Mnie nie musisz się bać. Jestem księdzem, nie zrobię ci krzywdy, chcę ci pomóc. Zaufaj mi.
Te słowa dwunastoletnia wówczas autorka usłyszała od księdza Romana w 2005 roku, kiedy uczył w jej szkole podstawowej religii. Zaufała mu, bo był pierwszą osobą, która zwróciła na nią uwagę. Pierwszą, która zauważyła jej zagubienie, zaniedbany wygląd i niewyspanie. Pierwszą, która zainteresowała się dziewczynką z domu alkoholików, w którym przemoc i głód były normą. Kasia nie wiedziała, że w ten sposób trafi do jeszcze większego piekła, bo przecież on był księdzem, rodzice byli wierzący, kazali mi chodzić do kościoła, zawsze powtarzali, że ksiądz to jak Bóg…
Nie miała prawa wiedzieć, że zaopiekował się nią seksualny drapieżca.
To, co ją spotkało przez kolejne dwa lata niewolnictwa seksualnego, porównała do opresji obozu koncentracyjnego z tą różnicą, że z oprawcą była sama i była jego jedynym więźniem. Jedyną niewolnicą seksualną. Więzienie, znęcanie się, tortury, zastraszanie, szantaż, głodzenie, izolacja, pęknięta miednica, złamana ręka, gwałty, rozrywana pochwa za mała na członka dojrzałego mężczyzny i aborcja w wieku dwunastu lat to efekt tortur dorosłego mężczyzny o wzroście 196 cm i 100 kg wagi na drobnym, chudym dziecku o wadze 40 kg. Jak autorka relacji zaznaczyła, opisała tylko fragment przerażających eksperymentów seksualnych przeprowadzanych na niej, uzasadniając swoją decyzję tak – Nie chcę zrobić z tej książki przewodnika dla pedofilów i podawać im na tacy sytuacji, na których będą się potem wzorować, dlatego zdecydowałam, że nie opiszę wszystkich potworności, jakie miały miejsce. Wystarczy jej podsumowanie – Przez prawie dwa lata każdy dzień w szponach tego potwora był pełen bólu, strachu, cierpienia i samotności. Zabił mnie za dziecka. Dla mnie to, co on mi zrobił, to morderstwo ze szczególnym okrucieństwem rozciągnięte w czasie.
W tym momencie należałoby zadać pytanie – gdzie byli pozostali dorośli?
Autorka odpowiedziała wprost – nie było ich, chociaż fizycznie istnieli wokół niej. Nikt z osób, które spotykała na swojej drodze, nie interesował się dziwną relacją z księdzem, ani tym bardziej nie reagował – rodzice, którzy oddali dobrowolnie córkę pod opiekę księdza; proboszcz i wikariusze na plebanii, gdzie mieszkała przez kilka miesięcy w pokoju księdza; psycholożka, u której w domu ksiądz umieścił ją na kilka tygodni; lekarze i pielęgniarki udzielający jej pomocy medycznej; nauczyciele w szkołach, do których uczęszczała; korepetytorka, u której szukała pomocy; ginekolożka, która dokonała aborcji u dwunastoletniej dziewczynki i wielu, wielu innych, którzy na tę krzywdę przyzwalali bądź nie zareagowali. Nikt nie patrzył, ale wszyscy widzieli, a co okazało się po latach. Przez całą gehennę była sama.
SAMA.
Stąd tytuł książki opowiadającej o niewyobrażalnej samotności dziecka w państwie prawa, w którym istnieją fachowcy i instytucje powołane do jego ochrony. Autorka opisała i wymieniła wszystkich dorosłych, którzy zawiedli ją najpierw jako dziecko, a później jako osobę dorosłą, oraz wszelkie instytucje, które powinny chronić najsłabszych i zapobiegać ich wykorzystywaniu, a udawały, że nie widzą mojej krzywdy i przyzwalały na nią.
I tutaj pojawiło się kolejne pytanie – jak to się stało?
Na to pytanie również odpowiedziała w tej książce, a mimo to nadal nie mieści mi się w głowie skala ignorancji dorosłych i indolencji instytucji. Zwłaszcza że piekło nie zakończyło się wraz z uwolnieniem spod „opieki” kata.
Jej golgota trwała nadal.
W domu dziecka i w szpitalu psychiatrycznym, do którego trafiła po próbie samobójczej z rozpoznaniem PTSD, zespołu depresyjnego z objawami psychotycznymi, zaburzeniami adaptacyjnymi i zaburzeniami odżywiania, samookaleczaniem i ponownymi próbami samobójczymi.
A mimo to podjęła walkę nie tyle o siebie, ile o inne dzieci.
Siłę czerpała z niezgody na taki sam los innych dzieci, które jej oprawca tym razem łowił w Internecie, pisząc – Któregoś dnia pomyślałam o tym, że skoro tak wiele instytucji nie zadbało o to, żeby ten człowiek już nigdy nikogo nie skrzywdził, to muszę zrobić to ja. Najpierw spisywała swoje przeżycia w blogu, których fragmenty umieściła również w książce, a potem podjęła walkę na drodze sądowej z potężnym systemem Kościoła katolickiego tuszującym zbrodnie pedofilskie z armią dobrze opłacanych adwokatów, z wymiarem sprawiedliwości, z ostracyzmem środowiska katolickiego broniącego księdza-pedofila, ignorancją zakonu chrystusowców deprecjonującego jej krzywdę, do którego należał jej oprawca, a także z… dziennikarzami wypaczającymi rzeczywistość. Była pierwszą osobą w Polsce, która wygrała tę nierówną walkę z księdzem skazanym na więzienie oraz z zakonem chrystusowców, od którego zasądzono odszkodowanie.
Dopiero potem powstała ta książka.
Trochę jako forma terapii, trochę z obawy, że w jej stanie psychicznym i fizycznym pamięć z czasem może zawieść, ale przede wszystkim z myślą o ofiarach pedofilów. Chciała dać wsparcie, otwierając furtkę innym ofiarom do walki o to, co im odebrano, że będzie im łatwej walczyć w sądach o sprawiedliwość.
Być może ta książka ochroni i twoje dziecko.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Sama – Katarzyna Nowak, Wydawnictwo Świat Książki, 2021, 224 strony, literatura polska.
Wywiad z autorką, pod wpływem którego przeczytałam jej książkę.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Fakty reportaż wywiad, Wspomnienia powieść autobiograficzna
Dodaj komentarz