Amerykanin w Warszawie: 1919-1924 Niepodległa Rzeczpospolita oczami pierwszego ambasadora Stanów Zjednoczonych – Hugh S. Gibson
Wybór i opracowanie Vivian Hux Reed, M. B. B. Biskupski, Jochen Bōhler, Jan-Roman Potocki
Przełożył Andrzej Ehrlich
Wydawnictwo Znak Horyzont , 2018 , 670 stron
Literatura amerykańska
Rozbawiłoby Cię, gdybyś zobaczyła, jakie stanowisko mi zaproponowano…
Tymi słowami pisał w liście do matki Hugh Simons Gibson. Pierwszy ambasador USA w niepodległej Polsce. Po Hondurasie, Londynie, Waszyngtonie, Kubie i Belgii, Polska, która nie istniała, a dopiero wyłaniała się z nicości, mogła rozbawić. Trzydziestosześcioletniego polityka odradzanie się państwa zaciekawiło. Potraktował to jako wyzwanie. Chciał wspierać nasz kraj w umacnianiu demokracji, którą uważał za niezbędną do budowania pokoju na świecie. Do Warszawy przybył w kwietniu 1919 roku i pozostał w niej z kilkoma przerwami aż do 1924 roku. Swój pracowity pobyt dokumentował na bieżąco w pismach urzędowych jak tygodniowe raporty, telegramy i komunikaty oraz w listach do polityków, przyjaciół oraz w większości do matki. Ułożone naprzemiennie, ale chronologicznie, tworzyły kronikę ówczesnych wydarzeń, która początkowo była tylko pracą dyplomową na amerykańskim uniwersytecie w Oregonie. Jej potencjał historyczny oraz wyjątkowość wnikliwego i inteligentnego przekazu dostrzegł jeden z inicjatorów wydania jej również w Polsce – Jan-Roman Potocki, z którym wywiad i film o Hugh S. Gibsonie wysłuchałam i obejrzałam z ogromnym zaciekawieniem.
To bardzo ważne źródło informacji świadka ówczesnych lat.
O dramatycznej sytuacji Polski wnikliwie analizowanej pod względem ekonomicznym i politycznym. Muszę przyznać, że autor był bardzo spostrzegawczy, wyważony, merytoryczny i obiektywny w swoich opisach, ocenach, osądach i wnioskach oraz trafny w swoch przewidywaniach. Punktował nasze słabości, ale i podkreślał zalety. Rzetelnie i racjonalnie charakteryzował ówczesnych twórców państwa polskiego, dodając kolorytu ich charakterom nieznanym z not encyklopedycznych. Przedstawiał polską politykę w ówczesnych warunkach tworzącego się państwa polskiego, widząc jej słabości, ale i dostrzegając negatywne wpływy czynników zewnętrznych, niezależnych od ówczesnego rządu. Po raz pierwszy, pomimo wielu przeczytanych przeze mnie publikacji na ten temat (Polski wir I wojny, Zawadiaka, Dzienniki 1916-1919 – to tylko niektóre), „zobaczyłam” i niemalże poczułam, z jakim koszmarnym chaosem pod każdym względem zmierzyli się ówcześni Polacy. Wszyscy. Tej tragedii sytuacji opisanych na ponad sześciusetstronicowych kartach nie da się ująć w kilku zdaniach. Przypomina mi to sytuację, w jakiej znalazł Hugh S. Gibson w Klubie Bankierów w Nowym Jorku, o której napisał – Byłem mocno skonsternowany, kiedy poproszono mnie, żebym powiedział wszystko o Polsce. Moja konsternacja była tym większa, gdy mnie poproszono, żebym zrobił to w ciągu jakichś pięciu minut…
Ja czuję podobną niemoc przekazania tego, co sobie uświadomiłam.
Napiszę zatem krótko – odrodzenie się Polski uważam za cud! A mimo to, mimo trudnych warunków pracy (również materialnych i bytowych!), mimo przeciwności organizacyjnych, mimo że większość pracowników państwowych pozostaje tak zajęta zarabianiem na życie łapówkami, że nie mają czasu zajmować się regularnymi sprawami rządowymi, a sam pierwszy rząd stanowił dziwną mieszaninę agitatorów politycznych, reformatorów, dziennikarzy, muzyków, malarzy, poetów, chłopów i właścicieli ziemskich, wraz z masą ludzi, którzy zostali zaangażowani jedynie ze względu na to, że nie mieli pracy, mimo że proponowano mu prestiżowe stanowisko podsekretarza stanu, wybierał i stawiał na Polskę, bo mógł zrobić o wiele więcej dobrego w Polsce niż w Waszyngtonie.
Pokochał ją!
Tę sympatię ujawniał w listach do matki wyróżnionych kursywą. To w nich, bez sztywnych zasad dyplomacji, mógł pozwolić sobie na osobiste refleksje i ukazać ten sam obraz raportowanego wydarzenia czy zagadnienia w bardziej swobodnym stylu, nacechowanym ogromnym poczuciem inteligentnego humoru. To dzięki tej cesze, którą między innymi zjednał sobie Polaków, wyprawa do Gdańska przez Olsztyn nabrała cech awanturniczej przygody. To w tych listach kryły się emocje, którym dawał upust. To tutaj mógł zwierzyć się z osobistych wrażeń ze spotkań i rozmów z ówczesnymi rządzącymi (dla mnie bezcennymi!), które nabierały cech stosunków przyjacielskich, a nie tylko dyplomatycznych. To w nich widziałam Polskę międzywojenną opisywaną podczas wypraw na front, do Wilna czy polską wieś, by zobaczyć jego oczami ówczesnych Polaków – arystokrację, chłopów i zwykłych urzędników na prowincji. Ich ubiór, mieszkania, historie rodzinne, zagrody, codzienność życia, różnice stanów, postawy, a przede wszystkim mentalność. Również odwieczny problem antysemityzmu, który z punktu widzenia niezaangażowanego obserwatora był bardzo ciekawym spojrzeniem ukazującym mechanizm narastającego problemu napędzanego emocjami z obu stron.
Miałam wrażenie, że niewiele się od tamtych czasów zmieniło.
Może złagodnieliśmy w reakcjach, bo nie wyrywamy przemawiającym posłom czytanych tekstów, nie zabijamy wybranych większością głosów prezydentów, nie wysyłamy członków komisji śledczych z bronią do domów przesłuchiwanych, nie kierujemy się tylko emocjami, a więcej rozsądkiem (mniej poetów i kompozytorów, a więcej zawodowych polityków), ale poza tym jest podobnie. Najbardziej podobnie w braku umiejętności uczenia się na błędach. Ostatnie wpisy, podsumowujące, odczytywałam ze smutkiem – Im bardziej zastanawiam się nad tą sprawą, tym bardziej dochodzę do przekonania, że główną siłą determinującą upadek Polski w XVIII wieku był ten sam problem, który obecnie powoduje, że człowiek zadaje sobie pytanie, czy nowa Rzeczpospolita Polska zdoła długo przetrwać, skoro rząd jest niezdyscyplinowaną masa funkcjonariuszy prowadzących własną grę bez zwracania uwagi na prawa czy interesy kraju, dlatego należy się obawiać, że pokusa żerowania na zdemoralizowanej Polsce w przyszłości będzie równie duża, jak była w przeszłości.
Prorocze słowa w kontekście nadeszłej w 1939 roku II wojny światowej!
Nie chcę wieszczyć katastrofy. Nie chcę brzmieć jak defetystka. Nie chcę być Kasandrą. Jednak historia, jak zauważył Hugh S. Gibson, lubi się powtarzać. Jeśli nie chcemy słuchać mądrych i życzliwych nam ludzi z zewnątrz, to posłuchajmy słów drugiego prezydenta Rzeczypospolitej Stanisława Wojciechowskiego – W imieniu Rzeczypospolitej apeluję do was, obywatele, starajcie się dojść do zgody w sprawach dotyczących powszechnego dobra. Jest to pierwszym warunkiem prawdziwego wykonania praw konstytucyjnych, poprawy naszego życia gospodarczego i wychowania ludzi godnych miana Polaków. Pozostaje pytanie – czy w ciągu stu lat niepodległości nauczyliśmy się stawać ponad własnymi interesami dla dobra powszechnego?
Odpowiedź można znaleźć w tym niezwykłym świadectwie tamtych wzniosłych, ale i dramatycznych lat.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książkę wybrałam spośród bestsellerów księgarni Tania Książka.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wszystko
Tagi: literatura amerykańska
Dodaj komentarz