Gdyby popatrzeć na pałac oczami roślin i zwierząt, byłby wielką i ciepłą górą o stromych ścianach.
Mowa w cytacie o bardzo dobrze znanym i powszechnie rozpoznawalnym Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Dla mnie symboliczna brama do równoległej rzeczywistości, w której na pozornie jednolitej i gładkiej bryle budynku rośnie sto jedenaście gatunków roślin, w tym drzewa i krzewy. Gnieździ się tutaj dziesięć gatunków ptaków, a u podnóża góry drugie tyle.
A to tylko jedna odsłona zaczarowanego miejsca.
Autor zabrał mnie do wielu takich niepozornych punktów, położonych blisko ludzi, żyjących swoim życiem tuż obok człowieczego. Jeśli dobrze przyjrzeć się im i poobserwować, mających wspólny punkt egzystencji – cel, który trzeba zrealizować. Coś bliskiego. Coś, co robimy wszyscy, kiedy gdzieś się spieszymy i jesteśmy lekko zmęczeni. Coś, co robią ptaki i ssaki, kiedy mają dzieci albo kogoś pod opieką.
Widoczne w ptasim locie furażowym.
Widoczne w ludzkiej nerwowej, pośpiesznej krzątaninie i ruchu ulicznym, by ogarnąć bieżące sprawy egzystencji. Takich pojęć autor wprowadził wiele, przybliżając świat roślin i zwierząt w języku zupełnie odmiennej nomenklatury, ale tak podobnych w swoich funkcjach i przeznaczeniu. Nadał bardzo ważne znaczenie, nazywając nowym słowem, działającym niczym dotyk czarodziejskiej różdżki, temu, co wydawało się zwykłą dziurą w drzewie z wodą (dendrotelma), ziemią pod nogami (edafon glebowy), ścieżką wychodzoną przez pieszych (wydepczysko), nieużytkami porośniętymi chwastami (dzikarium), wonią deszczu na betonie (petrichor) i wielu, wielu innym. Wszystko ubrał, w tej magicznej odsłonie miasta, w słowa, które nadawały mu ruch, proces, mechanizm i moc witalności życia.
Jakże odmienny i jakże znajomy.
Jednak pełniejszy, całościowy, przywracający jego stuprocentowość istnienia, której nie dostrzegałam. Z nowymi lokatorami, którzy mieszkają ze mną na równych prawach, choć my, ludzie, często im je odbieramy. Którzy próbują niezmordowanie wpasować się w to, co człowiek zbuduje, zburzy, porzuci, odnowi, zniszczy, zrewitalizuje, wytnie, zasadzi czy zaleje betonem. Czasami nieświadomie, a czasami z premedytacją w kompulsji potrzeby łatania dziur i remontowania. Niekiedy w dobrej wierze, ale bez wiedzy, z katastrofalnymi skutkami dla braci mniejszych. Zdarza się, że i dla człowieka.
Autor punktował te działania.
Miałam wrażenie, że po to również stworzył ten atlas, aby uświadomić, pokazać i odkryć. Dał każdemu moc zoomu w postaci tego przewodnika, który powiększał miniobrazy, kierując wzrok w stronę „niegodnych uwagi” szczelin, zakamarków, uchyłków, zagłębień, dziur i odkrywając bogactwo mikrokrajobrazów pod nogami, nad głową i tuż obok.
Wędrówkę ulicami kilku miast ułożył według pór roku.
Zaczął ją od wiosny, kiedy najintensywniej lotem furażowym śpieszyły się ptaki, zakładać dom jak ludzie – dla rodziny pod konkretnym adresem. Para sikorek obok metra przy Świętokrzyskiej 03, szpak we wlewie paliwa zabytkowego eksponatu bombowca w Muzeum Wojska Polskiego, wróble w starym neonie Teatru Dramatycznego, pliszka siwa w ramieniu koparki, a na pniu sławnej palmy na rondzie de Gaulle’a – wrony siwe.
Wystarczy przystanąć, przyjrzeć się i zaczynają się czary.
Autor snuł przy tym niesamowite historie oparte na wiedzy i doświadczeniu. Jako dyplomowany przyrodnik dzielił się nią obficie, od serca, przystępnie, pokazując konkret w kontekście nauki, ale i działalności ludzkiej. Uświadamiał zależności i korelacje, wykorzystując z humorem porównanie momentu, kiedy wielbiciele kostki brukowej dostrzegają związek pomiędzy uszkodzonym korzeniem a wywróceniem się drzewa, do tego rewolucyjnego dla społeczeństw jak ten, kiedy człowiek zrozumiał związek seksu z zapłodnieniem.
Jednocześnie uwrażliwiał.
Bo ta wędrówka była pełna emocji, rozgrywających się dramatów, brutalnych tragedii życia jako takiego, ale i radości, siły i jego głodu, by przetrwać.
Również pasji.
Widocznej nie tylko w szacunku dla obserwowanych roślin i zwierząt, troski, czułości, pochylania się nad każdą istotą i śladem jej bytowania, ale i smakowania tego, co jedzą ptaki, by zrozumieć taką „drobnostkę” – dlaczego sikora wyjadła wnętrze gąsienicy, odrzucając skórkę?
Książkę stawiam obok Sekretnego życia drzew i Duchowego życia zwierząt Petera Wollebena, po których rozmawiam z drzewami i zwierzętami oraz Patyków, badyli Urszuli Zajączkowskiej, po których widzę ruch drzew i taniec roślin.
Co pozostanie we mnie po tej pozycji?
Nieśpieszność „lotu furażowego”, by dostrzec życie równoległe. Niewidoczne w pośpiechu, a obecne w dziurach, zakamarkach i uchyłkach dookoła mnie.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Atlas dziur i szczelin – Michał Książek, Wydawnictwo Znak Literanova, 2023, 304 strony, literatura polska.
Autor o swojej książce.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad
Dodaj komentarz