Widziałam, jak zginął: ugodzony nożem w brzuch, powyżej pępka, pod mostkiem.
Tak zaczyna intrygującą opowieść kryminalną jedyny świadek morderstwa. Ofiarą okazał się Serb – Jovan. Właściciel świadka. Tak – właściciel, bo obserwatorem zbrodni był kot. Dokładniej kotka Sheila. Norweska leśna, pręgowana tygrysio z białym i ogonem, za który każda wiewiórka oddałaby cztery dziuple wypełnione orzechami. Jednak najważniejsze na końcu – mówiąca. Wprawdzie tylko w myślach, ale za to, jakich inteligentnie spostrzegawczych. Stanowiły one osobny wątek narracyjny śledztwa prowadzonego przez komisarz Magdalenę Borkońską zwaną Viledą przez swoich podwładnych z wrocławskiej ekipy komisariatu przy Grabiszyńskiej. Jej bardziej rozbudowana zewnętrzna narracja z punktu widzenia policjantki, dodatkowo uzupełniana pierwszoosobowymi monologami wewnętrznymi, budowały razem z kotką pełny obraz skomplikowanego dochodzenia. Ich cięte, ludzko-zwierzęce komentarze i riposty dostrzegające absurdy w świecie ludzi budowały dystans do nieprzewidywalnych wydarzeń konsekwentnie prowadzących do rozpracowania intrygującej zagadki na międzynarodową skalę – kim była ofiara i dlaczego zginęła?
Autorzy w ten sposób wymieszali powagę z humorem.
Łącząc człowieka z kotem, bo Sheila, a przez Viledę nazywana Szelką, zyskała w kobiecie nową opiekunkę. To pozwoliło na wspieranie dochodzenia komisarz przez kotkę. Zwykłe zachowania kota, które nie zwracały większej uwagi człowieka, uchodząc za normę, tutaj zamieniały się w świadome, wręcz intencjonalne akty. Vileda była na tyle inteligentną osobą, że zaczęła kojarzyć je ze skutkami.
Jednak nie do końca mogła w nie uwierzyć.
Ja byłam ich pewna dzięki naprzemiennej narracji kotki prowadzącej mnie tam, dokąd chadzają koty, a ludzie tego nie wiedzą. Do kociego towarzystwa podwórkowego zhumanizowanego tak, jak Szelka. Mającego własne poglądy na rodzaj ludzki i porównującego go dla odmiany do kotów. W oczach Szelki Vileda była do niej podobna charakterem, bo taka… zrywna, ma w sobie rodzaj kociego temperamentu, może siedzieć spokojnie przy kawie i nagle eksploduje energią i prze do przodu. To kocia cecha, przeskok w bezruchu do pełnego działania, ze snu do ucieczki, ze stójki do ataku. Nic dziwnego, że uznała dokładnie tę kobietę za bardzo dobre narzędzie do skutecznego śledztwa zabójcy jej pana, a przede wszystkim pomsty za jego śmierć.
To przesunięcie punktu patrzenia na świat z człowieka na zwierzę czyniło śledztwo atrakcyjniejszym.
Zwłaszcza że wiele z tych spostrzeżeń trafiało w punkt, a pomocne zachowania skutecznie naprowadzały poszukiwania tropów na prawidłowy tor. Ba! Wręcz ratowały życie, bo co to za gatunek, ci ludzie. Żeby mieć tylko jedno życie? No, jak się ma jedno, to trzeba o nie dbać, a nie dać się zabić we własnym mieszkaniu. Teraz pustym, jak u Szymborskiej.
Kot to co innego.
Miał ich kilka, o czym Szelka była przekonana, a co brutalne życie, ku mojej rozpaczy, postanowiło boleśnie zweryfikować. Jednak wyniku testu nie zdradzę. Powiem tylko, że było owszem zabawnie, ale i niebezpiecznie, krwawo i śmiertelnie, jak przystało na kryminał połączony z komedią.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Siódmy koci żywot – Beata i Eugeniusz Dębscy, Wydawnictwo Agora, 2023, literatura polska.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Kryminał sensacja thriller
Dodaj komentarz