Nazywam się Jezabel Felman i chyba zabiłam człowieka…
Enigmatyczny zapis kończył tajemniczy dziennik, który otrzymała komisarz Ewa Lach. Jednak dużo później dowiedziała się, że być może łączył ze sobą dwa zgony w jednym z białostockich bloków. Pozornie niemających ze sobą punktów stycznych, bo jak połączyć rozkładające się zwłoki w fotelu samotnej staruszki i rozczłonkowane ciało mężczyzny w średnim wieku znalezione w blokowym zsypie. Prokurator Sobolewski od razu chciał umorzyć postępowania w obu sprawach, bo przecież podejrzewanie prokuratora o krycie przestępstwa tak ciężkiego jak zabójstwo graniczyło z szaleństwem.
Komisarz Lach zaryzykowała. Śmiała mieć wątpliwości, a właściwie przeczucia. Dla niej sam zbieg okoliczności miejsca obu zgonów był już podejrzany. Dwa ciała, w jednym czasie i na dodatek odgórna chęć ucięcia tematu wystarczyły, by zacząć drążyć. Miała mało czasu i żadnych dowodów, by odroczyć decyzję prokuratora. Na dodatek, w miarę rozwoju dochodzenia, śledztwo zaczynało się rozpadać, a wszystkie wątki, podejrzenia i domysły, rozchodziły się lub przepadały w coraz mroczniejszej rzeczywistości, która wciągała ją jak bagno.
Komisarz Lach wraz z partnerem komisarzem Jakubem Smolakiem walczyli na dwóch frontach.
W dochodzeniu do prawdy, chociaż każde na swój sposób, tracąc z czasem do siebie zaufanie, i walki z oporem przełożonych naciskających na zamknięcie sprawy. Na dodatek front zaczynał przebiegać również między śledczymi wszystkich szczebli zależności.
Autor stworzył kryminał mocno osadzony w realiach geograficzno-historycznych Białegostoku. Fikcję wątku kryminalnego z genialnymi dialogami, które były najmocniejszą stroną opowieści, uwiarygodnił wydarzeniami z niechlubnej historii miasta – antysemityzmu, neofaszyzmu, rasizmu, skrajnego nacjonalizmu i korupcji dosłownie palącej zabytki pod nowe inwestycje deweloperskie. Wrzucane w tekst informacje o kolejnym, palonym domu tworzyły w tle nieustanną pożogę. Te płonące obrazki stanowiły nawiązanie do metaforycznego ognia nienawiści nieustannie trawiącego białostoczan. Pochodzącego w swoim zarzewiu z przeszłości przedwojennej, antysemickiej, a kontynuowanego niczym dziedzictwo w czasach współczesnych.
To jego pokłosiem był wątek kryminalny powieści.
W efekcie miasto i jego mieszkańcy przerażali. Wprawdzie autor przyznał w posłowiu, że nie namalował miastu laurki, ale mieszkając w nim i dorastając, znał je i widział w nim na tyle dużo, by dostrzec jego brutalną i opresyjną stronę.
Obraz miasta kontrastów i przeciwieństw.
Przypominało mi to miasto-psychopatę, które jest bez wątpienia wyjątkowym, pełnym ciepłych, przyjaznych mieszkańców, wspaniałych ludzi i inicjatyw, ale żyjących na trupach i zgliszczach ze złem niewidocznym, trawiącym ich nieustannie od wewnątrz.
Zła obecnego od zawsze.
Nie tylko w Białymstoku, ale w każdym innym miejscu Polski, pozostając cechą narodową nieprzyjmowaną do wiadomości przez ogół. Przez Polaków, w których sercach goreć będą nienawiść i zło, które strawią w płomieniach każdą inność, każdą odrębność i wszystko to, czego zamknięte na wieki dusze nie potrafią przyjąć jako część polskiego narodu. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą podsycać ten ogień, bo wciąż znajdowało się wielu takich, którzy dolewali doń oliwy, dorzucali węgla i dbali, by gorzał po wieki.
Autor dokładnie nakreślił palący mechanizm jego sprawnego działania.
Tak ujęte zło rozszerzył również na ludzkość trawioną nim w nieskończoność, bo czas być może leczy rany, ale również zakłamuje historię, pozorując ich gojenie. To dlatego prolog miał charakter historyczno-filozoficzny, a jednocześnie jednostkowy, konkretny, człowieczy. W powieści uosobieniem walki ze złem była komisarz Lach mierzącą się z nim w swoim otoczeniu, będąc jednocześnie trawioną od wewnątrz przez wzbierającą w niej wściekłość. Kobieta wiedziała, że wewnętrzne rozdarcie, które czuła, nie powinno nigdy przyćmiewać celu, jaki stawiała przed nią jej służba, jednak czyż ona także nie była tylko człowiekiem?
Świat boleśnie płonął w bohaterach i wokół nich, stawiając ich w skrajnych, wręcz traumatycznych sytuacjach tylko w jednym celu – by dać im możliwość przerwania łańcucha nienawiści i zerwania z jego dziedzictwem. Tak, przyznaję, że autor wymyślił brutalny egzamin w piekle życia, ale… w piekle nie ma innych warunków.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Wściekłość – Ludwik Lunar, Wydawnictwo Filia, 2025, 736 stron, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz