A więc się dokonało. Poczytny pisarz Mariusz Tylek wisi bezwładnie w swoim gabinecie niczym kukła, kilka centymetrów nad podłogą.
Jednak śledztwo w sprawie wyrafinowanego morderstwa, przypominającego makabryczny performance literacki, umorzono, bo nie znaleziono sprawcy. Do czasu, gdy dokładnie dwa lata później, tego samego dnia, zginęła w niejasnych okolicznościach kobieta z kręgu znajomych pisarza – pracownica wydawnictwa.
A potem kolejna osoba.
Tym razem Jowita. Partnerka brata zmarłego – Jacka Tylka. Dla inspektora Biernackiego i prokuratora Świetlika nowe okoliczności wydarzeń powiązanych ze śmiercią sprzed dwóch lat okazały się wystarczające, by wszcząć ponowne dochodzenie.
Równolegle do oficjalnego toczyło się drugie.
Prowadzone nieformalnie przez Jacka Tylka. Również pisarza, ale mniej zdolnego i z mniejszymi sukcesami niż jego brat. Pomagał mu w tym detektyw Robert Kortz. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że był postacią wymyśloną. Początkowo stworzoną na potrzeby jednej z powieści Jacka, która z czasem stała się jego alter ego, a właściwie tulpą. Jedną z rodzajów osobowości wielorakiej błędnie mylonej z „wymyślonym przyjacielem”. Postacią, która w miarę rozwoju fabuły, coraz bardziej stawała się niebezpiecznie niezależna od hosta, którym był dla niej Jacek.
Autor tym razem (po świetnych powieściach: obyczajowej Uznanie i thrillerze Pętla) wykorzystał do ukazania skomplikowanej psychiki człowieczej powieść kryminalną. To dlatego dynamikę akcji w niej budował nie na zdarzeniach, ale przede wszystkim na kruchych, niepewnych i nieprzewidywalnych interakcjach międzyludzkich. Stworzył do tego bardzo rozbudowane osobowości najważniejszych bohaterów pełnych niedopowiedzeń i sekretów, które odkrywane powoli, zmieniały diametralnie kierunek rozwoju wątków, a tym samym akcji. Często kończących się w ślepych uliczkach tego skomplikowanego labiryntu mnożących się morderstw, pozostawiających śledczych z niczym.
Emocje towarzyszące postaciom nie tylko zagęszczały fabułę, ale również zwodziły w domysłach.
Liczne animozje, relacje intymne, nadinterpretacje, podejrzenia, uprzedzenia i konflikty w literackim środowisku obu braci utrudniały wykrycie sprawcy, a wyraźne widoczna niechęć między prokuratorem a śledczym wręcz je utrudniało, wpływając negatywnie na tok dochodzenia.
Dodatkowo autor wykorzystał uprzedzenia czytelnika wobec osób „dziwnych”.
Za taką uchodził Jacek wśród znajomych. Wzbudzał niepokój jako host rozmawiający ze swoim tulpą na głos. To jawne dziwactwo wystarczyło, by pokazać, że tak naprawdę zło nie kieruje człowiekiem, który może uchodzić za zaburzonego w oczach innych i ewidentnie zdolnego do aktów agresji. Tym zabiegiem skutecznie pozwalał na przekierowanie uwagi odbiorcy z najważniejszego – motywu zbrodni, który może być ukryty w każdym mającym sympatyczną twarz.
„Normalną” osobowość.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Ktoś tak blisko – Wojciech Wolnicki, Wydawnictwo Opener, 2024, 450 stron, literatura polska.
Spotkanie z autorem i rozmowa również o najnowszej powieści kryminalnej „Ktoś tak blisko”.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz