Mariska z węgierskiej puszty – Consilia Maria Lakotta
Przełożył Jacek Jurczyński
Wydawnictwo M , 2014 , 350 stron
Literatura niemiecka
Jak bardzo mało wiedziałam o historii Węgier!
Ta książka mi to uświadomiła. Byłam przekonana, że sięgam po powieść obyczajową, bo ta Mariska w tytule i te romantyczne stepy węgierskie. A że flaga narodowa w tle? Jakieś tło musi zawsze być. Nie doceniłam przekazu graficznego, że wątek społeczno-polityczny będzie silnie zaakcentowany w czekającej mnie historii.
Historii podwójnej.
Dziejów chłopskiej rodziny Vargasów i ich ojczyzny – Węgier. Nie śmiem zadecydować, które były ważniejsze. Ale może nie o tę ważność chodziło, raczej o nierozerwalność narodu i państwa. O wzajemny wpływ na losy splecione na przestrzeni kilku dekad pierwszej połowy XIX wieku, do których ograniczył się czas akcji. Okres, w którym królowie, hrabiowie i kler sprawują władzę nad kilkoma milionami włościan niczym bogowie! Okrutne lata dla najniższej warstwy chłopskiej, praktycznie zniewolonej przez stojących wyżej. I wreszcie bezlitosny i poniżający moment dla Mariski i jej ukochanego Jarosa, którzy po trzynastu latach oczekiwania na hrabiowskie pozwolenie na zawarcie małżeństwa, znowu dostali odpowiedź odmowną. Jednak tym razem oboje zbuntowali się, odchodząc ze służby pana i podejmując trud pracy na swoim w odziedziczonej po ojcu karczmie. To ona była stałym punktem opowieści, wokół której toczyło się pełne cierpienia życie rozrastającej się rodziny Vargasów i hrabiostwa von Czolny. Życie bardzo skomplikowane, pogmatwane nie tylko zakazanymi związkami emocjonalnymi między członkami obu rodzin w pierwszym i drugim pokoleniu, ale również ściśle uzależnione od zmiennej i bardzo dynamicznej sytuacji politycznej Węgier aż do 1953 roku. Za życia Mariski został wywrócony odwieczny porządek społeczny. Najpierw przyszli komuniści Beli Kuna, potem prawicowa dyktatura Miklósa Horthy’ego, a potem znowu komuniści wraz z sowieckimi czołgami. Czas zakazanych mezaliansów minął, dając możliwość wżenienia się w najlepsze rody szlacheckie. Najniżsi w hierarchii społecznej, otrzymywali najwyższe stanowiska tak, jak Laci Görös – kiedyś jeden z najuboższych w wiosce, dziś burmistrz Szeat Marton i wkrótce następca hrabiego Somogh-Czolny. To się nazywa kariera. Świat się kręci, a wraz z nim światopoglądy. – mawiał miejscowy proboszcz. Od siebie dodam – i postawy ludzkie. Zmienne, konformistyczne, bierne, zdradzieckie albo opozycyjne i wierne jednemu hasłu – Wierzę w Boga, wierzę w Ojczyznę. W tym jednym haśle zawarte było całe przesłanie powieści, bo tak naprawdę obok ludzkich losów, historii Węgier, toczył się, nie wiem, czy nie najważniejszy wątek opowieści – historia Kościoła katolickiego na Węgrzech. Dla mnie niezwykle ciekawa i, jako Polki, bulwersująca. Wyrosłam w tradycji ogromnego szacunku dla niezłomnej, jednolitej postawy Kościoła katolickiego w Polsce w czasach komunizmu. Na Węgrzech doszło do rozłamu wśród duchowieństwa. Istnieli tacy, którzy oficjalnie idąc na ustępstwa władz, głosili ewangelię moskiewskiego pochodzenia przez „kapłanów pokoju” mówiących z ambony wypaczone tezy: tak jest, dopiero komunizm w pełni, szczerze, konsekwentnie i do końca wypełni wymagania stawiane przez Pana, zachodni kapitaliści i rzymscy papiści zafałszowali i znieważyli religię chrześcijańską – komunizm to jedyna droga reformy!
Jak takie farmazony mogły docierać do węgierskich wiernych? W Polsce nie przeszłoby to!
Autorka, czyniąc Michaela, syna Mariski, kapłanem, pokazała proces błądzenia, niezdecydowania i wahania się duchownych między kompromisem a niezłomnością w walce o samostanowienie i niezależność Kościoła. Drogę bardzo niebezpieczną dla duchowieństwa i wiernych, ale i drogę krwawego testu, którego wielu nie zdawało, wielu traciło zdrowie i życie, ale też wielu przetrwało dzięki przekonaniu, że nie ma Chrystusa i Kościoła osadzonego i zakorzenionego w czysto duchowym świecie. Musi on walczyć również o swoją ludzką substancję, ziemską strukturę, o wszystko, czym Kościół stał się w przeciągu stuleci, o pełnię swojej hierarchii, instytucje charytatywne i socjalne, o sposób przepowiadania swojej nauki – o szkoły. Wszystko to przynależy do więzi z człowieczeństwem Kościoła i Chrystusa. W dochodzeniu do tej prawdy Michael największe oparcie miał w matce. Kobiecie, która za wiarę i wskazywanie synowi prostej drogi kapłana, zmarła w więzieniu, mówiąc – A święta Małgorzata była tu i to dużo wcześniej, zanim czerwona ścierka stała się sztandarem! To dlatego dedykacja tej powieści brzmiała:
Przesłuchiwałam się tej snutej kompilacji wątków – fikcyjnym losom bohaterów, ale prawdziwemu cierpieniu narodu węgierskiego na tle faktów historycznych, coraz bardziej rozumiejąc powiedzenie – Polak Węgier dwa bratanki. Faktycznie losy naszych narodów są bardzo podobne, chociaż nie takie same. Mam wrażenie, że uczestniczyłam w niekonwencjonalnej i mądrze poprowadzonej lekcji historii Węgier, podanej w atrakcyjnej formie i ciekawej w odbiorze powieści społeczno-obyczajowej.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Tagi: literatura niemiecka
Dodaj komentarz