Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Niania w Nowym Jorku – Nicola Kraus , Emma McLaughlin

21 marca 2019

Niania w Nowym Jorku – Nicola Kraus , Emma McLaughlin
Przełożył Rafał Śmietana
Wydawnictwo Znak , 2003 , 335 stron
Literatura amerykańska

Zupełne zaskoczenie!
Treść opowieści, a właściwie jej wymowny ciężar, zupełnie nie przystawał do frywolnej grafiki na okładce pasującej bardziej do Mary Poppins niż do głównej bohaterki Nanny i informacji gwarantującej mi dobra zabawę z narratorką o drapieżnej ironii i ciętym humorze.
A miałam taką na to ochotę!
Nic z obiecywanych mi wariacko śmiesznego opisu licznych perypetii z dziećmi. Nie było mi zupełnie do śmiechu nawet podczas opisu Nanny w stroju Tinky Winky, gramolącej się do i wygrzebującej się z auta. Nie ona i nawet nie rodzina, u której pracowała, a czteroletni chłopiec Grayer oddany pod jej opiekę, skupił całkowicie moją uwagę. Mały człowieczek odgrywający rolę kolejnego przedmiotu z instrukcją obsługi w wyposażeniu mieszkania, skrupulatnie przestrzeganą i z całym oddaniem realizowaną punkt po punkcie przez jego mamę. Odpowiednie jedzenie, kształcenie umysłu, gry, przedszkole, umawiane zabawy z rówieśnikami (też przedmiotami), zajęcia popołudniowe i czytanie (uwaga!) Szekspira przed snem. Zauważała nawet kiedy jej syn „komunikował swoje granice”. Zupełnie jakby widziała lampkę kontrolną w pralce sygnalizującej zatkany filtr. Wtedy wzywała fachowca do popsutego syna – konsultantkę. Konsultantka też chyba była popsuta, pytając czy dziecku czyta się „Wall Street Journal”, „Econimista” i „Financial Timesa”, czy rozwiązuje się z nim zadania matematyczne i ile razy w tygodniu serwuje mu się dwujęzyczne posiłki. Cokolwiek miałoby znaczyć to ostatnie. W instrukcji obsługi natomiast nie było nic o potrzebach emocjonalnych syna. W tym zakresie zaspokajały go nianie, niestety często zmieniane przez panią domu. Nic dziwnego, że u dziecka pojawiło się ssanie palca, moczenie czy koszmary senne.
Mimo to, nie narastała we mnie frustracja i wściekłość na rodziców chłopca tak, jak w Nanny, opowiadającej o życiu rodzinnym bogatej elity Nowego Jorku. Narastał za to we mnie smutek i przerażenie, że ta opowieść nie do końca jest fikcją. Zawiera spostrzeżenia i przeżycia z pracy jako opiekunki do dzieci u ponad trzydziestu nowojorskich rodzin, które zainspirowały autorki do napisania tej powieści, gdzie łysiejący panowie z brzuszkami w towarzystwie drugich lub trzecich żon, które czekają na kolejny lifting albo peeling, wszyscy niepomni swoich dzieci.
I jak ja miałam się śmiać w obliczu tej dziecięcej tragedii? Nie potrafiłam, chociaż Nanny robiła wszystko, abym spojrzała na ten problem z perspektywy przynajmniej gorzkiej satyry.
Nie udało się!
Cały czas widziałam palec w buzi Grayera i pewność w jego oczach, że Nanny, którą pokochał z całego serca, też odejdzie, zostawi go tak, jak każdy przed nią.

 

Jak informuje Wydawnictwo Znak, właśnie ukazała się na rynku książkowym kontynuacja tej powieści z o wiele ciekawszą grafiką okładki – „Powrót niani”.

 

 

 

 

 

A tutaj obejrzałam zwiastun filmu powstałego na podstawie tej powieści.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *