Nie ma Pauliny – Jan Tomkowski
Wydawnictwo Nowy Świat , 2012 , 240 stron
Literatura polska
Jestem czuła na pierwsze zdanie otwierające przede mną czekający na mnie świat schowany w książce. Tym razem brzmiało ono tak:
Smagnęło mnie ono niczym bicz, na końcu którego najboleśniej odcisnęło swój ślad ostatnie, żałobne, ciemne, ciężkie słowo niczym ołowiana kulka. Narzędzie tortur i samobiczowania się. Przytrzymało mnie ono w chwilowym zamyśleniu nad jego sensem i czekającymi mnie czytelniczymi perspektywami. Może nawet na trochę wstrzymało mój oddech, zanim zaczęłam czytać dalej? Nie pamiętam dokładnie, bo takich odruchów nie rejestruje się w chwili zaskoczenia, ale na pewno pamiętam dźwięk ciszy po jego wybrzmieniu w mojej głowie. Mocne – pomyślałam, ale byłam gotowa na przyjęcie opowieści o samounicestwianiu się i autodestrukcji mężczyzny porzuconego przez kobietę, zwłaszcza że na tylnej okładce widniało takie zdanie:
Zaczęłam więc czytać tę powieść będąc przekonaną, że mam przed sobą studium psychologiczne jednego z najwyżej stawianych na liście czynników stresu człowieka (zaraz po śmierci i rozwodzie), jakim jest odejście czy porzucenie przez kochaną osobę. To co otrzymałam, najpierw wprawiło mnie w zaskoczenie i zdumienie, a potem… w zachwyt.
Autor, znany historyk literatury, stworzył obraz myśli starszego mężczyzny, akademickiego wykładowcy literatury, porzuconego przez trzydziestoletnią Paulinę, po dziesięciu latach, jak mu się wydawało, udanego związku. Stan, w którym się znalazł główny bohater, posłużył mu do analizy wspólnej przeszłości z Pauliną poprzez pojęcia ją określające takie jak: wierność, samotność, miłość, zdrada, oddalenie, kłamstwo czy rozpacz. Jednak nie na gruncie psychologii, ale w kontekście… literatury i filozofii oraz, w mniejszym stopniu, malarstwa i filmu. Tragedia nagłego rozstania bohatera z partnerką, skojarzenia i wspomnienia o Paulinie (i nie tylko o niej!), jej zalety i wady, gust, nawyki, poglądy, postawy czy zachowania były tylko pretekstem do rozważań na gruncie literackim. Punktem wyjścia do odniesień, porównań, powołań i analiz tych zagadnień zawartych w tekstach literackich, a dokładniej w powieściach zaliczanych obecnie do klasyki literatury polskiej i powszechnej. Idealną płaszczyzną do ukazania również kondycji czytelnictwa w XXI wieku, pozycji i sytuacji współczesnego pisarza, poziomu rozwoju czytelniczego odbiorców książek i czynników determinujących kierunki rozwoju obecnego rynku wydawniczego. A wszystko zawarte w trzydziestu odsłonach z życia niezwykłego erudyty, które nazwałabym nie kolejnymi rozdziałami powieści, ale ukrytymi esejami literacko-filozoficznymi, w których dla mnie bohaterem była przede wszystkim literatura klasyczna, pisarz, książka, czytelnik i sam proces czytania.
Zagłębiłam się w ten świat myśli bohatera, który niczym gospodarz w swojej Bibliotece, otwierał mi kolejne drzwi na inne spojrzenie, na nowe horyzonty, na różnorodne konteksty, razem z nim bolejąc nad powolnym odchodzeniem od sztuki czytania na rzecz krótkiej, szybkiej informacji podsuwanej przez media, gdzie powieść licząca 300 stron, wydaje się zbyt długa, bo przecież tyle jest do przeczytania na milionach stronic internetowych, i w bibliotekach, i w gazetach, i w esemesowej rzeczywistości. Nad czasem, w którym w pociągach zamiast ciekawych dyskusji i rozmów, brzęczą, ćwierkają i ryczą komórki, szumią laptopy, a przeciętny czytelnik potrzebuje innych książek – niezauważalnych, stworzonych do zabijania czasu, pozwalających zapomnieć o sobie natychmiast po przeczytaniu i ostatecznie nieistotnych. Przy takim rozgoryczeniu, rozważania nad czytelnictwem mogą doprowadzić do ostatecznego, może trochę drastycznego, wniosku wysnutego przez bohatera – Gdybyż tak można było wychować czytelnika tak jak mistrz zen kształci swoich uczniów! Zaplanowałbym mu chętnie cały proces edukacyjny, za bezmyślne przewracanie kartek bił po głowie i pozbawiał na kilka dni jedzenia. W zamian za poddanie się tak surowym rygorom wtajemniczałbym go w siedem warstw znaczeniowych mojej powieści, siedem sensów… (…) Głodnym, lecz spragnionym mądrości czytelnikom, opowiadałbym nawet o tym, czego w powieści nie ma, a co mogło się znaleźć…
Bić pewnie bym nie biła, ale do czytania klasyki zmuszałabym tak, jak bohater, który ten pomysł argumentuje – Bez Wergiliusza, a zwłaszcza Owidiusza nie ma biletu wstępu do wielu malarskich arcydzieł. Będziemy chodzić po Luwrze i Prado jak przed laty człowiek sowiecki pozbawiony możliwości czytania Biblii i pytać, kim jest ten niewysoki młodzieniec z procą albo ta dziwna kobieta, której na tacy podają właśnie obciętą głowę jakiegoś brodacza.
Tak, jak w przypadku tej książki.
Bez znajomości twórczości Fiodora Dostojewskiego, Williama Szekspira, Wolfganga Goethego, Bolesława Prusa, Tomasza Manna, Bohumila Hrabala i wielu, wielu innych klasyków literatury, ta pozycja pozostanie niezrozumiała w pełni, na zawsze zamknięta i nieprzenikniona jak jakiś chiński obraz, na którym widzimy tylko niejasne motywy kaligraficzne. To pozycja dla koneserów literatury ( a dla ambitnych odbiorców czytelniczym wyzwaniem), którzy pod oślą skórką fabuły dostrzegą nie tylko próbę utrwalenia obrazu ukochanej kobiety, ale i próbę odgadnięcia tajemnicy tkwiącej we Wszechświecie pełnym szyfrów, do którego kluczem jest literatura zgromadzona w Bibliotece.
To książka, którą przytulam do mojego czytelniczego serca, całkowicie się z nią w wielu przesłaniach identyfikując i tylko czasami polemizując (czytanie każdej powieści, jak równania matematycznego przez każdego czytelnika? ) z bohaterem powieści o pięknym umyśle. A może z samym autorem? Wiele wskazówek autobiograficznych umieszczonych w tekście, pozwala mi myśleć, że pierwsze drugiego nie wyklucza.
Gdybym takiego współpasażera spotkała w pociągu, odłożyłabym nawet trzymaną w ręku książkę. A czynię to bardzo rzadko, bo te laptopy, komórki, mp3…
I jeszcze jedna myśl, która nie daje mi spokoju.
Jak można ZABIJAĆ czas książką?
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść filozoficzna
Tagi: książki w 2012
Dodaj komentarz