Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Pomiędzy światami – Jessica Warman

21 marca 2019

Pomiędzy światami – Jessica Warman
Przełożyła Xenia Wiśniewska
Wydawnictwo Prószyński i S-ka , 2011 , 447 stron
Literatura amerykańska

Ta powieść dla młodzieży przypomniała mi, jak to będąc nastolatką, próbowałam na złość rodzicom odmrozić sobie uszy. Oczywiście w przenośni, a dosłownie polegało to na wyobrażaniu sobie mojej śmierci jako wyrazu buntu i niezgody na zastany świat zgotowany mi przez dorosłych, którzy zgromadzeni nad moją trumną dopiero mnie doceniali, dopiero zauważali geniusz moich wizji, skwapliwie przyznając mi rację i żałując swojego postępowania. Dostarczywszy sobie w taki oto sposób rekompensaty za doznane krzywdy (w dużej mierze wyimaginowane i wyolbrzymione), podbijałam swoje ego poczuciem sprawiedliwości stojącej wyłącznie po mojej stronie i wiodłam szczęśliwe życie nastolatki dalej. Do następnego buntowniczego zrywu. Co ciekawe, nie byłam w tej metodzie rekompensaty niedostatków świata odosobniona wśród moich rówieśników. A co jeszcze ciekawsze, dokładnie takimi myślami, od czasu do czasu, dzieli się ze mną moja zaprzyjaźniona młodzież. Potrzeba poczucia własnej wartości w okresie dorastania, którą nagminnie i złośliwie umniejsza w oczach nastolatka otoczenie, jest bardzo silna. Niestety, tak samo silna, jak niemożność obiektywnego spojrzenia na siebie, na swoje postawy i zachowanie. I właśnie ten konflikt, potrzeby własnej wartości z subiektywizmem podszytym emocjami, wykorzystała autorka tej powieści.
Tyle że Liz, główna bohaterka, nie chciała umrzeć, żeby się sobie przyjrzeć okiem obiektywnego obserwatora. Była córką kochającego ją ojca, najbardziej popularną dziewczyną w szkole, posiadaczką świetnego chłopaka, dzieckiem w rodzinie o wysokim statusie materialnym, szczęściarą ładnej buzi i figury, liderką towarzyskiej elity dziewcząt, które miały wszystko podane na srebrnej tacy, które troszczyły się tylko o swój wygląd i interesowały tylko tym, kto umawia się na randki z najpopularniejszym facetem. Jej poczucie własnej wartości rosło w miarę zaspokajania subiektywnej wizji jej świata, który nie robił jej w tym zakresie żadnych problemów.
To los zadecydował za nią.
Dokonał tego w pierwszą noc dorosłego życia, dwie godziny po północy, po obchodzonej pitym alkoholem i paloną marihuaną własnej osiemnastce, zorganizowanej na jachcie należącym do jej ojca. Zamroczona snem (i nie tylko) zachowywała się cicho, żeby wyjść na pokład, nie budząc śpiących przyjaciół, dopóki nie zobaczyła własnego ciała, kołyszącego się na wodzie między pomostem a burtą łodzi. Krzyk jaki podniosła, nie obudził nikogo.
Nikt jej nie słyszał.
I nie mógł usłyszeć, tak samo, jak nie mógł zobaczyć i poczuć, bo Liz utknęła pomiędzy światami żywych i zmarłych. Od tej pory mogła tylko obserwować już nie jej rzeczywistość, bez możliwości ingerencji w przeszłość i teraźniejszość, ale z szansą wpływu na przyszłość swoją i żyjących najbliższych. Musiała tylko przypomnieć sobie, co się właściwie wydarzyło? Dlaczego się utopiła? Miała do dyspozycji obrazy, chwile i wydarzenia z poprzedniego życia oraz te, których była świadkiem obecnie. Z tych elementów swoistej układanki musiała ułożyć nowy obraz siebie niczym skomplikowaną mozaikę z wieloma brakującymi elementami, które musiała odnaleźć także w sobie, wygrzebać z pamięci, wydobyć zepchnięte do podświadomości, a niektóre specjalnie wyrzucone do kosza zapomnianych. A wszystko to z obolałymi stopami obutymi w za ciasne kowbojki, których nie mogła zdjąć, a które raniły, obcierały i deformowały stopy, sprawiając intensywny, dokuczliwy ból. To ważny element tej opowieści. Potrójny symbol – sztucznie tworzonego stylu życia przez Liz, materializmu jako podstawowej i najważniejszej wartości w nim i ucieczki przed odpowiedzialnością oraz konsekwencjami swojego postępowania. Ale Liz jeszcze nie była tego świadoma, jeszcze nie wiedziała, że pozbycie się ich na zawsze było uzależnione od rozwiązania zagadki jej śmierci. Z obolałymi stopami, początkowo niechętnie, a z czasem z wypiekami na twarzy, grzebałyśmy w jej przeszłości, szukając wskazówek i podpowiedzi. Tym razem miałyśmy dostęp do dialogów nieprzeznaczonych dla uszu Liz, do obrazów ukrytych wcześniej przed jej wzrokiem, a przede wszystkim możliwość wyłapania ważnych niuansów w oglądanych scenach, które umknęły jej uwadze z powodu własnego egoizmu, emocji i wyparcia z pamięci, jako niewygodne lub uwierające sumienie.
Obraz Liz, jaki ukazał się na końcu, był nie tylko odmienny od tego, jaki pielęgnowała za życia i jaki zachowała tuż po śmierci, ale i stworzony samodzielnie w wyniku długiego procesu, który psychologowie nazwaliby terapeutycznym. To on stał się cichym bohaterem tej opowieści o Liz, jej przyjaciołach i bliskich, który miał nie tylko zmienić postawę nastolatki, ale również rodziców, znajomych i rówieśników. Każdej ze stron konfliktu.
Dla dobra wszystkich.
Autorka w ten sposób nie tylko oddała głos nastolatkom, którzy wyraźnie sformułowali swoje potrzeby i oczekiwania wobec wychowujących ich dorosłych, ale również wytknęła najczęstsze błędy popełniane przez tych ostatnich. Przede wszystkim brak stawianych barier i nieumiejętność mówienia „nie” (pięknie pokazane w powieści), błąd zaniechania (cichy morderca wartości moralnych u nastolatków), kupowanie za dobra materialne poczucia obopólnego szczęścia, nieświadomość lub nadużywanie wpływu osobistego na postawę młodego człowieka i najtrudniejsza rzecz w wychowaniu – brak żelaznej konsekwencji w egzekwowaniu ustalonych zasad. A wszystko to mistrzowsko zakamuflowane pod płaszczykiem atrakcyjnego thrillera dla młodzieży (i nie tylko!), wplecione w nieświadomy proces oczyszczenia, jakiemu została poddana Liz, o którym jeden z bohaterów powieści powiedział – Myślę, że to pewien proces. Musi toczyć się w określony sposób. Przypominałaś sobie szczegół po szczególe, nie byłaś gotowa od razu stawić czoło całej prawdzie. Najpierw musiałaś pewne rzeczy zrozumieć.
Nie jest sztuką powiedzieć nastolatkowi wprost – Nie masz racji! Sztuką jest, aby sam do tego doszedł poprzez zrozumienie. A dorosły ma obowiązek mu w tym pomóc.
Mnie pomogła zrozumieć to przesłanie, w niezwykle logiczny, misterny i wzruszający sposób, właśnie ta opowieść.

Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.

 A tutaj wysłuchałam początku opowieści w interpretacji Magdy Lamparskiej. Robi wrażenie.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Dla młodzieży

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *