
Nie co dzień jesteśmy potrzebni.
Te słowa irlandzkiego dramaturga, prozaika i eseisty Samuela Becketta autor świadomie umieścił jako motto do swojej powieści. Beckettowskie oczekiwanie z dramatu Czekając na Godota, tutaj głównego bohatera Alana Claya na króla Arabii Saudyjskiej Abdullaha, wykorzystał do głębokich przemyśleń na temat życia pięćdziesięcioczteroletniego mężczyzny, Amerykanów i ich kraju.
Był rok 2010.
Stany Zjednoczone borykały się ze skutkami kryzysu finansowego, który rozpoczął się trzy lata wcześniej. Zapaść gospodarcza spowodowała, że Alan Clay przyjechał do Dżuddy, by zaprezentować królowi Abdullahowi holograficzną technologię komunikacyjną. Reprezentując amerykańską firmę informatyczną, miał nadzieję na korzystny kontrakt, a tym samym na rozwiązanie trapiących go problemów. Na zbudowanie dla siebie przyszłości, a tym samym polepszenie swojego statusu.
Szeroko pojętego.
Przede wszystkim finansowego, bo ten pozwoliłby mu wydobyć się z kryzysu mieszkaniowego i osobistego. Właśnie stracił dom, żonę i zanosiło się na to, że również córkę, jeśli nie zdobędzie pieniędzy na opłacenie jej studiów.
Oczekiwanie na „zbawcę” sprzyjało rozmyślaniom.
Przede wszystkim nad własnym życiem, w którym brakowało poczucia sensu i celu jawiącymi się mu jak trudno dostępna żyła wodna, która biegnie dziesiątki metrów pod powierzchnią ziemi, a on co jakiś czas spuszczał do studni wiadro, napełniał je, by się z niego napić. Zapewniało mu to tylko krótkotrwałe pokrzepienie. Jego impulsywne zachowania, emocjonalne decyzje i wybory uniku, które przejawiał podczas przebywania w Arabii Saudyjskiej, pokazywały go w raczej niekorzystnym świetle. Alan jawił się jako sfrustrowany nieudacznik, mający wyjątkowego pecha – a to skręcił nogę, a to przedawkował alkohol, o mały włos nie zabiłby dziecka, stał się podejrzanym o szpiegostwo na rzecz CIA, a w pożyciu intymnym cierpiał na impotencję.
Jednak, mimo silnej sugestii autora, nie widziałam w nim przeciętnego Amerykanina.
Była nimi raczej trójka jego współpracowników, którzy w identycznej sytuacji bezsilnego oczekiwania przejawiali bierność, roszczeniowość, materializm i hedonizm. Na ich tle Alan mimo wszystko stawał się wyjątkowy, bo szukał. Wielu rzeczy – wyjścia z sytuacji, polepszenia położenia, bliskości z Arabami i Arabkami, a przede wszystkim utraconego poczucia sensu życia.
Również winnego całej sytuacji, w której się znalazł.
Widział go amerykańskim państwie, które pozwoliło na utratę dawnej potęgi gospodarczo-finansowej na rzecz innych krajów. Arabii Saudyjskiej, gdzie swoją rolę dyktującego warunki zamienili na petenta oczekującego audiencji u króla. Chin, które produkują „prawdziwe rzeczy”, a nie marzenia i produkty abstrakcyjne. A wszystko to dlatego, że Ameryka oddała władzę maszynom i algorytmom. Systemowi, który zdominował człowieka, niszcząc bezpośrednie kontakty interpersonalne.
Czułam to przygnębiające rozczarowanie swoim krajem i jego obywatelami.
Pogłębione przez upływający bezproduktywnie czas, męczący upał, inercję współpracowników, bierny opór strony arabskiej w negocjacjach, wszędobylski piasek, wykańczające pragnienie i nieustanne porażki w poszukiwaniach siebie, celu i króla Abdullaha podróżującego wszędzie tylko nie do namiotu postawionego na pustyni, w którym przygotował system telekonferencji z wykorzystaniem holografii. Autor w swojej powieści skupił się na problemach tylko Stanów Zjednoczonych. Jednak płynące z niej przesłanie można odnieść również do Europy.
Zwłaszcza jej Zachodu.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Hologram dla króla – Dave Eggers, przełożył Marek Fedyszak, Wydawnictwo Sonia Draga, 2016, 288 stron, literatura amerykańska.
Na podstawie powieści powstał film pod tym samym tytułem z Tomem Hanksem w roli głównej.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz