
Dla mnie, który nic dla tych ludzi nie robię, to po prostu bohaterstwo.
Ta pochwała pełna podziwu dla empatycznego uczynku i postawy Kingi wobec uchodźczyń wojennych z Ukrainy miała ją, w mniemaniu jej autora, dowartościować i wzmocnić w altruistycznym postanowieniu.
Jednak tak się do końca nie stało.
Wywołało wręcz dysonans. Ciężarna Katia, jej córka Sasza i matka Galina ze swoją siostrą Żenią, którym zapewniła mieszkanie w swoim domu, przyniosły ze sobą własne, tragiczne historie. Niekoniecznie wojenne, ale mające wpływ na ich nastawienie do sytuacji, w której się znalazły, a tym samym na ich zachowanie. Postępowanie roszczeniowe, którego nie spodziewała się Kinga. Czterdziestoletnia Polka, żona psychoterapeuty Mariusza i matka kilkuletniego Malinka oraz nastolatka Arka.
Kobieta, za którą też stała trudna historia.
Autorka zebrała w jednym miejscu bohaterów z traumatyczną przeszłością w skrajnej sytuacji ją potęgującą, bo wojenną. Przeciwstawiła hurraoptymizm pomagania na ślepo, bazujący na uprzedzeniach i wyobrażeniach o uchodźcach, z brutalną rzeczywistością.
Zabolało!
Bardzo. Sytuacja Katii, której ciało odgrywało rolę surogatki rodzącej dla szwedzkiego małżeństwa, okazało się pierwszym destrukcyjnym zderzeniem w tej powieści. Potem bezlitośnie następowały kolejne burzące prawomyślną opowieść o pomaganiu bez zastanowienia się nad własnymi możliwościami i siłami. Żenia okazała się osobą cierpiącą psychicznie. Katia roszczeniową, bo Szwed obiecał domek w swoim kraju, a sama Kinga zaczęła rozumieć z tego chaosu bombardujących ją żądań, potrzeb i zatajonych przez Szweda informacji, że nie otrzyma oczekiwanej wdzięczności. Uwagi, która była głównym motorem jej chęci pomocy obcym ludziom, jako rekompensaty braku matczynej miłości w dzieciństwie. Przeszłej historii opowiadanej naprzemiennie z wydarzeniami teraźniejszymi, które pojawiały się wywołane skojarzeniem słownym, sytuacyjnym lub przedmiotowym. Według jej męża pomaganie Ukrainkom służyło jej tylko do tego, aby mogła zwrócić na siebie uwagę i czuć się taka dobra.
To ten moment, w którym autorka zadaje pytanie – bohaterstwo czy egoizm?
Pokazała psychologiczną stronę postaw bohaterów w sposób mistrzowski, rozpisując im role w tym dramacie, jeśli nie tragedii, połączonym wspólnym mianownikiem wielu dychotomii… No właśnie – wojny czy dziecka? Egoizmu czy empatii? Odwagi czy tchórzostwa? Umiejętnie przekładała emocje towarzyszące bohaterom opowieści na język narracji, który immersyjnie zatapiał mnie w gęstym ocenie kłębiących się odczuć, bolesnych wrażeń i tłoczących się myśli. Trudnych, skomplikowanych, skrajnych, niepokojących, wprawiających w stan zagubienia, niepewności, braku poczucia bezpieczeństwa, przygnębienia, winy i lęku.
To świadomy zabieg autorki.
Chciała mnie wprowadzić w stan psychiczny Kingi, by tak, jak ona, zapragnąć ucieczki z tego toksycznego miejsca, tak dalekiego od wyobrażeń o pomaganiu, by móc zrozumieć nie tylko przyczyny oddalenia się na moment od własnego męża i synka, ale by zrozumieć jeszcze jedną, bardzo ważną jej postawę z przeszłości.
Na zasadzie podobieństwa sytuacji – również ucieczkę, ale od bycia matką.
Macierzyństwo to drugi kluczowy wątek w losach powieściowych kobiet. Bycie, a raczej niebycie matką dla starszego Arka, którego Kinga porzuciła w młodości i surogatką, która dziecko porzuci z definicji. Każda z tych sytuacji generowała mnóstwo pytań natury moralnej, etycznej i psychicznej, po których milkły argumenty sprzeciwu. Gasiły fale krytyki wobec tych, którzy porzucali rolę matki lub odmawiali pomocy innym.
Autorka umiejętnie połączyła te dwa bardzo ważne współczesne zagadnienia społeczne.
Jednak ich aktualność nie przyczyni się do zamiany w powieść hermetyczną z powodu upływu czasu. Przedawnienie treści jej nie grozi, bo autorka wypełniła ją ponadczasowymi uczuciami budującymi relacje międzyludzkie przekazane równie uniwersalnym językiem emocji, zrozumiałym dla każdego bez względu na jakiekolwiek granice – narodowościowe, rasowe, wyznaniowe, czasowe czy geograficzne. Jednocześnie ustalające granice własnych możliwości jako gwarancji pomocy skutecznej i efektywnej.
Ta emocjonalna i emocjonująca opowieść pokazała, co kryje się za „byciem bohaterem” dla innych.
Zwłaszcza wtedy, gdy stajemy się nim bez zastanowienia, działając na fali emocji dokładnie tak, jak postąpiła Kinga. Weszła do psychicznego „czyśćca”, który podsumowała – Wymyśliłam ten dom, wymyśliłam tych bliskich, wymyśliłam pomaganie Ukrainkom, stoję w szczerym polu i udaję, że zajmuję się dzieckiem, a tymczasem nie potrafię kochać nawet własnej matki.
Nie jest to jednak powieść pesymistyczna.
Jej światło optymizmu widać już w tytule. Tytułowa gwiazda sugeruje drogę do celu, której przyświeca. Bohaterowie z bólem, ale ją odnajdują. Przede wszystkim w sobie, ale również w dzieciach. To w nich pali się światło podtrzymywane miłością. Nadzieja, która dodaje sił. Poświata, dzięki której nie zgubi się drogi, a jeśli nawet, to pozwalająca na jej odnalezienie.
I w tym sensie to optymistyczna, budująca opowieść o trudnej drodze ku człowieczeństwu pełnym miłości w każdym aspekcie ludzkiej egzystencji.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Zwiezda – Katarzyna Michalczak, Wydawnictwo Literackie, 2025, 376 stron, literatura polska.
Rozmowa z autorką na temat powieści.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść psychologiczna, Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz