpał moimi emocjami od zadziwień, zachwytów i radości po smutek, łzy bezsilności i czarne dziury beznadziei. Nigdy nie wiedziałam, co czeka mnie za rogiem kolejnej strony. Czasami doprowadzał mnie do apogeum ciekawości i niepewności, by zakończyć opowieść ulgą i chęcią uduszenia go za to. Scenom z kosmosu nadawał charakter zachwytów estetycznych z elementami thrillera, w których stawką była nie tylko reputacja, ale i losy świata. Ratowałam go razem z nim, sekundując wszystkim powierzonym czynnościom. Za to też chciałam go udusić z wdzięczności. Umiał przy tym to katharsis chwili zamienić w żart. To dzięki tej komunikatywności i poczuciu humoru, został wybrany! O ironio losu – kilkadziesiąt lat morderczej pracy, nauki, badań, by w momencie selekcji zaważyła cecha charakteru, którą posiadał od urodzenia! Cudowna cecha tak mocno przebijająca się na kartach książki.
To opowieść również o samorozwoju.
O chłopcu, który miał marzenie. Wiedział dokąd chce iść, ale nie wiedział, którędy tam dojść. To nieustępliwe, aktywne szukanie i wykorzystywanie każdej możliwości było przede wszystkim wskazówką, jakim trzeba być człowiekiem, by w życiu osiągać wyznaczane sobie cele. W tym sensie to bardzo motywująca i inspirująca opowieść. Świat, ba!, kosmos należy do każdego – skutecznie przekonywał mnie autor. Wystarczy chcieć, działać i czekać na swoją szansę. Na uchylenie się drzwi, bo dopóki pozostawały otwarte, choćby przeświecała tylko szczelina, wiedziałem, że nie przestanę próbować – zapewniał autor. A przy okazji realizować marzenia drugie i kolejne, bo zrealizowane torują drogę następnym tak, jak w przypadku Mike’a, który zagrał z drużyną Metsów na miejscu dla miotacza, a potem w serialu telewizyjnym, został mówcą inspirującym i wreszcie napisał tę książkę. W marcu spotkał się również z polskimi czytelnikami w warszawskim Centrum Nauki Kopernik.
Nieustannie wykorzystując swoje liczne talenty, próbuje zatrzymać człowieka w pędzie życia, by pokazać Ziemię z kosmosu, w którym pobyt zmienił mu postrzeganie naszej planety na tle wszechświata, ale i człowieczej roli w nim. Swoją sugestywną opowieścią uniósł mnie wysoko razem ze sobą i pokazał to, co sam widział, czuł i myślał. Tę zmianę dystansu patrzenia z egoistycznego „ja” tu na Ziemi na „my” we wszechświecie. Przy okazji obalając mit ideału człowieka osiągającego sukces w pojedynkę. Praca w zespole i bycie cząstką całości to wartości i warunki powodzenia, które stale podkreślał.
To nie koniec jego marzeń!
Kolejnym jest dotarcie do najmłodszych pokoleń – Marzę, że niektórzy z owych młodych ludzi, którzy tak sobie klikają, może dowiedzą się o tej książce i znajdą sposób, żeby trafiła w ich ręce – a kiedy to się stanie, dowiedzą się, że nawet jeżeli jesteś chudym chłopcem z Long Island mającym lęk wysokości, to jeśli marzysz o spacerowaniu wśród gwiazd, jesteś w stanie to osiągnąć. Dowiedzą się, że tak naprawdę w życiu ważne są odnalezienie celu i oddanie w służbie innym oraz powołaniu większemu od „ja”. Piękne marzenie o wartościach mało popularnych wśród młodzieży, które podzielam, a które można realizować na różne sposoby. Mike wybrał bezpośrednie spotkania z czytelnikami, ja, by mu to ułatwić, pisząc o nim i o jego książce. Każdy na miarę swoich możliwości.
Razem można więcej – jak ująłby to Mike.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Biografie powieść bograficzna
Tagi: literatura amerykańska
Dodaj komentarz