A jednak się przydarzyło!
Tymi słowami mogę dokończyć myśl zawartą w podtytule – To się nie powinno przydarzyć weterynarzowi – drugiej części cyklu Wszystkie Stworzenia Duże i Małe. O ile w części pierwszej z podtytułem – Gdyby tylko miały głos – autor skupił się na aklimatyzacji Jamesa w nowym środowisku wiejskim prowincjonalnej Anglii i przyzwyczajaniu się do nieprzewidywalności szefa praktyki Siegfrieda w Darrowby, małego miasteczka targowego w Yorkshire, a także poznawaniu mentalności okolicznych farmerów, o tyle w tej części bardziej rozbudował kilka wcześniejszych, pomniejszych wątków, a jeden pojawił się zupełnie nowy, nadając opowieściom charakter romantyczny.
Tak, tak!
James się zakochał. Jego wybranką została prześliczna i gospodarna Helen z niezbyt przychylnym mu ojcem. To bardzo niepewne i kręte losy ich znajomości przykuły moją uwagę. No, bo kto nie chciałby poznać efektów opornie przebiegających starań o zainteresowanie dziewczyny? Ja bardzo! Zwłaszcza że opisywane zdarzenia, często komiczne, absurdalne, a nawet groteskowe, przedstawiał z humorem i dystansem do powagi i prestiżu pozycji weterynarza, sprawiając mi frajdę zabawy. Na pierwszej randce się pochichrałam.
W takim pogodnym nastawieniu opisywał również pozostałe przygody.
Te, które nie powinny mu się przytrafić, a jednak zgodnie z prawem Murphyego, nagminnie się przydarzały. Pekińczyka Gałgana z pierwszej części degradującego powagę weterynarza zastąpił prosiaczek Nugent. Również „wysyłający” czułe zdjęcia swojemu lekarzowi. Beznadziejne przypadki chorób, na które w 1938 roku nie było skutecznej metody leczenia, potwierdzające powszechną opinię farmerów, że weterynarze to osobniki zupełnie bezużyteczne, pasożyty żerujące na społeczności rolniczej, kosztowne darmozjady, które tak naprawdę nie mają pojęcia o zwierzętach i ich chorobach. Do tego dochodziła nieustanna, a momentami beznadziejna, walka z przesądami, która potwierdzała zasadę, że między chwilą, w której uchodzisz za mądrego weterynarza a tą, w której okazujesz się koncertowym głupcem, przebiega bardzo cienka granica. No i wezwania o każdej porze dnia i nocy oraz roku, w deszczu, śniegu, zaspach, błocie, z samochodem bez hamulców.
A mimo to jeździł z farmy na farmę po »dachu Anglii« z coraz silniejszym przekonaniem, że jest człowiekiem uprzywilejowanym.
Nie tylko dlatego, że jego pomoc niosła, wbrew przeciwnościom losu i warunków, ratunek dla zdrowia, a nawet życia zwierząt, ale również dlatego, że mógł docenić swoją rolę, obserwując ciężką harówkę i walkę o przeżycie dnia, miesiąca, roku drobnych farmerów. Ich skromne życie, uczciwość, niezłomność, twardy stoicyzm, wrodzoną hojność i humor wbrew wszystkiemu. W tym kontekście wszystkie zdarzenia i wydarzenia, które nie powinny przytrafić się weterynarzowi, wydawały się doprawdy błahostką. To było coś więcej niż pasja.
To była miłość.
Do zwierząt, ludzi i Helen. Czułam ją na każdej stronie wspomnień, których kanwą stawała się jedna historia, a czasami jedno kapitalne zdanie warte ubrania go w opowieść z puentą. Może dlatego niosły ze sobą poczucie przyjemnego ciepła, sprawczości, spokoju, odprężenia, relaksu, ukojenia, pozytywnego nastawienia, wyciszenia i optymizmu niesionego również radością dobrej zabawy i wrażenia użyteczności. Przekonanie o szczęściu i spełnieniu z odnalezienia swojego miejsca na ziemi.
Coś, co powinno przytrafić się nie tylko weterynarzowi, ale każdemu człowiekowi.
Zdania pisane kursywą są cytatami pochodzącymi z książki.
Wszystkie stworzenia duże i małe: to się nie powinno przydarzyć weterynarzowi – James Herriot, przełożyła Magda Białoń-Chalecka, Wydawnictwo Bukowy Las, 2023, 360 stron, cykl Wszystkie Stworzenia Duże i Małe, tom 2, literatura brytyjska.
Na podstawie cyklu powstał serial.
Autorka: Maria Akida
Kategorie: Powieść społeczno-obyczajowa, Wspomnienia powieść autobiograficzna
Dodaj komentarz