Najlepsi: kowboje, którzy polecieli w kosmos – Tom Wolfe
Przełożył Jan Kraśko
Wydawnictwo Agora , 2018 , 512 strony
Literatura amerykańska
Nie trzeba tej książki już kraść!
Desperatów namawiał do tego znany publicysta (i nie tylko!) Mariusz Szczygieł w kwartalniku Książki. Magazyn do czytania nr 3/2017 i mam dowód na to „przestępstwo”. Fragment tekstu (świetnego zresztą!) na temat reportażystów piszących w stylu gonzo.
Na szczęście nie trzeba już bić się z myślami lub sumieniem, czy ulec tej sugestii. Książkę można legalnie po prostu kupić lub wskazać bliskim do sprezentowania, bo właśnie ukazała się na polskim rynku wydawniczym.
A warto!
Niekonwencjonalna opowieść o kowbojach podbijających kosmos powstała z wieloletniego czekania autora na literacką, a nie medialną, wersję o pierwszych astronautach tworzących amerykański etos superbohaterów lat 60. XX wieku. Nie doczekał się, więc napisał ją sam, nieświadomie zapoczątkowując tym samym Nowe Dziennikarstwo. Nie bez powodu Mariusz Szczygieł wspomniał o niej w swoim artykule dotyczącym stylu gonzo. Styl przekazu autora jest do niego podobny, ale nie tożsamy. Polega na opisywaniu zdarzeń i wydarzeń na podstawie zebranych materiałów tak, jakby autor w nich uczestniczył osobiście. Jakby był ich naocznym świadkiem, wkładając w to mnóstwo emocji. Stworzenie tego nietypowego spojrzenia zajęło mu sześć lat. A przed tym zbierania wspomnień i wywiadów z pilotami i osobami związanymi z początkiem ery amerykańskich, załogowych lotów kosmicznych, przeglądania akt archiwalnych NASA oraz czytania publikacji naukowych i wspomnieniowych poświęconych tej tematyce.
Powstała książka niezwykła!
W Polsce ukazuje się po 30 latach od premiery w USA już jako prekursorka a zarazem klasyka amerykańskiego reportażu Nowego Dziennikarstwa, a ja miałam wrażenie, że została napisana wczoraj. Sprawił to właśnie ten odmienny od oficjalnego i zdystansowanego styl narracji zdominowany przez emocje. To one były najważniejsze, a ich tłem cała (przeciekawa zresztą!) historia początków kosmicznych lotów załogowych, wyścig do gwiazd między ZSRR i USA w kontekście zimnej wojny, początki powstania NASA i stworzenie nowej i bardzo ważnej dziedziny nauki – astronautyki naukowo-doświadczalnej. Jednak dużo ciekawszym było wszystko to, co działo się w bohaterach tych wydarzeń i między nimi – siedmioma uczestnikami pierwszego programu lotów załogowych w kosmos Merkury. Również ich żonami, a nawet szympansami, które przecierały gwiezdne szlaki ludziom. Autora mniej interesował obraz oficjalny, nieobiektywny, wykreowany przez media, które nazywał „układną Hipokrytką” i „wiktoriańskim Zwierzęciem Kolonijnym”, a bardziej to, co kryło się pod tą maską. Dzięki takiemu podejściu stworzył dynamiczny, ekspresyjny, emocjonalny obraz widziany od środka wydarzeń, pełen zmiennych postaw, żywych i spontanicznych reakcji, „zakazanych” myśli i odczuć, cenzurowanych zachowań i dialogów, nienagłośnionych decyzji mających wpływ na kierunek rozwoju oficjalnych wydarzeń, a także sytuacji intymnych oraz osobistych. Obraz pokazujący spektakularne osiągnięcia przez pryzmat czynności i zachowań przemilczanych, które do nich ostatecznie doprowadziły. Najtrafniej charakter książki oddał astronauta Russell Schweickart, uczestnik wyprawy Apollo 9: „Tom Wolfe nosi chyba jakieś specjalne szkła kontaktowe, które filtrują te wszystkie memoranda, spotkania, wspomnienia, protokoły, listy przedstartowe, opisy treningów, symulatorów, etc., etc., i skupiają się na lewatywie Pete’a Conrada czy na enigmatycznej osobowości Ala Sheparda… Nie czytałem książki opisującej historię w sposób bardziej emocjonujący, niż czyni to w swej książce Tom Wolfe. Ja czytałam podobną, ale wspomnieniową – Spaceman, którą napisał trzy dekady później astronauta mi współczesny, Mike Massimino. Ten sam poziom emocji i pryzmat szczegółów pokazujących wydarzenia od środka. Różni je tylko czas akcji – ta pierwsza to początki NASA, ta druga jej aktualny stan rozwoju. To zestawienie i porównanie zawartej w nich wiedzy niesie ze sobą kolejne ciekawe wnioski, z których jeden fakt nie zmienił się pomimo upływu lat – nieokreśloność i nieprzewidywalność czynników decydujących, kto poleci w kosmos. To COŚ w „gwiezdnym żeglarzu” zaliczającym go do elity ludzkości, a co autor nazywał „nienazwanym i nienazywalnym”. Chociaż autor podsumowania o Tomie Wolfie i książce starał się w przybliżaniu to coś określić, jako amalgamat wolności, odwagi, refleksu i junakierii w starym stylu. Coś, jak ułańska fantazja?
Mam wrażenie, że zaliczyłam lot w kosmos i z powrotem, otrzymując cały bagaż skrajnych emocji, jakie temu towarzyszą!
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Tagi: literatura amerykańska
Dodaj komentarz