Notes Herbertowski – opracowanie Marek Zagańczyk i Karolina Sivilli
Wydawca Zeszyty Literackie , Wydawnictwo Austeria , 2014 , 199 stron
Literatura polska
Poznałam światopogląd Zbigniewa Herberta poprzez jego poezję. Wymieniane drogowskazy drogi idź, dokąd poszli tamci z imionami bohaterów Gilgamesza, Hektora, Rolanda i nakazem – Bądź wierny. Idź… – brzmią we mnie od czasów szkoły średniej. Znam jego niezłomną, trudną i tragiczną u schyłku życia biografię dzięki publikacjom biograficznym. Z kolei dzięki temu bibliofilskiemu wydaniu poznałam go z krawędzi pewnych pojęć i niepewnych odczuć. Z punktu styczności odważnego twórcy i zwykłego człowieka. Z miejsca, w którym poeta gromadzi materiał surowy, pulsujący emocjami, nieobrobiony, pierwotny i pochłaniany wszystkimi zmysłami – węchem, wzrokiem, słuchem, smakiem czy dotykiem. Ta pozycja jest takim warsztatem przedstawionym Zbigniewa Herberta. Pokazuje skąd, między innymi, czerpał swoją wiedzę, w jaki sposób ją zdobywał, dokąd wędrował w swoich podróżach, czemu poświęcał najwięcej uwagi, jakie detale przyciągały jego wzrok, jak odbierał otaczającą go rzeczywistość, co go najbardziej absorbowało i wreszcie najważniejsze, co czuł?
Tego wszystkiego dowie się fan twórczości poety.
Ja odkryłam w tym wydaniu inną rolę. Rolę wytrawnego przewodnika, stojącego w opozycji do współczesnego zwiedzającego, który pokazuje mi, jak wędrować, aby z długich i dramatycznych dziejów ludzkich wydobyć ślady, znaki utraconej wspólnoty. Nieważne, czy będzie to romańska kolumna z Tyńca koło Krakowa, tympanon z kościoła św. Petroneli koło Wiednia i płaskorzeźby w katedrze św. Trofima w Arles, ważne, by uświadomić sobie, że istnieje ojczyzna szersza niż ojczyzna swojego kraju. To pierwsza lekcja tolerancji, a może nawet akceptacji inności, z którą należy wyruszyć w podróż, by niczego nie oceniać, wobec niczego się nie dystansować, od niczego się nie odcinać lub, co najgorsze, dyskredytować, deprecjonować i wyśmiewać. I zaraz po niej pierwsze zadanie – przygotowanie oczu na nieustający zachwyt i zdziwienie. Zadanie odwołujące się do mojego wewnętrznego dziecka – ciekawego i głodnego świata. To pomoże w koniecznym zagubieniu się w nowym miejscu, bo tylko takie miasta są coś warte, w których można się zgubić.
Tych lekcji i zadań jest tyle, ile tekstów umieszczonych w notesie, zawsze u dołu strony:
To fragmenty podróżne poety wyłuskane z jego szkiców literackich. Każdy opatrzony poprzedzającym go zdjęciem artysty na wcześniejszej stronie
lub własnoręcznym rysunkiem:
Poeta lubił mieć przy sobie notatnik, w którym utrwalał na gorąco myśli, wrażenia, odczucia, spostrzeżenia, skojarzenia i usłyszane informacje, które zapisywał obok szkicowanych detali:
Tak wydana pozycja wręcz namawiała mnie do odpowiedzi, do polemiki, do interaktywnego działania – pisz we mnie, szkicuj, notuj, utrwalaj! Masz na to dużo miejsca. Aż osiem czystych stron gotowych przyjąć twoje przemyślenia. Kuszącą pustkę kartek, którą możesz zapełnić swoim wnętrzem, bo zdjęcia i filmy to tylko twój obraz zewnętrzny. To dlatego spis treści zawiera tylko numerację stron:
Te wykropkowane miejsca mogę wypełnić sama. Nadać własne tytuły rozdziałów mojej osobistej podróży dokądkolwiek. Choćby o dwie ulice stąd. Za rogiem też może być ciekawie!
I lekcja ostatnia, dla mnie najważniejsza – sposób na poznanie oryginału, a nie jego namiastki czy reprodukcji. To flanowanie. Najprzyjemniejsza część programu według poety, kiedy zeszyt i szkicownik idą do kieszeni i zaczyna się włóczenie bez planu, według perspektyw, a nie przewodników. Taki autorski sposób na uniknięcie konwencjonalnej turystyki, planów, pośpiesznego dotykania rzeczy godnych uwagi, nakaz obcowania z dziełami uniwersalnymi, a nie z niepowtarzalną, indywidualną urodą życia. By poczuć to ostatnie, trzeba być podróżnikiem idealnym – przekonuje mój przewodnik. A podróżnik idealny to ten, kto potrafi wejść w kontakt z przyrodą, ludźmi, i ich historią – a także sztuką. To wszystko dostępne jest tylko dzięki właśnie flanowaniu czyli wędrówce poza utartymi szlakami, włóczeniu się bez celu i planów, zadawaniu się z ludźmi, podnoszeniu kamyków i ich wyrzucaniu, studiowaniu menu restauracji i pubów, czytaniu ogłoszeń, zwłaszcza tych pisanych odręcznie, asystowaniu przy grze w kości czy przytykaniu twarzy do murów, by wyłowić zapachy kamieni, kotów i średniowiecza.
To wszystko, dla poety, jest punktem wyjścia do stworzenia obrazu literackiego, dla fanów jego twórczości wydaniem bibliofilskim, a dla mnie początkiem wiedzy o zwiedzanym kraju. Początkiem Wielkiej Podróży. Dlatego dla mnie mottem tej publikacji (a którego w niej zabrakło mi) jest początek wiersza poety Podróż:
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wszystko
Dodaj komentarz