Serce Kaeleer – Anne Bishop
Przełożyła Monika Wyrwas-Wiśniewska
Wydawnictwo Initium , 2010 , 398 stron
Z cyklu Czarne Kamienie ; Księga IV
Literatura amerykańska
Czytając ten cykl, co ja mówię, pochłaniając go całym moim polem widzenia zachłannych oczu, zastanawiałam się, dlaczego trzy pierwsze księgi nazwano trylogią, by przy następnych już tego słowa zabrakło? Częściowo odpowiedziałam sobie przeglądając podstronę autorki w portalu Fantastic fiction, a częściowo zaglądając do księgi czwartej. Zobaczyłam tam nie powieść, a cztery opowiadania, z których tylko tytułowe, czwarte z kolei a zarazem ostatnie, było kontynuacją trylogii, a dokładnie dalszych losów związku Jeanelle i Daemona. Pozostałe trzy to retrospektywne historie wykorzystujące wcześniej zarysowane wątki w poprzednich powieściach. Pierwsze Prządka marzeń i trzecie Zuulaman, bardzo krótkie, odkryły przede mną ciekawą tajemnicę powstania i pojawienia się magicznych Kamieni Krwawych oraz ponurą historię śmierci trzeciego z kolei syna Saetana, przybranego ojca Jeanelle. Natomiast drugie opowiadanie Książę Ebon Rih, które właściwie może stanowić osobny, dziki romans (inne określenie tutaj nie pasuje do warczącego mężczyzny w rui) dla kobiet i to tych z grupy niepoprawnych romantyczek (dla mnie! dla mnie!), opisuje mezalians popełniony przez jednego z synów Saetana – Lucivara.
Ale jak opisuje! A on jak go popełnia!
Jest w nim wszystko czego wymagam od historii wtajemniczania w bliskość kobiety i mężczyzny: słaba ona z poczuciem godności i koniecznie skrzywdzona przez innych mężczyzn (żeby zdobywający miał „pod górkę” i szlag go trafiał od stale zadawanych sobie pytań: czego ta kobieta właściwie chce, a może nie chce, a może się boi?), nieuświadomione zauroczenie (gardzi nim, ale lubi patrzeć jak rozebrany do pasa napina cięciwę łuku), powolne snucie nici sympatii zawiązujące się w pętlę zauroczenia (głupoty gada, ale w jaki mądry sposób!), wzajemna niepewność uczuć własnych (co ona sobie właściwie za hybrydę wyhodowała w tym sercu?) i koniecznie pojawiających się wbrew własnej woli u niego (bo on jest przecież taki nieczuły drań, a tylko ona i koniecznie jedyna w calutkim świecie potrafi w nim skrzesać płomienie uczuć), nadinterpretacja wypowiedzianych słów i zachowań prowadzących koniecznie do splątania delikatnych nici porozumienia na granicy zerwania (jeszcze jedno krzywe spojrzenie i śmierć śmiertelna ją uśmierci na amen), budzące się powoli pożądanie (koniecznie bardzo trudne do opanowania i grożące utratą panowania nad świadomością) i milion innych emocji, irytacji, wrażeń i uniesień, zdecydowanie ambiwalentnych, żeby obficiej pocierpieć dla tej miłości i jej słodkiego spełnienia. O stronie fizycznej postaci Lucivara nie wspomnę, poza westchnieniem: gdzie są chłopcy z tamtych lat, epok i er? By na koniec burzliwych dziejów Marian, niskiego stanu czarownicy domowej i Lucivara, uskrzydlonego eyrieńskiego Księcia Wojowników polecieć z nimi nad krawędź, po czym obniżyć ciśnienie w uszach przełykając głośno ślinę mówiąc: huh! i powachlować twarz dłonią jak po mocnym sznapsie.
Taaak, Anne Bishop na pewno nie znajdzie się na liście autorów najgorszych scen erotycznych i aktów seksualnych w literaturze.
Nie ma takiej opcji!
Na tylnej karcie okładki Wydawnictwo Initium zdradziło swoje plany wydawnicze, pokazując kolejne części cyklu. Bardzo dobrze, a jeszcze lepiej, że nareszcie na pierwszej stronie pojawi się mężczyzna. Bardzo podobny do Daemona, ale nie wiadomo co się wydarzy jeszcze i jakich nowych bohaterów powoła do życia autorka cyklu.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fantastyka
Tagi: literatura amerykańska
Dodaj komentarz