Małe cuda: rady, jak kochać i żyć – Cheryl Strayed
Przełożyła Adriana Sokołowska-Ostapko
Wydawnictwo Znak Literanova , 2014 , 397 stron
Literatura amerykańska
Na górze okładki tej książki przeczytałam:
Znam wiele książek, o których tak pisano, ale tylko jedną, którą inni noszą w torebkach – Przebudzenie Anthony’ego de Mella. Przyznała się do tego w wywiadzie między innymi jedna z moich ulubionych aktorek, Stanisława Celińska. Jeśli oczywiście wierzyć czasopismom. Czyżby pojawiła się na rynku wydawniczym pozycja jej podobna? – pomyślałam – zaglądając do środka. Nie znałam wcześniejszych publikacji tej autorki, więc bez entuzjazmu podeszłam do tej nowości. Mój sceptycyzm bardzo pogłębił się po przeczytaniu podtytułu – rady, jak kochać i żyć, po którym rozum alergicznie podpowiadał – odłóż, zostaw ją i uciekaj, jak najdalej od takich „złotych porad”.
Ale, ale!
Do drugiego ucha szeptał mój uparty instynkt czytelniczy – chociaż zajrzyj, przecież to nie w twoim stylu skreślać książkę z góry, przekartkuj ją, przynajmniej się upewnij, że rozum miał rację. Cwaniak wiedział, co robi – ufałam mu. Zajrzałam najpierw do wstępu, w którym przeczytałam, że autorka ma odwagę radzić innym, jak żyć, nie będąc profesjonalistką. Nie skończyła psychologii ani żadnego pokrewnego kierunku studiów. Zdobyła pierwszy minus. Na dodatek prowadziła rubrykę porad dla internautów z przypadku, a nie z przemyślanego wyboru opartego na przekonaniu o swojej wiedzy i umiejętnościach, nie bojąc się traktować ludzi, jak króliki doświadczalne. Dostała drugi minus. Do tego jeszcze dochodziły moje złe skojarzenia z podobnymi, pełnymi banałów, rubrykami porad dla czytelniczek w czasopismach kobiecych i młodzieżowych. Dołożyłam jej kolejny minus.
Ostatecznie miałam przed sobą obraz autorki składający się z samych minusów i ugruntowany wniosek, w którym sceptycyzm przeszedł w niechęć – nieprofesjonalistka, kompletna laiczka, bez przygotowania merytorycznego, bez wyrzutów sumienia grzebiąca w żywej duszy ludzkiej, eksperymentatorka i amatorka w radzeniu innym, pretendująca do roli bardzo bliskiej i zaufanej osoby podpisującej się jako Przyjaciółka. Mniej więcej z takim nastawieniem zaczęłam wertować listy czytelników jej internetowej rubryki, napotykając na jeden, wyjątkowy w formie, treści i stylu:
Niezłe wyzwanie – pomyślałam – dla samozwańczej psychoterapeutki. Szybko przeczytałam jej odpowiedź na to bezpośrednie, bardzo dosadne pytanie i zamarłam już po pierwszym zdaniu, które brzmiało – Drogi O Co, K****, Chodzi! Kiedy miałam trzy, cztery, a potem pięć lat, ojciec mojego ojca zmuszał mnie, żebym mu obciągała… Uch! – tylko tyle zdołałam z siebie wydobyć po przeczytaniu całości. Nie przytoczę tutaj więcej tego oryginalnego, niepowtarzalnego i jedynego w swoim rodzaju tekstu, ale napiszę tylko, że to, co autorka napisała w odpowiedzi na ten enigmatyczny, kolokwialnie ujęty i niewiele mówiący brud zza paznokcia, zasługuje na miano sztuki literackiej. Tego ostatniego wyrażenia użyłam z pełną świadomością. Jej porady to nie są tylko odpowiedzi, ale profesjonalne, mądre teksty literackie pisane z zaangażowaniem serca i umysłu. Przepojone zrozumieniem, akceptacją, empatią i miłosierdziem w dawkach nieograniczonych, ale z dodatkiem goryczy. Żeby nie było za słodko, bo życie takie nie jest. Takich cech nie angażuje w swoją pracę profesjonalista, bo etyka zawodowa na to nie pozwala. A autorka owszem. Wręcz czyni z nich podstawę każdej rady. I mimo że robi to nieprofesjonalnie, wbrew regułom pracy psychologa, który nie angażuje się emocjonalnie i nigdy nie opisuje własnych problemów (a autorka robi to nagminnie), to paradoksalnie, robi to profesjonalnie. Nie ocenia, nie krytykuje, nazywa emocje i je podziela, wskazuje plusy sytuacji zanim przejdzie do minusów, krytykuje konstruktywnie, nie bawiąc się przy tym w głaskanie biednego pytającego, ale zawsze z puentą zawierającą morał do przemyślenia, zachętę do zmiany myślenia i kołem ratunkowym mocno trzymanym w objęciach. Ostatecznie daje coś bezcennego – przywraca wiarę we własne możliwości.
Efektem tej mieszanki postępowania są tłumy ufnych czytelników i właśnie ta pozycja.
Zbiór listów i odpowiedzi na nie, wydany w formie książki, by można było ją zabrać do torebki. Mieć ją zawsze przy sobie, pod ręką, niczym zestaw pierwszej pomocy w sytuacji kryzysowej. Są w niej niemal wszystkie najczęściej spotykane problemy przydarzające się człowiekowi na różnych etapach życia – zdrada w miłości i przyjaźni, zagubiona tożsamość (również seksualna), śmierć, uzależnienia (od narkotyków na kleptomanii skończywszy), nieradzenie sobie z emocjami, choroba, problemy seksualne, małżeńskie i koleżeńskie, kazirodztwo, wszystkie przypadki przemocy, aborcja i wiele, wiele innych.
O czymkolwiek nie pomyślałabym, jest tutaj omówione.
Jeśli nie przydarzyło się czytelnikowi, to było udziałem autorki, jej rodziny lub znajomych. I w tym tkwi jej sekret, bo tak naprawdę w tych udzielanych odpowiedziach, uzupełnionych wywiadem drukowanym na szarych stronach, kolorystycznie odróżniających się od reszty kartek,
kryje się całe trudne życie autorki, odsłaniane, niczym akty, w kolejnej radzie. Opisywane bezkompromisowo i odsłaniające jego najintymniejsze aspekty. Wszystkie problemy wymienione przeze mnie wcześniej dotknęły ją osobiście. Łącznie z aborcją, nałogami i kazirodztwem. To jej skrajnie trudne życie, które mimowolnie poznawałam, było najlepszą, najbardziej wymagającą szkołą z ekstremalnie trudnymi egzaminami do zdania. Te wszystkie doświadczenia z umiejętnością nazywania i wyrażania emocji oraz dobrym warsztatem literackim złożyły się na edukację, której nie można kupić za żadne pieniądze, dając jej nieformalne prawo do nazywania siebie Przyjaciółką innych ludzi.
Osobę wyjątkową, której warto posłuchać.
Słuchałam ją bardzo uważnie, nie szukając jednak rad. Śledziłam postępowanie Przyjaciółki, ucząc się, jak być właśnie taką osobą, jak ona, dla innych ludzi. Wiem, że nigdy jej nie dorównam, chociażby z powodu zupełnie odmiennych doświadczeń życiowych, ale z powodzeniem mogę wykorzystać uniwersalne zasady, którymi kieruje się, pokazując praktycznie, że dobroć, miłosierdzie, empatia, słuchanie, cierpliwość, pokora nie są pustymi frazesami. I co najważniejsze, można się nimi dzielić z drugim człowiekiem, a co potrafi coraz mniej osób. Jej popularność jest zarazem wskaźnikiem pokazującym deficyt bliskiego a zarazem mądrego doradcy w otoczeniu, mimo że wielu z pytających korzystało z usług psychologów.
Ta książka uświadomiła mi również przerażający fakt.
Żyjemy w czasach, kiedy do radzenia innym, jak żyć i kochać, trzeba skończyć formalne szkoły, a rola „starszego plemienia” przypada psychoterapeutom. Dlatego autorka jest tak bardzo niekonwencjonalna w tym, co i jak robi, rozumiejąc że uwaga to pierwszy i ostateczny akt miłości oraz że zasobem, który kurczy się w najbardziej zastraszającym tempie, jest nie ropa naftowa, woda pitna czy nawet zdrowy rozsądek, ale miłosierdzie.
Smutne.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Poradnik
Tagi: literatura amerykańska
Dodaj komentarz