Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

7 razy dziś – Lauren Oliver

21 marca 2019

7 razy dziś – Lauren Oliver
Przełożył Mateusz Borowski
Wydawnictwo Otwarte , 2011 , 382 strony
Literatura amerykańska

Jutro też jest dzień!
Ileż razy sobie to powtarzałam, będąc go, w swoim zadufaniu, pewną. Nie wiedząc, że należę do wybranych, a może nieświadomych w błogiej niewiedzy? Bo nie dla każdego jest jakieś jutro. Są tacy, dla których go nie ma. Mają tylko dziś. Zapętlone w czasie, odbite echem, powtarzalne jak déjà vu.
Samantha, gdy zrozumiała, że 12 lutego był kopią dnia poprzedniego, nie mogła uwierzyć, że nie ma jutra, że powiedzenie – Zawsze jest jakieś jutro! – już jej nie dotyczy i w nowej sytuacji brzmi groteskowo. Jak złośliwy chichot nieuniknionego przeznaczenia. Straciła to, co człowiek ma najcenniejszego, a czego nawet nie zauważała na co dzień, z czego nie zdawała sobie sprawy – kolejne dni, następne tygodnie, miesiące i lata. Całą przyszłość! Jej stratę przeżyła jak żałobę, przez którą przechodziła przez siedem kolejnych kopii ostatniego, niepowtarzalnego dnia. W pierwszym nie dowierzała, jeszcze się łudziła, odrzucając prawdę i słowo, którego nie chciała zobaczyć, wymówić. W drugim obwiniała za swoje nieszczęście najlepszą przyjaciółkę i cały świat wokół. W trzecim buntowała się przekraczając granice norm społecznych, do których wcześniej nawet by się nie zbliżyła. By w kolejnych dniach ochłonąć z dotychczasowych, egoistycznych emocji, zrobić miejsce na nowe uczucia przeznaczone dla innych, przeanalizować jeszcze raz swoje położenie i zrozumieć, że jeszcze nie jest za późno na zmiany na lepsze, które trzeba zacząć nie od otoczenia, ale od siebie.
Krążenie głównej bohaterki po spirali jednakowych, ale jednocześnie różnych dni, zmieniało nie tylko jej spojrzenie na swoje życie i wartości jakimi się w nim kierowała, ale i charakter powieści, by na końcu przemienić mnie samą.
Początek pierwszego dnia z życia nastolatki gdzieś w Connecticut, kończącej liceum imienia Thomasa Jeffersona, w którym trzeba trzymać się razem przeciwko rodzicom, nauczycielom i glinom i w którym istnieją dwa światy, kręcą się wokół siebie, ale nigdy się nie przenikają: ci którzy coś mają, i ci, którzy nie maja niczego , należącej do najbardziej poważanej i popularnej paczki dziewcząt wśród szkolnej społeczności, kierującej się niezłomną zasadą w przyjaźni: Dobry przyjaciel nie zdradzi twojego sekretu. Najlepszy przyjaciel dopilnuje, żebyś nie zdradził swojego sekretu., posiadającej najchłopaka pod każdym względem i planującej z nim swój pierwszy raz, by po usłyszeć upragnione „kocham cię”, cieszącej się życiem skrojonym przez egoizm młodości, skoncentrowanym na własnych przeżyciach, potrzebach i pragnieniach, zapowiadało typową powieść dla młodzieży, by z każdym, kolejnym dniem przybierać postać powieści psychologicznej, potem nabrać cech thrillera, by na końcu pozostawić w moim umyśle przemyconą myśl filozoficzną, stając się ostatecznie powieścią rozdzierającą moje serce, boleśnie przywracającą prawidłowy kąt patrzenia, przygniatającą ciężarem odpowiedzialności za słowo i czyny wobec ludzi, pokazującą jak można skrzywdzić innych, dostrzegając tylko ich jedną, malutką część i na jej podstawie ocenić całość, pomylić przyczynę ze skutkiem i na odwrót.
Z tą przemianą gatunkową, zmieniałam się i ja.
Początkowe zaglądanie do życia współczesnej nastolatki wynikające ze zwykłej ciekawości, zmieniało się powoli, wraz z upływem dni, w zaangażowanie emocjonalne, zakończone zamyśleniem, refleksją i łzami. Tak, tak. Popłakałam się w finałowej scenie, bo byłam tak samo wstrząśnięta i bezsilna wobec losu jak Samantha – nie dowierzałam, buntowałam się, szukałam wyjścia, by na końcu wszystko zrozumieć i dać upust nagromadzonemu ładunkowi emocjonalnemu. Napięciu, które narastało z każdym dniem. Przybliżało mnie do prawdy i drogi wybranej już nie przez nastolatkę, jaką bohaterka była na początku powieści, ale przez osobę dojrzałą doświadczeniem dni powtórzonych, wiedzą zdobytą tą samą drogą, ale za każdym razem docierającą w inne miejsce, jakby wszystkie te możliwości istniały jednocześnie, jakby każda chwila naszego życia składała się z ułożonych warstwami momentów, z których każdy wygląda inaczej. Do czasu, który pozwolił spojrzeć na życie z innej perspektywy, dostrzec najważniejsze dotychczas przysłonięte błahym, wyprostować krzywe, zobaczyć miłość, której mogła nie przeżyć, usłyszeć bezinteresowne „kocham” i być szczęśliwą. Niestety, nie na zawsze. Nawet nie do jutra. Nie w jej przypadku.
Ale w moim?
Samantha zostawiła mnie z najważniejszym przesłaniem tej książki – Żyj tak, jakby dziś było ostatnim dniem w twoim życiu i nie licz na jutro, w którym naprawisz to, co zepsułaś wcześniej!
Ta książka jest jak drogowskaz, przypominający prawidłowy kierunek wędrówki po drogach człowieczego życia. Zmuszająca do myślenia, rozszarpująca emocjonalnie, zmieniająca pryzmat patrzenia i… nie tylko dla młodzieży. Dla każdego! Dla tego, kto zgubił się w gąszczu swojego istnienia, stojąc bezradnie na jednym z wielu skrzyżowań i dla tego, kto jest pewien słuszności swojego kierunku i celu wędrówki.

7 razy dziś [Lauren Oliver]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

 Tutaj obejrzałam oficjalny trailer powieści, bardzo zwodniczy, bardzo, a to tylko zaledwie niewinny początek całej historii oraz pierwszy z siedmiu odcinków. Wszystkie obejrzałam sobie na kanale YouTube należącym do wydawnictwa Otwarte. Natomiast w portalu Facebook istnieje już strona dla fanów książki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Dla młodzieży

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *