Wydawało mi się, że w mojej bieszczadzkiej samotni będę mógł z powodzeniem unikać stresujących sytuacji.
Oj, tak! Jak się okazało – Zdzisławowi Mokrynie tylko tak się wydawało. A przynajmniej, po tragicznych wydarzeniach w Rykowie opisanych w pierwszym tomie Zabij mnie, tato tego cyklu, miał taką nadzieję. Zrobił wszystko w ciągu ostatnich czterech lat, by odciąć się od smutnej przeszłości. Wyjechał z Rykowa i zaszył się w Bieszczadach, uważając je za idealne miejsce do zapuszczenia nowych korzeni.
Jednak odezwały się te stare.
Jego ciotka z Podlasia została zamordowana we własnym domu w Czemianach, a o zbrodnię zaczęto podejrzewać… Zdzisława Mokrynę. Na dodatek jego przyjaciel stracił dziecko w podejrzanych okolicznościach i nie było ono w okolicy jedynym w ciągu ostatniego półrocza. W emerytowanym funkcjonariuszu odezwał się gliniarz, który zjadł zęby w Biurze Spraw Wewnętrznych.
Napięcie zaczęło rosnąć i nie opadło do końca!
Autor świetnie poprowadzone wątki kryminalne odsłaniał naprzemiennie w dwóch czasach – teraźniejszym pełniącym funkcję epilogu i przeszłym, które nieuchronnie zmierzały do jednej, bardzo ważnej daty, pokazując je z różnych punktów widzenia – głównego bohatera Zdzisława Mokryny, jego dawnej sympatii, a obecnie prokurator Olgi, jego przyjaciela z dzieciństwa Piotra oraz emerytowanego nauczyciela. To wokół tych postaci autor obudował obszerną i gęstą w skrajne emocje warstwę obyczajową, w której każdy z bohaterów miał wyrazistą charakterystykę z dobrze nakreśloną przeszłością i wyzierającymi z niej demonami, determinującymi ich wybory i zachowania. Ich wypadkowa, dla podjętego, nieformalnego śledztwa przez Zdzisława, składała się na najważniejszy spośród nich – wątek społeczny odzwierciedlający miejscowe układy i zależności, których ofiarami byli nie tylko zamordowani, ale również ludzie żyjący.
Ten wątek podbudowany psychologicznie mocno wybrzmiewał w tej historii.
Jego ciężar emocjonalny w odbiorze zwiększali bohaterowie dziecięcy uzależnieni od dorosłych. Pokładający w nich ufność i nadzieję w zaspokojeniu swojej podstawowej potrzeby – poczucia bezpieczeństwa wyrażonego w tytule – nie zawiedź mnie, tato.
Autor nadał mu podwójny wymiar.
Z jednej strony ogromnej odpowiedzialności, która w sytuacji granicznej może przygnieść, wręcz złamać psychicznie, a z drugiej dać siłę, by wstać. Podnieść się i wydostać z dna rozpaczy, do którego wrzuciła go skrajna sytuacja życiowa.
Wydawałoby się nie do udźwignięcia.
To bardzo silne przesłanie motywacyjne nadało opowieści charakter terapeutyczny. Bardzo łatwo można utożsamić się w tym zakresie każdemu czytelnikowi z podobnymi, traumatyczny doświadczeniami śmierci własnego dziecka.
Całość uzupełnia wątek romansowy.
Niczym wisienka na torcie. Niezwykle delikatny, pełen rozterek i decyzji ludzi, którzy w dojrzałym wieku dysponowali umiejętnością rozumowego opanowywania emocji. Ten zabieg budował pożądane napięcie erotyczne między Zdziszkiem, bo tak nazywali go przyjaciele, a Olgą.
Historia pozostała z zakończeniem otwartym i wiele obiecującymi domysłami, co zrobi Zdzisław Mokryna w drugiej części drugiego tomu?
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Nie zawiedź mnie, tato – Stefan Darda, Wydawnictwo Czarna Owca, 2024, cykl ze Zdzisławem Mokryną, tom 2, część 1, 448 stron, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz