Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Smuga krwi – Johan Theorin

21 marca 2019

Smuga krwi – Johan Theorin
Przełożyła Barbara Matusiak
Wydawnictwo Czarne , 2012 , 456 stron
Seria Ze Strachem ; Cykl z Olandią , tom 3
Literatura szwedzka

Trzeba mieć bezgraniczną wyobraźnię, dar widzenia niewidzialnego i wyjątkową zdolność opisywania tego słowem, by miejsce, które na pozór wygląda jak wielka łąka, ożywić.

 

Wikipedia

 

Zapełnić ten alwaret istotami i uczynić go gęstym od wydarzeń i emocji. Stworzyć opowieść na pograniczu magii i realizmu, chociaż tak naprawdę miał być to zwykły, klasyczny kryminał rozegrany na szwedzkiej wyspie Olandia, z której autor uczynił jednak nie tylko miejsce akcji wydarzeń tak, jak w poprzednich odsłonach Zmierzch i Nocna zamieć, ale również królestwo elfów i trolli. Może dlatego wątek kilku zabójstw w rodzinie Pera Mörnera, jednego z głównych bohaterów, w tej części cyklu jest tak samo ważny, jak wątki rodzinnych tajemnic z przeszłości Vendeli i Gerlofa. Mieszkańców niewielkiej osady Stenvik, którzy sprowadzili się do niej z różnych powodów. Per otrzymał dom w spadku po dziadku, Gerlof powrócił do swojej willi z domu opieki, a Vendela wybudowała nowy dom w miejscu swojego dzieciństwa. Każdy z nich przywiózł ze sobą bagaż spraw przeszłych, niewyjaśnionych, wstydliwych i skrywanych od lat, które w tym tajemniczym miejscu miały znaleźć swoje wyjaśnienie i ostateczny finał w świetle palących się ognisk.
W dniu Walpurgii.
Wiosennego święta ciemnych mocy, w którym duchy i demony spotykały się wysoko ponad równiną, by w kolejnym roku zesłać między ludzi jeszcze więcej śmierci i zła. Tak, jakby do tej pory było ich jeszcze za mało.
W przypadku bohaterów demony te nabierały dosłownego znaczenia, ściągając na nich niekończące się nieszczęścia. Per musiał uporać się z tragedią choroby córki oraz z pornograficzną działalnością biznesową ojca i morderstwem jego współpracownika, zamieniając się w detektywa-amatora oraz przejmując nieformalnie, na własne ryzyko, rolę miejscowej policji. Vendela pragnęła zrozumieć siebie teraz, jako kobietę dorosłą i swoje postępowanie, kiedy była małą dziewczynką, a elfy pomagały spełniać jej egoistyczne życzenia. Gerlof chciał rozwikłać tajemnicę małego trolla, odwiedzającego żonę w domu pod jego nieobecność. Z czasem, powoli wyjaśniana przeszłość bohaterów, splatała ze sobą losy wszystkich, wpływając nie tylko na odkrycie tajemnic z przeszłości, ale i ukazując nowe, zaskakujące wątki, zmieniające ich myślenie i postępowanie w teraźniejszości.
Fabuła powieści absorbowała mnie do końca, do punktu kulminacyjnego, otwierającego i jednocześnie zamykającego tę powieść, rozstrzygającego o życiu lub śmierci Pera, w którym autor ujawnił ostatni sekret jego rodziny. Do końca też czarował mnie magią budowaną na miejscowych legendach i opowieściach ustnych mieszkańców o ukrytych istotach, współistniejących z ludźmi. Trollach mieszkających poniżej kamieniołomu w części nadmorskiej i elfach żyjących w głębi wyspy. Istotach cicho i niepostrzeżenie przemykających cieniem w półmroku zmierzchu, zauważanych kątem oka po nieznacznych ruchach, szeleszczących potrącanymi liśćmi i ukazujących się na pograniczu jawy i snu. Wszystkie te zjawiska, mogące być przywidzeniami , ale równie dobrze faktami, budowały w powieści nastrój niepewności, prawdopodobieństwa i uczucia, że właściwie wszystko może się wydarzyć, a myśli i słowa mają realną moc sprawczą. I nieważne, że smugę krwi w kamieniołomie powstałą w wyniku walki trolli i elfów można było wytłumaczyć zjawiskiem fizyko-chemicznym, a znikanie podarunków wotywnych z elfiego kamienia również w podobny, racjonalny sposób. Najważniejsze, że chciałam w to wierzyć. Chciałam być na Olandii, której wygląd, zapach i kolorystyka pejzażu zmieniały się w zależności od pogody, pory roku, a nawet godzin jednego dnia. W miejscu, gdzie nie świeciło słońce tak sobie i po prostu, ale wisiało, jak złota tarcza, zawieszona w wąskiej błękitnej szczelinie między chmurami a horyzontem. A jego zachód przypominał spektakl, zabarwiając rozproszone chmury nad stałym lądem na kolor ciemnoczerwony, kolor naczyń krwionośnych. A sama krew rozmazana przez wycieraczki na samochodowej szybie wyglądała, jak dwie małe tęcze w bladoróżowych i ciemnoczerwonych barwach, które lśniły w promieniach słońca niczym neony. Do tego dochodził wszechobecny zapach wapna i wodorostów, morza i wybrzeża.
Upajająca, zmysłowa mieszanka piękna, śmierci i magii wypełniająca tę opowieść po brzegi stronic.
Na takiej wyspie zwykłe sprawy nabierały innego wymiaru, w którym na życie człowieka czyha troll, a elf spełni każde życzenie w zamian za spokój własnego sumienia.
A wszystko to na tej niepozornej, wielkiej „łące”, gdzie światło słoneczne odbijając się w jeziorkach, tworzyło czerwone arterie.
Jak smugi krwi.

 

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 

Swoje wrażenia spisałam dla portalu Zbrodnia w Bibliotece.

 

Smuga krwi [Johan Theorin]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Kryminał sensacja thriller

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *