
W tym życiu nie można przestać opowiadać; ona nie przestanie mówić, ja nie przestanę pisać.
Taką prawdę przekazała babka swojej wnuczce Mariannie. Narratorce opowieści o wsi i jej mieszkańcach gdzieś nad rzeką San, która popłynęła z jej nurtem przez siedemnaście krótkich odsłon. Przez obrazy pulsujące życiem w pełnym spektrum emocji, marzeń i pragnień tuż po wojnie, gdzie domy jeszcze oświetlano lampą, darto pierze z żywych gęsi, międlono len na plecenie sznurków, pieczono chleb zagryzany kiełbasą ze świniobicia. Gdzie najlepszym miejscem do zdrowienia był zapiecek, a przez płynącą rzekę za wsią przeprawiał przewoźnik.
Ich życie wymagało niezmiennego trudu i mozołu dnia powszedniego.
Marianna uważna uczestniczka, wrażliwa obserwatorka i czujna słuchaczka otaczających ją osób, opowiadała najpierw o swojej trzypokoleniowej rodzinie mieszkającej w jednym gospodarstwie. Mamie, której miejsce było przy kuchni, a która uczyła ją śpiewu, bo nie mieściło się jej w głowie, że mogłaby nie wiedzieć, jak ciasto zagnieść na chleb, którą mąkę, który zakwas, jak słoninę skroić, ile soli, ile pieprzu. Ojcu ciężko pracującym w obejściu i polu. Dziadku, wiecznie wojującym o swoje prawa z apodyktyczną żoną. Babce rozpierającej się po kątach swoją barwną osobowością i hardej w postawie wobec brutalnego oraz bezkompromisowego życia. Trzymającej codzienność rodziny pod swoją wymagającą i szorstką, ale kochającą pieczą, bo w jej mniemaniu bliscy należeli tylko do niej. I wreszcie o sobie samej. Dziewczynie dorastającej bardziej w polu i przy krowach niż w kuchni przy mamie, zakochanej w Jakubie od zawsze, choć on jej istnienie widział, jako coś tak naturalnego, jak zapinanie guzików od koszuli, wstawanie z łóżka co rano, śpiew ptaków zza okna czy sianokosy w czerwcu.
A potem Marianna wyprowadziła opowieść między ludzi.
W ich miejsca we wsi. W ich losy brzemienne myślami i filozofią prostego człowieka. W światy, które wystarczały, by zobaczyć wszystko, bo według babki tłumaczącej Mariannie, ona była światem, i matka, i ona sama dla siebie. Wiedziała jedno – kto swego nie widzi, a za cudzym się ogląda, to już nic nie widzi i nie zobaczy. To wystarczało, by zobaczyć Boga, choć każdy z nich miał innego. Inaczej też go traktując – Boga babki, któremu pozornie pozwalała nad sobą królować, Boga, na którego obrażała się, jeśli nie chciał jej wysłuchać; i Boga dziadka, urodzonego w Sanie, piaskiem rzecznym obmytego, wyszorowanego, zamieszkującego głębiny, boga spoza jego wyobrażeń, boga o rybiej twarzy. Wystarczało też, by dobrze przyjrzeć się miłości, od której ciężaru nie można było podnieść się z łóżka, niedocenionej, bo niewidocznej dla tego jedynego. Również tej krótkiej, która szybciej się kończy niż życie i tej deformującej łopatkę od dźwigania dziecka na plecach. Żywotom człowieczym o różnych priorytetach wynoszonych nad inne, by kochać, zdrowieć, jeść, umrzeć albo obstalować sobie skrzypki.
Nie do grania, ale do chodzenia.
Oficerki, których skrzypienie od wsadzonej przez szewca zapałki przy obcasie, dodawały nie tyle szyku i wygody, ile prestiżu i awansu społecznego, a tym samy szacunku innych. Buty z cholewami, w których można było dojść, gdzie się chłopu uwidzi, bo od wiek wieków przecie buty prowadzą człowieka. Ktoś powie, że bóg, los, a same buty wystarczą.
Symbol wyboru losu i odpowiedzialności za niego czy pychy?
Takich pytań i skojarzeń ukrytych w tych historiach było bardzo dużo. Na początku niepozornych, ledwo zauważalnych, by z czasem zacząć odkrywać coraz więcej przesłań. W tym zarojeniu bohaterów, scen i myśli uwidaczniał się powoli świat dotychczas transparentny, choć stale obecny. Uwidoczniany w wierzeniach, marzeniach, snach, obrzędach, zwyczajach, praktykach religijnych i przekonaniach wprowadzających elementy realizmu magicznego. Budujący rzeczywistość, którą ludzie dzielili z umarłymi, siedzieli na ławce z cieniami, żyli pod jednym dachem z płanetnikiem, rozmawiali przy ognisku z diabłem i przeprawiali się z przewoźnikiem nie tylko na drugi brzeg Sanu, ale i życia. Zaludniający go ludźmi z pięknem w środku, które tak trudno dostrzec w powszedniości dnia i trudzie żywota człowieczego.
Sensytywnie i z czułością opowiedzianej.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Książka została nominowana do literackiej Nagrody Identitas 2025.
Skrzypki – Katarzyna Nowak-Szelejewska, Wydawca Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku, 2023, 170 stron, literatura polska.
Spotkanie autorskie z pisarką.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz