Osaczyłem Amerykę. Timothy Leary – John Higgs
Przełożył Andrzej Appel
Wydawnictwo Officyna , 2015 , 352 strony
Twarze Kontrkultury
Literatura amerykańska
Fascynująca opowieść o jeszcze bardziej fascynującym człowieku!
Może dlatego, że hipnotycznie fascynuje, zaciekawia (to dobrze!) i inspiruje (to już mniej dobrze) odbiorcę, umieściłabym na okładce intensywnie czerwony napis – Czytasz na własną odpowiedzialność! Dlaczego? Bo po lekturze tej biografii ma się uporczywą ochotę na sięgnięcie po LSD. Na doświadczenie tego, o czym mowa w tej książce. Nie po jakikolwiek narkotyk, ale właśnie po LSD. Tak silnie zachęcająco działa teoria stworzona przez bohatera biografii, Timothy’ego Leary’ego.
Był naukowcem, doktorem psychologii (chociaż można też go nieformalnie nazwać muzykiem, mistykiem i filozofem), dla którego psylocybina stanowiła materiał badawczy. Na bazie wyników badań nad LSD stworzył teorię Siedmiu Poziomów Świadomości. Nie poprzestał tylko na teorii i eksperymentach na sobie. Chciał jej dobrodziejstwo w poszerzaniu świadomości upowszechnić. Uważał, że taki wyjątkowy stan powinien być dostępny nie tylko elitom, ale wszystkim ludziom, wynosząc ich na wyższy poziom kultury. Przy czym proces upowszechniania dostępności do LSD nie dotyczył innych narkotyków takich, jak: marihuana czy heroina, którym był przeciwny. Absurdalność sytuacji, w której propagator LSD, główny odpowiedzialny za narkotykowe tsunami , jakie przetoczyło się w późnych latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, występuje potem w kompanii antynarkotykowej, może zaskakiwać.
Ale jest w tym sens!
Dostrzeże się go pod warunkiem spojrzenia na bardzo kontrowersyjną postać Timothy’ego Leary’ego jak na naukowca i badacza całkowicie pochłoniętego ideą. Jego zasługi w dziedzinie psychologii są bezsprzeczne, niepodważalne i tworzą długą listę osiągnięć. W pozostałych dziedzinach nauki i kultury jego badania były podwaliną do rozwoju teorii, wynalazków i odkryć przez innych uczonych i artystów. „Kwasowe olśnienia” dla innych badaczy i twórców stanowiły katalizator spektakularnych sukcesów, z których korzystamy do dzisiaj. Noblista w dziedzinie chemii, doktor Kary Mullis mówił wprost – Czy wynalazłbym PCR, gdybym nie zażywał LSD? Szczerze wątpię. Intencje doktora Leary’ego były więc szczere. Wierzył w wartość takich eksperymentów i w znaczenie substancji psychoaktywnych dla poznania ludzkiego umysłu. Do stworzenia jego mapy. Był żywym przykładem łączenia swoich poglądów i efektów badań z praktyką. Żył zgodnie z tym, co głosił.
I to było piękne!
Dla żyjących z nim na co dzień (oprócz syna), przebywających w jego otoczeniu lub mających z nim jakąkolwiek styczność – był charyzmatyczny. Dla wielu – guru. Nawet wrogowie, ścigający go z ramienia prawa – lubili go. W książce podkreśla się jego rolę w uczynieniu lat 60. najintensywniejszymi w przemianach społecznych w całym XX wieku.
Jednak ówcześnie rządzący w Ameryce widzieli w nim tylko zwariowanego doktora i przestępcę. Nieprzychylni mu – wariata. Wszak oznajmił na sali sądowej, że jest człowiekiem z przyszłości. Nazwał zamordowanie policjanta „świętym aktem” i zapowiadał, że kometa uwolni go z więzienia. Prezydent Richard Nixon określił Timothy’ego Leary’ego najbardziej niebezpiecznym człowiekiem w Ameryce. Tak, to prawda. Osaczyłem Amerykę. – przyznał doktor. Stąd tytuł książki w formie cytatu. Głosił bardzo niepoprawne społecznie hasła – Myśl samodzielnie. Podważaj autorytety. ; Każdy powinien stworzyć swój dekalog. Mojżeszowe wypociny nie są dla was. – i najpopularniejsze – Włącz się, dostrój i odpadnij. Ówcześnie rządzący zdawali sobie sprawę, że ten szalony psycholog tak naprawdę jest zdolny w aksamitny i szybki sposób zburzyć dotychczasowy porządek i ład polityczny oraz religijny z ich dalszymi, destrukcyjnymi społecznie konsekwencjami.
Ta ambiwalentna ocena jego postaci i osiągnięć naukowych wynikała z tego, że Timothy Leary był wybitnym psychologiem, ale nie był socjologiem.
Jego idee sprawdzały się w przypadku jednostek, zawodziły w zetknięciu z dużymi grupami społecznymi. Używając metafory – dał zapałki dzieciom, a te były gotowe podpalić cały świat. Prezydent R. Nixon chciał tylko zapobiec pożarowi. Kiedy doktor T. Leary zorientował się w skutkach swoich działań, LSD robiło furorę i krzywdę tym, którzy chcieli na skróty doznać szybciej i więcej. Obraz sytuacji ujął w jednym, bardzo trafnym zdaniu – poszerzyliśmy świadomość, ale nie poszerzyliśmy inteligencji. Efekt – problem narkotykowy obecnie dotyczy całego świata. I to w najgorszym wydaniu, którego współczesne dopalacze są karykaturą psychodelików – jak ocenił to zjawisko Kamil Sipowicz w swoim bardzo ciekawym komentarzu dołączonym do książki.
To ważna pozycja na rynku wydawniczym o tematyce psychodelicznej, która w Polsce uzupełnia sporą listę luk (top najlepszej literatury faktu o psychodelikach umieścił na swoich stronach portal Booklips) , a której obecność jest niezbędna, by zrozumieć powieści takich klasyków, jak: Aldous Huxley, Hermann Hesse, Jack Kerouac, Neal Cassidy, William Burroughs i wielu, wielu innych będących pod wpływem teorii (i nie tylko!) Timothy’ego Leary’ego. Powiem więcej, jej obecność jest konieczna, by zrozumieć semantykę współczesnej kultury, która wykorzystuje hasła z przeszłości. Weźmy taką puszkę popularnego napoju wśród młodzieży.
Zrobiłam krótki test, pytając się o znaczenie dosłowne jego nazwy. Byli w stanie mi przetłumaczyć, bo uczą się pilnie angielskiego. To nie był dla nich problem. Na pytania – czy znają pochodzenie tej nazwy albo z czym im się kojarzy? – nie uzyskałam żadnej odpowiedzi poza zdziwieniem. Inteligentne istoty zaczęły dociekać, dlaczego pytam i sugerować mi, że kryje się za tym głębszy sens, skoro pytam. Nie pociągnęłam tego tematu dalej. Nie odważyłam się wręczyć tej „zapałki” młodzieży.
To książka dla nielicznych.
Tych już nie poszukujących, nie szukających, ale osiadłych na granitowej skale ugruntowanych przekonań. Wtedy czyta się tę biografię, jak świetną powieść sensacyjną pisaną przez nietuzinkowe życie, która rozpoczyna się trzymającą w napięciu sceną ucieczki Timothy’ego Leary’ego z więzienia, by po tym intro, zacząć opowieść o człowieku stale poszukującym, odkrywającym i zdolnym do wyciągania z beznadziejnych sytuacji (a takich miał mnóstwo!) korzyści i nowych możliwości, by zapętlić ją ponownie na pierwszej scenie i dalej rozwinąć barwne losy bohatera aż do śmierci. O badaczu, który nauczył się zmieniać barwy tożsamości jak kameleon zgodnie z głoszoną teorią ”tunelu rzeczywistości”. Który pozytywnie spalał się cały dla nauki i szczerze wierzył, że to dla dobra ludzkości. Który umarł z uśmiechem na ustach pomimo śmiertelnej choroby, przyjmując śmierć z otwartymi ramionami, jak kolejny eksperyment, będąc przekonanym, że umieranie to najbardziej fascynujące doświadczenie w życiu. Do umierania trzeba podchodzić tak, jak do życia – z ciekawością, gotowością do eksperymentów… (…) To świetna sprawa. Najbardziej elegancka rzecz, jaką można zrobić. Nawet jeśli ktoś żył jak łajza, może umrzeć z klasą.
I chociażby dla tej komfortowej, na luzie, z utęsknieniem i euforycznie przyjmowanej śmierci, ma się ochotę sięgnąć po to LSD. Dlatego podkreślę jeszcze raz, tam na tej okładce powinno widnieć ostrzeżenie – Czytasz na własną odpowiedzialność!
Książkę wpisuję na mój top czytanych w 2015 roku.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Biografie powieść bograficzna
Tagi: literatura amerykańska
Dodaj komentarz