Na ostrzu książki

Czytam i opisuję, co dusza dyktuje

Facebook Instagram YouTube Lubimy Czytać Pinterest

Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię – Tsering Yangzom Lama

16 marca 2025

Kiedy po niebie będzie krążył żelazny ptak, a koniom wyrosną koła, Ludzie Śniegów rozpierzchną się po powierzchni ziemi jak mrówki.

   To ponure, zamierzchłe proroctwo krążyło wśród Tybetańczyków od dawna, wieszcząc ich przyszły los, aż się wypełniło. W 1950 roku Tybet został zaatakowany przez komunistyczne Chiny, a proces rozproszenia Ludzi Śniegów rozpoczął się 10 marca 1959 roku po spontanicznym antychińskim i antykomunistycznym powstaniu narodu tybetańskiego w stołecznej Lhasie. Tydzień później, w ciemnościach mroźnej nocy wymknąłem się z miasta, rozpoczynając w ten sposób ponad 60 lat wygnania. Od tamtej pory moim domem – podobnie jak w przypadku 100 tys. Tybetańczyków – stały się Indie. – tak wspomina początek emigracji 14. Dalajlama – przywódca i zwierzchnik duchowy Tybetańczyków w artykule Dalajlama dla »The Washington Post«: Moja nadzieja dla Tybetańczyków.

   Jego lud znalazł się w sytuacji podobnego wyboru.

   Jego rozterki i zagubienie w powieści wyraziła jedna z głównych bohaterek powieści – Lhamo – Po wyjeździe Drogocennego słońce zniknęło z naszego nieba. Kwiaty nie chciały zakwitnąć, a jaki nie dawały mleka. Pośród tej ciemności każda rodzina w naszej wsi zadawała sobie pytanie, czy nie nadszedł czas, byśmy podążyli za naszym przywódcą na niziny i pozostali tam, aż będzie możliwy bezpieczny powrót.

   Na tę drogę zdecydowała się rodzina Lhamo.

   Do celu podróży, czyli obozu uchodźców w Nepalu, dotarła już tylko ona i jej młodsza siostra Tenkji. Wychowywanie przez dalszych krewnych, a potem dalsze życie jako dorosłych kobiet, stało się głównym, a zarazem reprezentatywnym wątkiem losów Tybetańczyków na uchodźstwie. Wspomnienia snute naprzemiennie przez siostry, a potem córkę Lhamo – Dolmę oraz przyjaciela matki, a potem jej kochanka i w konsekwencji ojca Dolmy, tworzyły przejmującą kronikę ich skrajnie trudnego życia wśród obcych na cudzej ziemi, ale i historię walki narodu tybetańskiego o tożsamość kulturową i historyczną, dziedzictwo przodków, język i religię.

   Jej symbolem był posążek Świętego Bezimiennego.

   Niewielka i niepozorna figurka z obłażącą pozłotą, która pojawiała się i znikała wśród Tybetańczyków jakby za sprawą własnej woli, gdy potrzebowali pomocy i opieki. Odgrywała rolę artefaktu, w którym, niczym w zwierciadle, dostrzegali swoje człowieczeństwo. Symbolizowała przy tym więź między przeszłością a trwaniem w przyszłości, która pozostaje nierozerwalną już 75 lat od inwazji chińskiej.

   Więź tak silną, jak bolesną, bo przepojoną tęsknotą.

   Jej traumatyczny ciężar nieustannie dźwigali wszyscy bohaterowie powieści. Towarzyszyła im każdego dnia, w codziennych czynnościach, nieustannych myślach i we wszystkich momentach życia. Była ukryta nawet w uśmiechu, radości czy sukcesach. Ciążyła na sercu i przelewała się empatycznie ze stron książki. To spowalniało czytanie, zmuszając do refleksji i do przerw na wybrzmienie emocji lub idei zawartych w słowach. Wymuszał to również głęboki przekaz o narodzie wydziedziczonym i odciętym od korzeni miejsca narodzin, ale również styl narracji. Gęsty od nawiązań do wspomnień rzeczywistych uchodźców, które autorka zbierała przez dekadę powstawania powieści, a które wplotła w losy i myśli postaci fikcyjnych. Przesiąknięty także skrajnymi emocjami związanymi z poczuciem utraty i nadziei oraz w konsekwencji ponoszonych tego kosztów. Między innymi brak bliskiego kontaktu z historią, kulturą, językiem i dosłownie ziemią mierzoną własnymi ciałami w akcie prostracji – stąd tytuł powieści. Zerwanie też kontaktu ze źródłem mocy wyroczni – kobiet-medium służących bogom za naczynie dziedziczone w linii żeńskiej. Świat magii budujący realizm magiczny powieści bardzo silnie odczuwany na początku, blaknął wraz z przemierzanymi kilometrami i umierającymi osobami urodzonymi w Tybecie. Przekroczenie grani gór rozproszyło czary, zmuszając je do opuszczenia ciał uchodźców i zabierając  ze sobą piękno ich istoty. Pustkę po niej zaczynały powoli wypełniać poczucie utraty, beznadziei i braku sensu życia.

   Wbrew pozorom nie była to opowieść pesymistyczna.

   Raczej zgodna z filozofią buddyzmu, w którym formą walki o istnienie jest możliwość przetrwania jako naród z odrębną tożsamością, językiem i kulturą na Wyżynie Tybetańskiej, wyrażona przez 14. Dalajlamę we wspomnianym wcześniej artykule. Przywódca narodu ma świadomość, że to właśnie w trwaniu tybetańskiej tożsamości Pekin upatruje zagrożenie dla integralności terytorialnej Chin.

   Ta powieść jest między innymi narzędziem w tej walce.

   Jest również formą protestu przeciwko zachodniej „prawdzie” o Tybecie i Tybetańczykach, która za życzliwymi uśmiechami widzi jak wznosi się potężna i nieprzenikniona ściana, narodowa duma ufundowana na mitycznej dobroci. Oto naród, który daje i daje tym, którzy mają gorzej, i nie żąda od nich niczego w zamian. No, może jedynie wdzięczności przystania na dalsze oczekiwania wobec Tybetańczyków cenionych tylko za cenne przedmioty i reprezentowane idee.

   Ta powieść wyraźnie uwidocznia tę asymetrię postrzegania narodu tybetańskiego, który walczy „nie przy użyciu kamieni czy bomb, tylko słów na papierze i materiale, tylko ciał, które się kurczą, i ciał w płomieniach”.

   W Tybecie mnisi, mniszki i zwykli ludzie nadal protestują poprzez samospalenia. Ostatnie dwa w 2022 roku, a w sumie od 2009 roku – 160 samounicestwień w płomieniach.

Własnymi ciałami mierzymy tę ziemię – Tsering Yangzom Lama, przełożył Mikołaj Denderski, Wydawnictwo Bo.wiem, 2025, 432 strony, Seria z Żurawiem, literatura tybetańska.

Słowo od autorki.

Autorka: Maria Akida

Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *