Charlie – Stephen Chbosky
Przełożyła Joanna Schoen
Wydawnictwo Remi , 2012 , 218 stron
Literatura amerykańska
Oryginalny tytuł tej powieści brzmi The Perks of Being a Wallflower. Zwykle jest to dla mnie informacja drugorzędna o charakterze uzupełniającym. Tym razem okazała się być ważniejszą od polskiego tytułu i szkoda się stało, że wydawca nie umieścił oryginału na okładce tytułowej. Chociaż drobnym drukiem albo w nawiasach tak, jak zrobiono to w przypadku Ślepych torów Irwine’a Welsha, który to nic nikomu nie powiedziałby, gdyby nie oryginalny tytuł pod odpowiednikiem polskiego tłumaczenia. Dodam tylko, że najnowsze wydanie pojawiło się już tylko z oryginalnym tytułem.
Dokładnie to przytrafiło się tej właśnie książce.
Zawsze dzielę się młodzieżowymi nowościami czytelniczymi z moją zaprzyjaźnioną młodzieżą. Czasami muszę postarać się mniej, czasami więcej, żeby zachęcić ją do czytania. Jest wybredna, więc najczęściej sięga po konkretną pozycję dopiero po moim czytaniu i po mojej opinii na jej temat. Rzadziej przed. Zabrałam się do „promocji” Charliego, głośno rozwodząc się, jaka to nowa książka dla niej się ukazała na polskim rynku wydawniczym.
Żadnej reakcji.
A potem przeczytałam polski tytuł.
Nadal nic.
Pokazałam więc okładkę, podkreślając „fajność” chłopaka na niej i odczytując umieszczony na niej tekst.
Szybko rzuciła okiem z ukosa i jeszcze szybciej odwróciła wzrok.
Nie poddawałam się. W desperacji ostatecznej przeczytałam informację umieszczoną na tylnej okładce. O tę:
Reakcja była natychmiastowa!
Ujrzałam przed sobą szeroko wpatrzone w książkę oczy i niemalże nabożny szept – Nareszcie ktoś ją wydał… Moja reakcja była podobna, chociaż tylko pomyślana – Moja zaprzyjaźniona młodzież wie więcej niż ja na temat książki, która się właśnie ukazała! Wpatrywałyśmy się w siebie kiwając głowami, ale każda z innego powodu. Nie wiem, która z nas była bardziej zaskoczona.
Jak się okazało, książka w USA, wydana na początku lat 90., zdążyła stać się kultową i wyprzedzić sławą polskie, tegoroczne tłumaczenie. To efekt łatwego dostępu do Internetu i znajomości języków obcych, które nie stanowią żadnej bariery dla młodych pokoleń w poszukiwaniu ciekawych tytułów. I o ile realia dotyczące techniki zdążyły się w powieści przedawnić, bo nie ma już kaset magnetofonowych i płyt analogowych , jakimi posługują się bohaterowie, o tyle problemy wieku dojrzewania nie zmieniły się, pozostając dokładnie takimi samymi. Ich ponadczasowość jest największą wartością tej powieści w formie… epistolarnej. Cała składa się z chronologicznie uporządkowanych listów adresowanych do zupełnie obcego rówieśnika przez głównego bohatera, Charliego. Nieśmiałego, małomównego, cichego obserwatora otaczającej go rzeczywistości, którą przyjmuje taką, jaka jest, rzadko wydając opinię, a częściej próbując zrozumieć zachodzące w niej wydarzenia i zjawiska społeczne oraz indywidualne zachowania otaczających go ludzi. Tych obcych i tych mu najbliższych. Moje początkowe podejrzenia, że będą to zwierzenia ekstremalne, z obszaru patologii, szybko się rozwiały. W miarę czytania listów Charliego, których pisanie rozpoczął 25 sierpnia 1991 roku, tuż przed nowym rokiem szkolnym w pierwszej klasie liceum, szybko stworzyłam sobie obraz mądrego, inteligentnego, bardzo dobrze uczącego się, wrażliwego piętnastolatka, pochodzącego z normalnej, kochającej się rodziny. Przyjaźniącego się z Patrickiem i Sam, w której był zakochany. Zmagającego się z zagadkami otaczającego go świata i próbującego wszystkiego, co miał mu do zaoferowania łącznie z używkami, narkotykami i seksem. Na pozór typowy nastolatek, szukający swojego miejsca w świecie, doświadczający nieskończoności w byciu razem z rówieśnikami, kochany i kochający rodziców i siostrę, słuchający muzyki, czytający książki i jednocześnie próbujący zrozumieć samego siebie.
Na pozór.
Bo nie dawało mi spokoju uczucie, że coś jest z chłopcem nie do końca w porządku i tak idealnie. Zaczęłam sobie zadawać pytania – Dlaczego ma potrzebę pisania o sobie, o swoim dniu codziennym i swoich w nim przeżyciach? Dlaczego na adresata swoich zwierzeń wybrał osobę, która potrafi słuchać i stara się przede wszystkim rozumieć? Dlaczego ta osoba jest tak bardzo podobna do nadawcy? Dlaczego przerastające go emocje zawsze wywołują u niego płacz? Dlaczego uczęszcza na wizyty do psychiatry, który zadaje mu nieustannie pytania o przeszłość i tłumaczy na czym polega bycie „pasywnie agresywnym”? Dlaczego inni mówią o nim „dziwak”, a sam o sobie, że jest porąbany? Dlaczego ma skłonności do depresji, skoro w szkole i w rodzinie jest tak dobrze? I wreszcie, przytaczając słowa Charliego – co jest ze mną nie tak. Jak mam żyć, żeby to miało sens?
Trochę za dużo tych znaków zapytania, by bezkarnie usprawiedliwiać je tylko okresem dojrzewania chłopca.
Moje podejrzenia, że za tymi zwierzeniami, na pozór opisującymi codzienność młodego człowieka, jego przyjaciół i rodziny, kryje się coś więcej niż widać to na pierwszy rzut oka, okazały się uzasadnione. Fakt, który Charlie wyparł ze swojej świadomości, a który przypomniał sobie w jednym z ostatnich listów, okazał się całkowicie tłumaczącym osobowość, zachowanie i postawy nastolatka. Przypomnienie sobie traumatycznego wydarzenia z dzieciństwa, które było szokiem nie tylko dla niego, ale i dla jego rodziny, okazało się momentem przełomowym w odnalezieniu sensu i logiki życia.
Nie dziwię się, że młodzi Amerykanie pokochali tę książkę. Młodemu czytelnikowi łatwo utożsamić się z głównym bohaterem. Nie bez powodu listy mają charakter autoanalizy, które są znaną i stosowaną metodą w psychoterapii. Adresat jest nie tylko osobą z otoczenia nastolatka, której może powiedzieć wszystko. Jest również nim czytelnik, który ostatecznie staje się nadawcą. Jakkolwiek by nie było, cel jest jeden – odkryć siebie na nowo. Zobaczyć i zrozumieć, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, z wielu powodów. Czasami łatwiej napisać o sobie niż powiedzieć, patrząc komuś w oczy, a jeszcze trudniej patrząc we własne. Papier jest cierpliwy, nie osądzi, nie oceni, wszystko przyjmie ze stoickim spokojem, pomoże przenicować duszę i umysł, by na koniec ukazać obiektywny, prawdziwy obraz nadawcy, adresata i ostatecznie czytelnika.
Przejrzałam się w nim i ja. Tej z czasów nastoletnich i szybko dodam, ku uspokojeniu, że nie będę tutaj bezwstydnie obnażać mojej duszy. Napiszę tylko o jednym porównaniu, które świetnie obrazuje przesłanie tej książki. O doświadczeniach czytelniczych Charliego i moich w wieku piętnastu lat. Charlie dzięki swojemu nauczycielowi angielskiego, który dostrzegł w nim inteligentnego chłopca, przeczytał w ciągu roku takie powieści (i jeden dramat) jak: W drodze, Nagi lunch, Obcy, Zabić drozda, Buszujący w zbożu, Hamlet, Walden, Źródło. Ja w tym samym wieku, dostrzeżona przez bibliotekarkę, przeczytałam z jej rekomendacji Czterech pancernych i psa oraz Cichy Don. Przed przeczytaniem tej książki mogłabym powiedzieć – No cóż! Inne czasy, inny ustrój, więc i inne czytanie. Wypisz, wymaluj – bierna postawa Charliego. Mogłabym tak się usprawiedliwiać, gdyby nie jedno zdanie w tej książce – Jeśli nie mamy wpływu na to, skąd pochodzimy, do nas należy wybór, w którą pójdziemy stronę. Tę bierność, którą porzucił na rzecz aktywności, czynu i dokonywania własnych wyborów, Charlie uświadomił sobie pod koniec roku szkolnego. Ja kilka lat później, ale za to z permanentnym skutkiem. Nie tylko w sferze doboru lektur, ale i w ogóle w życiu.
I z tego właśnie powodu tę książkę-lustro będę podsuwać każdemu nastolatkowi, który nie tylko nie rozumie siebie, swojego miejsca w rzeczywistości, ale i temu, który odziedziczył lub zaraził się biernością, tumiwisizmem i stałym usprawiedliwianiem tego stanu rzeczy zastanym porządkiem świata.
Wyprzedzająca sława tej książki, okazała się być jej godna.
Na wieść o tym, że książka ma być sfilmowana, a główne role zagrają Logan Lerman i Emma Watson, fani zaczęli tworzyć własne trailery, wykorzystując kadry z filmów z tymi aktorami. Ten wybrałam ze względu na umieszczone w nim cytaty.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Dla młodzieży
Tagi: książki w 2012
Dodaj komentarz