Trzydzieści metrów – tyle oddziela życie od śmierci.
Dosłownie szerokość rzeki, do której Masaji, narrator wspomnień, wszedł zdeterminowany, będąc gotowym umrzeć z wyczerpania lub utonąć. Do tej desperackiej decyzji Masaji dojrzewał prawie cztery dekady. Dokładnie 36 lat cierpienia, upokorzeń, głodu, biedy i indoktrynacji w Korei Północnej.
Chociaż urodził się w Japonii.
Na swoje nieszczęście na pograniczu dwóch światów – koreańskiego jego ojca i japońskiego jego matki. Pół-koreańskie pochodzenie czyniło go w oczach Japończyków obywatelem drugiej kategorii. To z tego powodu jego ojciec dał się skusić agitatorom tak zwanej repatriacji do Korei Północnej, którzy roztaczali wizję „ziemi obiecanej”.
Był rok 1960, a Masaji miał wtedy 13 lat.
Był na tyle duży, by zrozumieć, że obietnice mocno rozmijały się z rzeczywistością, a dalsze lata pobytu tylko utwierdzały go, że trafił do piekła, w którym zaczęli umierać jego najbliżsi – ojciec, matka, siostra, dzieci rodzeństwa i jego własne. W swoich wspomnieniach spojrzał na zjawisko repatriacji od strony polityczno-historycznej, tłumacząc, dlaczego jego ojciec trafił do Japonii, a potem ponownie do Korei Północnej razem z falą repatriacji liczącą około stu tysięcy Koreańczyków takich jak on w latach 1960-1984, która była korzystna dla obu rządów z wyjątkiem prawdziwych ludzi.
To o takich osobach i losie własnej rodziny opowiedział Masaji.
Opisując po kolei moment zamieszkania na wsi, szkołę, pracę, wyżywienie, odczłowieczanie przez system przetrwania, indoktrynację i jej przewrotność pojęciową języka wykluczającą jakiekolwiek myślenie, stworzył obraz komunistycznego reżimu totalitarnego z pseudoreligijnym kultem Wielkiego Wodza wraz z represjami wobec jednostki próbującej w jakikolwiek sposób mu się przeciwstawić. Nawet nieświadomie. Systemu, w którym był traktowany odrobinę lepiej niż zwierzę na najniższym szczeblu hierarchii społecznej.
Na dnie, w którym śmierć z głodu była powszechna.
To z tego powodu Masaji zadecydował o ucieczce i wydawałoby się, że jego ponowne znalezienie się w Japonii położyło kres jego cierpieniu. Niestety gehenna się nie skończyła. Masaji nadal modli się o jej szczęśliwe zakończenie, czyli sprowadzenie rodziny, której członkowie nadal umierają.
To wspomnienia bez happy endu.
Właściwie całe jego życie przytłoczyło sumą smutnych doświadczeniem, nieustającym pasmem tragedii, w którym, jak pisał, umierał i rodził się pięć razy. W tym po próbie samobójczej. Za każdym razem z nadzieją podnosił się i zaczynał od nowa. Już początek jego życia na granicy narodowości japońsko-koreańskiej skazywała go na porażkę. Dzieciństwo spędził w domu przemocowym z powodu ojca alkoholika. Rozdział pobytu w Korei Północnej był koszmarem, który nie skończył się po ucieczce do Japonii.
Jego cierpienie trwa nadal.
Czytając wspomnienia autora, poszukiwałam punktu zaczepienia w jego tragicznym losie, który pozwalał mu na kurczowe trzymanie się nadziei. Na niepoddawanie się, podnoszenie i trwanie w codzienności, która miała upiorną twarz głodnych, najbliższych mu osób.
Były nimi więzi rodzinne zbudowane na uczuciach.
Jedyne wartości, dla których i dzięki którym żył. Dla których uciekł i dla których nadal walczy z systemem.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Za mroczną rzeką: jak przetrwałem piekło Korei Północnej – Masaji Ishikawa, przełożyła Justyna Kukian, 2021, 272 strony, Wydawnictwo Znak Horyzont, literatura koreańska.
Zwiastun książki pokazujący drogę ucieczki autora wspomnień.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Wspomnienia powieść autobiograficzna
Dodaj komentarz