To nie jest normalne, tak łazić po domu samemu całymi dniami, kiedy ciebie nie ma. Tyle tylko chciałem powiedzieć. To nie jest życie. Ale na to ona też nie odpowiada.
Nie może odpowiedzieć swojemu prawie sześćdziesięcioletniemu mężowi Ovemu. Od pół roku nie żyła. Była dla niego życiem, którym nie żył przed nią i przestał po niej. Spektrum kolorów w jego czarno-białym świecie. Spontaniczną nieprzewidywalnością idącą tanecznym krokiem przy jego spokojnym, małomównym i pełnym zasad kroku oraz rękami wciśniętymi w kieszenie. Ove był pełen tęsknoty, bólu i żalu, bo nie miało być tak, że to ona umrze pierwsza. Przecież to było, do cholery, oczywiste, że to o jego śmierci mowa, gdy przysięgali sobie w zdrowiu i chorobie, póki śmierć nas nie rozłączy. Na dodatek zwolniono go z pracy, więc poczuł się bezużyteczny. Stracił dwa najważniejsze powody do życia. Zyskał za to zdecydowane poczucie, że przestał psychicznie żyć, więc musiał zakończyć je również fizycznie.
To bardzo smutny wątek tej powieści.
Śmierć nieustannie przerywa życiowe retrospekcje Ovego w postaci jego prób samobójczych – wieszaniem, rzuceniem się pod pociąg, otruciem lekami, zatruciem spalinami i w końcu zastrzeleniem się ze strzelby.
Jednak w ostatniej, decydującej chwili zawsze coś mu w tym przeszkadzało.
A to niespodziewany gość, a to pilna sprawa do załatwienia lub emocja, której musiał dać upust. Zawsze w momencie, kiedy wydawało się, że w końcu doprowadzi staranne przygotowania do końca i nareszcie uda się mu połączyć z żoną w zaświatach. Ove był w tym konsekwentny i, pomimo przeszkód, nie rezygnował z planów. Przeciwności go nie zniechęcały, bo jak mawiał – Jutro też będzie dzień, żeby odebrać sobie życie.
Ten groteskowy, ale rozdzierający serce wątek, kompensował drugi, który mi to serce sklejał.
Wokół Ovego zaczęli pojawiać się ludzie z jego osiedla, którzy swoją osobowością i zachowaniem zaczęli angażować go w swoje sprawy, powoli budując z nim sąsiedzkie, a potem bardziej zażyłe relacje. Jego żałoba po stracie żony dzięki temu zaczęła ewoluować w stronę pogodzenia się z jej odejściem i dostrzeżenia, że może to umieranie nie jest aż tak ważne, żeby nie mogło zaczekać jeszcze godzinkę, by potem przestać odliczać dni, a nawet myśleć o nim.
Bo pojawili się w jego życiu ludzie, którym zaufał.
A nie ufał nikomu, a przez to w oczach innych uchodził za antypatycznego, obcesowego i stetryczałego zgreda. W oczach żony był tym, co robił, a nie tym, co mówił. Ja postrzegałam go jako mężczyznę z cechami osoby z autyzmem. Według Ovego był użytecznym człowiekiem w społeczeństwie chcącym godnie żyć, tyle że dla każdego oznaczało to, co innego. Dla urzędników w białych koszulach, reprezentujących bezwzględny system zarządzający społeczeństwem, pieniaczem utrudniającym im pracę. Te różne spojrzenia na jednego człowieka łączyło spojrzenie autora, który pokazał go z różnych stron, abym mogła dojść do takiego samego wniosku – Ove to mężczyzna o gołębim sercu, które zamarzło, przestając ufać ludziom, ale to wynikało tylko z tego, że ludzie nie dali mu nigdy żadnych powodów, żeby mógł im ufać. To dlatego narrator opowiadał w międzyczasie jego przeszłość, by tę jego okrzepłą, zdystansowaną do ludzi postawę i światopogląd w wieku dojrzałym zrozumieć. Ukazać również cud odtajania i nabierania zaufania do otaczających go osób, które dostrzegły w nim głęboko ukrytą dobroć i mieli na tyle cierpliwości, chęci i życzliwości w sobie, by ją wydobyć.
To piękna nauka patrzenia na człowieka z innej perspektywy i wnikliwego mu się przyglądania.
Przede wszystkim nieoceniania powierzchownego innych i dostrzegania za każdym z nich ich historii, która go dokładnie takimi ich ukształtowała. Te dwa odmienne w swoim przesłaniu wątki, nieustannie przeplatające się w opowieści o Ovem, wzbudzały skrajne emocje. Od smutku do radości wywołujących łzy rozpaczy lub szczęścia. Nieustannie balansowałam na granicy wzruszenia szklącego oczy łzami aż do ich przelania. To jedna z tych powieści, która opowiadając o zwykłym życiu, tak naprawdę przekazuje bardzo ważne i istotne treści, odwołując się przy tym do doświadczeń czytelnika i związanych z nimi emocji. Bo tak naprawdę każdy czytający odnajdzie w Ovem coś z siebie.
W efekcie śmiałam się przez łzy i płakałam, się uśmiechając.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Mężczyzna imieniem Ove – Fredrik Backman, przełożyła Alicja Rosenau, Wydawnictwo Marginesy, 2022, 352 strony, literatura szwedzka.
Zwiastun filmu powstałego na podstawie powieści.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa
Dodaj komentarz