Literackie delirium.
Tę zwięzłą, ale treściwą opinię przeczytałam na stronie tytułowej książki, pod wymowną i charakterystyczną butelką, w której Chińczycy przechowują alkohol. Jakby mówiącej przed wejściem w opowieść – napij się, zanim zaczniesz czytać. Wchodzisz do Alkoholandii ze stolicą Alkoholowa, w której trunki spotkasz w całej swojej różnorodności i postaci, bo alkohol to słońce, powietrze, krew. Alkohol to muzyka, malarstwo, balet, poezja, a człowiek, który wytwarza napoje alkoholowe, jest mistrzem wielu sztuk, jednoczy w sobie wszystkie umiejętności. Od przewodnika po Alkoholandii można usłyszeć – alkohol jest również niezbędnym smarem dla trybików naszego państwa, bez niego cała ta machina nigdy nie kręciłaby się tak gładko i sprawnie! Jego konsumpcji towarzyszą motywujące hasła – Gdy coś bardzo wzruszy nas, to najlepszy picia czas! Piją go wszyscy, bo nie piją tylko zdrajcy i sprzedawczyki. Chociaż pijany bywa tylko niewykształcony, ciemny lud, najniższe warstwy społeczeństwa. Elita, czysta jak wiosenny śnieg, nie upija się nigdy. W takim kraju wprowadzenie delegalizacji lub prohibicji alkoholu to jak zabronić ludziom uprawiania seksu i jednocześnie popierać rozwój przyszłych pokoleń.
Do takiej krainy wódki przyjechał Ding Gouer.
Czterdziestoośmioletni śledczy do zadań specjalnych, któremu najwyższą satysfakcję sprawiało rozwiązywanie kryminalnych zagadek. Doświadczony fachowiec i wysłannik prokuratury, do której dotarły informacje, że w kopalni Luo Shan uprawia się dzieciożerstwo. Śledczy Ding Gouer miał przeprowadzić dochodzenie i znaleźć odpowiedź na pytanie – kto smaży i zjada niemowlęta? Jego wędrówka po Alkoholandii w docieraniu do prawdy przypominała ciąg alkoholowy, w którego trakcie poznawał zasady funkcjonowania krainy oraz żyjących w niej obywateli.
Alkoholandia była metaforą albo, jak kto woli, parabolą Chin.
Alkohol symbolizował ideologię komunizmu, która, niczym psychodeliczne opary, otumaniała umysły Chińczyków, zastępując im krytyczne myślenie, autorytety, Boga, Buddę oraz przenicowując wartości moralne, sankcjonując absurd, bogactwem czyniąc komunizm, a jednostkę bezwolnym trybikiem jej mechanizmów. Obrazem tego były losy tych, którzy próbowali jej się przeciwstawić – śledczy Ding Gouer, opozycjonista z łuskowatą skórą i doktorant alkohologii. Wszyscy bez powodzenia w swoim oporze, by ostatecznie potwierdzić, że wszystkie największe świętości – ideały, sprawiedliwość, szacunek, honor i miłość – podążały” za udręczonymi bohaterami „na samo dno kloacznego dołu.
Autor, Chińczyk żyjący w swojej ojczyźnie, by tę krytykę Chin lat dziewięćdziesiątych poprzedniego milenium, pełną czarnego humoru, ironii, surrealizmu, ukazać pośrednio, stworzył powieść, której dla jednych bliżej do postmodernizmu, a dla innych do realizmu magicznego.
Ja przychylam się do pierwszej.
Ma ona wszystkie cechy ją charakteryzujące – wątek kryminalny prowadzony przez śledczego, jego droga dochodzenia przypominająca błądzenie w labiryncie, intertekstualność ujmująca myśli i dorobek innych twórców, łączenie gatunków – prozy, listy w korespondencji między doktorem alkohologii a pisarzem Mo Yanem reprezentującym alter ego autora oraz opowiadań pisanych przez doktoranta, a ocenianych przez pisarza, a także przenikanie się realiów z fikcją wizji w stanie upojenia alkoholowego bohaterów, wykluczające ustalenie ostatecznej prawdy, co jest rzeczywiste, a co zmyślone – małpy robiące wino i kradnące księżyc, śledczy siłujący się z karłem, złotopióre salangany, budujące gniazda ze śliny, karzeł tańczący na brzuchu pięknej kobiety, doktor alkohologii romansujący potajemnie z teściową, dziennikarka fotografująca niemowlę duszone w sosie sojowym, demon w ciele łuskowatego chłopca i wiele, wiele innych nieweryfikowalnych zdarzeń i obrazów.
Pozornie totalny chaos.
Służący jednemu celowi – ukazaniu obrazu chińskiego społeczeństwa. Pełnego charakterystycznych cech dla „krajów demoludu”. Z jednej strony przenikliwie naturalistycznego w swojej brzydocie dzięki wykorzystaniu wielu środków stylistycznych, a z drugiej strony niezwykle poetyckiego. W efekcie smutnego, bo na wskroś prawdziwego.
To właśnie jest prawda w całej swojej odsłonie, którą ma ujrzeć czytelnik.
I o ile, nie udało się oszukać formą opowieści chińskiej cenzury, odrzucającej wydanie powieści, o tyle udało się tym krytycznym obrazem dotrzeć do odbiorców na całym świecie, ponieważ książka została wydana w Tajwanie i przetłumaczona na języki obce. Na pewno pomogła w tym Nagroda Nobla w 2012 roku za Obfite piersi, pełne biodra, która jest zupełnie odmienną gatunkowo powieścią, a którą wpisałam na mój top książek czytanych w 2013 roku i od której polecam zacząć znajomość z twórczością autora.
Być może dlatego Kraina wódki tak bardzo zaskoczyła mnie swoją innością, po lekturze tej pierwszej.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Kraina wódki – Mo Yan, przełożyła Katarzyna Kulpa, Wydawnictwo W.A.B., 2006, 492 strony, seria Don Kichot i Sancho Pansa, literatura chińska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz